Artykuły

Mrożek, nożyczki i jubileusz

Reżyser KRZYSZTOF BABICKI tnie Sławomira Mrożka. Autor zgadza się, a nawet przyjeżdża na premierę "Miłości na Krymie" w Teatrze im. Osterwy w Lublinie - rozmowa z reżyserem.

Sławomir Mrożek zawita do Lublina na premierę "Miłości na Krymie" w Teatrze im. Osterwy.

Premiera będzie również świętem reżysera Krzysztofa Babickiego, który w czasie okołopremierowym świętuje 25-lecie pracy dla teatrów zawodowych. Próby nad inscenizacją rozpoczęły się w ubiegłym tygodniu.

Grzegorz Józefczuk: Dlaczego sięgnął Pan właśnie po tę sztukę Sławomira Mrożka?

Krzysztof Babicki: - Bo jest jedną z najlepszych i najważniejszych. Daje dużą frajdę zabawy czasem, stwarza propozycje dobrych ról. Opowiada o ludzkich emocjach i przyrodzie, które są niezależne od pomysłów na uszczęśliwienie naszego życia. O tym, jak zagubiony człowiek próbuje ocalić siebie.

Sławomir Mrożek opatrzył "Miłość na Krymie" sformułowanymi w dziesięciu punktach zastrzeżeniami, że nic w sztuce nie można zmienić. Ta forma obrony przed ingerencją reżyserską w tekst i strukturę sztuki działa na niektórych odstraszająco. Panu udało się jednak namówić autora do pewnych ustępstw, a więc - do zgody na zmiany.

- Napisałem do Sławomira Mrożka list, w którym przedstawiłem wizję mojego przedstawienia. Nie zmieniam sensów zawartych w tekście. Ale zaproponowałem inne ukształtowanie przestrzeni, bo w naszym teatrze jej szerokie rozbudowanie nie jest możliwe. W pierwszej części nie będzie realistycznych ścian mieszczańskiego wnętrza. Zaproponowałem również pewne skróty, ale skromne, kosmetyczne. Dostałem zgodę. To był miły list, Mrożek obiecał, że na premierę do Lublina przyjedzie.

"Miłość na Krymie" pierwszy wystawił w 1994 r. Teatr Stary w Krakowie. Wtedy spektakl trwał cztery godziny. Jak będzie w Lublinie?

- Spektakl jest na etapie prób. Nie chcę, aby czas trwania spektaklu miał być jakimś ograniczeniem.

W tym roku obchodzi Pan jubileusz 25-lecia pracy w teatrze zawodowym. Jaki był początek Pana zawodowych związków ze sceną?

- W 1981 r. Andrzej Kijowski, nowy dyrektor Teatru Słowackiego w Krakowie, znający moje przedstawienia z czasów studenckiego teatru "Jedynka", zaproponował mi zrobienie "Hioba" w przekładzie Czesława Miłosza. Podpisałem pierwszą w życiu umowę z teatrem zawodowym. To był ten mój początek. Ale przyszedł stan wojenny, teatr zamknięto, Kijowski został internowany. Po wyjściu na wolność firmował jeszcze "Hioba" w mojej reżyserii w połowie 1982 r., i odszedł.

Kiedy dokładnie zaczął Pan pracę nad "Hiobem"?

- To było na przełomie kwietnia i maja. A teraz, dokładnie 25 lat później, również na przełomie kwietnia i maja, premierę będzie miała "Miłość na Krymie".

Krzysztof Babicki

Reżyser, od 2000 r. dyrektor artystyczny Teatru im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Wcześniej związany przede wszystkim z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku. Zaczynał w teatrze studenckim "Jedynka", z którym dostał nagrodę na Konfrontacjach Młodego Teatru w Lublinie w 1980 r.

Z dziesięciu przykazań Sławomira Mrożka do "Miłości na Krymie":

1. Nie nastąpią żadne skreślenia, zmiany ani dodatki w tekście sztuki.

2. Nie nastąpią żadne zmiany w porządku sztuki (...).

3. Struktura scenografii, to znaczy podstawowa architektura sceny (...) zostanie zachowana (...).

10. Teatr zobowiązuje się do wydrukowania wszystkich wyżej wymienionych paragrafów w programie (...). Tytuł publikacji może być jakikolwiek, na przykład Autor zwariował albo Ostatni Mohikanin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji