Artykuły

Stanisława Celińska zaczarowała Filharmonię Bałtycką

Koncert okazał się doskonale wyważoną mieszkanką mądrych tekstów, łagodnej, pogodnej (niekiedy nostalgiczno-nastrojowej, niekiedy jazzowej, niekiedy czysto latynoskiej) muzyki z wielką osobowością artystki obdarzonej darem zjednywania sobie ludzi. Kilkukrotne owacje na stojąco, entuzjastycznie przyjęte bisy i doskonały kontakt z widownią dają jej najlepszą rekomendację - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Choć nie wszystkie miejsca na koncercie Stanisławy Celińskiej z udziałem Muńka Staszczyka w Filharmonii Bałtyckiej były zajęte, to ci, którzy na koncert nie przyszli, mają czego żałować. Artystka od razu nawiązała doskonały kontakt z publicznością, która razem z nią śpiewała i doskonale się bawiła, nie chcąc kończyć wieczoru. Na koniec artystka zaskoczyła wszystkich śpiewając kolędę "Lulajże Jezuniu" i składając widzom życzenia świąteczno-noworoczne.

Stanisława Celińska zabrała widzów w niespieszną, kontemplacyjną podróż. To artystka kompletna, spełniona przecież na scenie teatralnej. Po wielu latach spędzonych w gwiazdorskim Teatrze Kwadrat przeniosła się do zespołu Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego - a to kompletnie przeciwstawne bieguny myślenia o sztuce i teatrze. I taka jest też jako piosenkarka - wszechstronna, niezwykle prawdziwa i bez cienia fałszu we wszystkim co robi.

Podczas koncertu wszyscy czujemy się jak goście Stasi Celińskiej zaproszeni przez nią na herbatę. Artystka z miejsca przełamuje dystans, prosi o dobrą energię, którą później oddaje w formie ujmującego, dwugodzinnego seansu pełnego niemal domowego ciepła, ogromnej wrażliwości i spokoju. Niekiedy niemal usypia delikatnym głosem ("W głębokich cieniach", "Obfitość"), by po chwili uderzyć w mocniejsze tony ("I znowu on", "Trudny dzień" czy efektowna piosenka "Piosenka cygańska" na koniec).

Celińska zaczęła od "Czerni i bieli", utworu rozpoczynającego płytę "Atramentowa", stanowiącej podstawę koncertu, choć usłyszeliśmy także niemal połowę niedawnego uzupełnienia tej płyty - "Atramentowa... Suplement", chyba jeszcze bardziej osobistego, z autorskimi tekstami samej Celińskiej. Dwie piosenki zaśpiewał z Celińską Muniek Staszczyk. Wspólnie wykonali "Warszawę" w nietypowej aranżacji i interpretacji, zaśpiewaną przez bohaterkę wieczoru i lidera T.Love. Do tego duetu należał też najbardziej przejmujący song koncertu - "Wielka słota", czyli muzyczna, pełna pojednania i wybaczenia, rozmowa syna z matką-alkoholiczką.

Już od pierwszych chwil było wiadomo, że precyzja wykonania ma dla artystki mniejsze znaczenie niż sama atmosfera koncertu, którą z łatwością zbudowała dzięki swojej osobowości i bezpretensjonalnej swobodzie. Poznaliśmy nie tylko Stanisławę Celińską wokalistkę, ale też Celińską gawędziarkę, która oprócz anegdot związanych z poszczególnymi utworami dzieliła się z publicznością swoimi przemyśleniami jak z dobrymi znajomymi. Niekiedy wprowadzenie do piosenki trwało dłużej niż sam utwór, czego nikt z widzów nie miał chyba artystce za złe (zwłaszcza jak "sprzedawała" paniom dobre rady swojej babci). Najlepszym dowodem było wykonanie "Obfitości", kiedy zachęcona przez bohaterkę wieczoru publiczność chętnie śpiewała razem z artystką).

Celińskiej towarzyszył dziewięcioosobowy zespół muzyczny z "mózgiem operacji" Maciejem Muraszko na czele, autorem wszystkich kompozycji. Na wyróżnienie zasługuje także saksofonista Paweł Pełczyński zachwycający kolejnymi solówkami, doskonale uzupełniającymi wokal artystki. Jednak cała dziewiątka miała swój istotny wkład w niezwykle ciepłą, urozmaiconą (m.in. wykorzystanie kija deszczowego w "Wakacjach z deszczem") muzykę, perfekcyjnie wpisującą się w treść piosenek, których autorami są Wojciech Młynarski, Dorota Czupkiewicz, Stanisława Celińska i Marcin Sosnowski.

Wśród minusów widowiska umieścić można nieco za słabe nagłośnienie wokalu Celińskiej, śpiewającej przecież bardzo delikatnie, spokojnie i nieśpiesznie, przez co instrumentaliści niekiedy "przykrywali" jej śpiew. Drobne wpadki samej artystki w żaden sposób nie przeszkadzały w odbiorze wydarzenia.

Jednak cały koncert w Filharmonii Bałtyckiej okazał się doskonale wyważoną mieszkanką mądrych tekstów, łagodnej, pogodnej (niekiedy nostalgiczno-nastrojowej, niekiedy jazzowej, niekiedy czysto latynoskiej) muzyki z wielką osobowością artystki obdarzonej darem zjednywania sobie ludzi. Kilkukrotne owacje na stojąco, entuzjastycznie przyjęte bisy i doskonały kontakt z widownią dają jej najlepszą rekomendację.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji