Artykuły

W piątej orbicie

Te dwie osoby, pisarka i aktorka, WCIĄŻ BIJĄ SIĘ ZE SOBĄ. Na RAZIE DOSKAKUJĘ DO PISANIA - mówi Joanna Szczepkowska w rozmowie z Magdą Piekarską

- Piętnaście lat temu ogłosiła Pani koniec komunizmu. Co się zmieniło od 4 czerwca 1989 r.?

- Wszystko, może najmniej w ludziach. Tak zwana komuna to przede wszystkim więzienie ludzkiej świadomości. Wewnętrzna zgoda na to, że świat to jesteśmy "my" i jacyś "oni", którzy nami rządzą. Troszeczkę to chyba w nas pozostało. Reszta jest inna, z całym bagażem zła i dobra, jakie niesie wolny świat.

- Spodziewała się Pani wtedy takiej Polski?

- Nie. Tak naprawdę my, ludzie urodzeni w tamtej rzeczywistości, byliśmy przygotowani na to, że spędzimy w niej życie. Mówiło się, że być może nasze wnuki, prawnuki doczekają innej Polski, natomiast o tym, że w kraju będzie można mówić swobodnie, marzyliśmy bardzo nieśmiało. To wchodziło w zakres pragnień nie do spełnienia.

- Niedawno ogłosiła Pani wejście Polski do Unii Europejskiej, teraz przyszła kolej na osobistą deklarację: 0 narodzinach Joanny Szczepkowskiej pisarki.

- Rzeczywiście, już chyba mogę tak mówić, nie tylko w wywiadach, ale i samej sobie. To kwestia innej organizacji czasu, życia. To nawet nie jest przejście z aktorstwa w pisanie, bo staram się łączyć obie rzeczy. Chodzi tylko o to, żeby doba miała trzydzieści parę godzin. Te dwie osoby, pisarka i aktorka, wciąż biją się ze sobą. Na razie doskakuję do pisania. Wszystko jednak wskazuje na to, że będzie odwrotnie.

- "Fragmenty z żyda lustra" to zbiór opowiadań z motywem przewodnim. Czym jest dla Pani lustro?

- To przedmiot magiczny: i okno, oko. Coś w sobie zawiera, zamyka. Bohaterowie moich opowiadań kupują i sprzedają to samo lustro, już obciążone poprzednimi obrazami, z innego mieszkania. Niewątpliwie jest ono czymś więcej niż meblem. Jest świadkiem naszego życia. Ono też widzi - nie tylko my widzimy w lustrze.

- Poza tą metafizyczną warstwą opisuje Pani świat, który wypadł z ram. Dużo w tym przewrotnej ironii: wzięty psychiatra staje się bezradny wobec chorych, przykładna żona biznesmena maluje niepokojące obrazy.

- Spotykam się tak często ze słowem "ironia" w stosunku do moich opowiadań, że chyba muszę je zaakceptować. Ironia jest złośliwa, a ja za nic nie chciałabym być postrzegana jako osoba złośliwa. Nazwałabym to raczej przerażeniem. W moich opowiadaniach poza obserwacją jest dużo strachu.

- A czego Pani się boi?

- Opowiadać o tym, to jak analizować sen. To niemożliwe. Mamy w głowie szereg granic, które boimy się przekraczać. Wolimy postrzegać tylko tyle i więcej nie. Gdyby je przekroczyć, świat cieni i konturów stałby się dla nas inaczej widzialny. Takie doświadczenie jest piękne, ale i przerażające.

- Skąd w Pani ten niepokój?

- Nie wiem. Urodziłam się z nim. Zawsze się gdzieś zagapiałam, odstawałam od tego, jak postrzegali świat rówieśnicy czy nauczyciele. Śmieję się, że muszę być albo bardzo głupia, albo bardzo inteligentna. Są ludzie, którzy przychodzą na świat z pewną dawką poezji. Ona wytwarza w człowieku obszar znacznie większego przerażenia. Sprawia, że postrzega on zjawiska inaczej. W moich opowiadaniach rzeczy niezwykłe zdarzają się całkiem zwykłym ludziom.

- Pani też się one zdarzają?

- Tak. Na przykład kilka dni temu znalazłam się w sklepie z meblami afrykańskimi z psem, bardzo łagodnym, maleńkim, który nagle stanął przed pewnym posążkiem, zjeżył się i zaczął potwornie szczekać. Okazało się, że był to posążek wojny, przysłany z kartką, żeby go postawić v w kącie, ponieważ wytwarza silne pole. Staram się, żeby mi się nic nie przydarzyło, żeby przeżyć dzień po bożemu, bez szczególnych zjawisk. Jeśli mi się to uda, uważam ten dzień za zyskany. Mam nadmiar niezwykłych doznań, uciekam przed nimi.

- A konflikt z Krystyną Jandą w Teatrze Powszechnym to wydarzenie tora z rodzaju zwykłych czy niezwykłych?

- Nie powinnam o tym mówić. Sytuacja jest bardzo przykra. Wewnętrzne konsekwencje, zarówno dla teatru, jak dla serca i psychiki, będziemy odczuwać jeszcze przez jakiś czas.

- Pisanie bywa odtrutką na takie sytuacje?

- Myślę, że raczej aktorstwo. To fantastyczna psychodrama - grać. Od pisania zawsze uciekałam w aktorstwo. Teraz mnie dogoniło. Dziadek, Jan Parandowski, nie był zadowolony z tej mojej ucieczki, nie dlatego, że zamierzałam grać, ale że wybrałam szkołę aktorską, która nie daje solidnego, uniwersyteckiego wykształcenia. Dziś wiem, że miał rację - żeby pisać, trzeba mieć spore zaplecze. Teraz mi tego brakuje.

- Co subtelna Joanna Szczepkowska robiła w programie Kuby Wojewódzkiego?

- Zaskoczę panią. Joanna Szczepkowska, aktorka, nigdy nie zgodziłaby się na taki występ. Poprosiło mnie o to Wydawnictwo Literackie, do którego zadzwonił Kuba z pytaniem, czy mógłby mnie zaprosić do swojego programu. Wydawca z entuzjazmem podszedł do pomysłu, uznając, że to będzie dobre dla książki. Poszłam na tę rozmowę, wiedząc, z jakimi pytaniami się spotkam. Kuba miło mnie rozczarował. Jestem przeciwna tak agresywnemu promowaniu literatury, ale są prawa rynku.

- Po opowiadaniach rośnie apetyt na większą formę... to

- Plan jest ścisły: najpierw zostaną wydane felietony, potem mój tekst sceniczny "Goła baba", a w przyszłym roku powieść. Będę jeszcze współtworzyć scenariusz filmu o Marii Skłodowskiej-Curie w reżyserii Marty Meszaros, w którym mam zagrać główną rolę. Muszę też znaleźć czas na sztukę teatralną. Chciałabym też stworzyć swój teatr.

- Jak bardzo wiadomość o tym, że Joanna Szczepkowska miałaby startować w wyborach do europarlamentu, odbiegała od prawdy?

- Unia Wolności rzeczywiście zaproponowała mi start. Nie jestem członkiem tej partii, ale jej sympatykiem. To był trudny wybór. Z jednej strony czułam, że jeśli ci, którzy czują się odpowiedzialni za kraj, nie wezmą się do jakichś działań, będziemy mieć samych Lepperów. I to był jedyny argument na "tak". Cała reszta była przeciwko. Gdybym to miała robić uczciwie, musiałabym się w to zaangażować bez reszty. To byłoby jeżdżenie po Europie, biuro we Wrocławiu i żadnej mowy o planach artystycznych. Oczywiście przekonywano mnie, że wszystko da się pogodzić, ale ja już i tak żyję w piątej orbicie, więc odmówiłam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji