Artykuły

Baśń kolejowa

Najnowsze przedstawienie Jerzego Jarockiego to podstęp. Wabi nas reżyser baśniową fantastyką, łowi nasze zatwardziałe serca za pomocą prawdziwej parowej lokomotywy, która w cudowny sposób odjeżdża ze sceny, i zanim się zorientujemy, opowiada nam o czystej, ofiarnej miłości, niemodnej w tych gwałtownych czasach.

Polska prapremiera "Kasi z Heilbronnu" Heinricha von {#au#394}Kleista{/#} w reżyserii Jerzego Jarockiego otworzyła 30 listopada działalność nowej sceny wrocławskiego Teatru Polskiego. W ciągu trzech miesięcy na nieczynnym kolejowym Dworcu Świebodzkim powstał nowoczesny teatr, łączący w jednej przestrzeni scenę i widownię. Zaprojektował go Wiktor Jackiewicz, główny projektant odbudowy wrocławskiego teatru zniszczonego przez pożar w styczniu tego roku. Sala o wymiarach boiska do koszykówki może być aranżowana w dowolny sposób, jednak najbardziej niezwykłą cechą nowego teatru są arkady pozostałe z dawnego wnętrza i okna, które wychodzą na dworcowe perony, dając kilkudziesięciometrową perspektywę.

Z możliwości powiększenia przestrzeni teatru skorzystał skwapliwie Jarocki. "Kasia z Heilbronnu" zaczyna się odjazdem prawdziwej lokomotywy parowej z prawdziwego peronu, znajdującego się za sceną. Odjazd razem z widzami obserwują bohaterowie sztuki, jakby znajdowali się w muzeum techniki czy ekscentrycznej galerii.

Reżyser zabawił się w zawiadowcę chyba nie tylko po to, aby w ten szalony sposób przenieść publiczność z epoki pary i elektryczności w świat średniowiecznych rycerzy, w którym toczy się akcja dramatu. Tajemnica kolejowych zainteresowań Jarockiego tkwi poniekąd w sztuce. "Kasia z Heilbronnu albo próba ognia" Kleista to baśń dla dorosłych pełna fantastycznych zwrotów akcji oraz ingerencji sił nadprzyrodzonych, dlaczego więc po scenie nie mogłaby jeździć prawdziwa lokomotywa?

Na pozór baśń Kleista-Jarockiego jest historią schematyczną. Występują w niej: rycerski hrabia, cnotliwa dziewczyna z ludu, zła księżniczka z piekła rodem i dobrotliwy cesarz. Mimo knowań księżniczki, hrabia z boską pomocą pokocha dziewczynę, która okaże się cesarską córką. Cnota zostanie nagrodzona, zaś arystokratka za swe grzechy okryje się sromotą.

Drugi poziom sztuki to fundamenty filozoficzne, jak na baśń niezwykłe. Autor sięga do ulubionej przez romantyków platońskiej koncepcji duszy, jak jabłko przekrojone na dwie bliźniacze połowy, należące do mężczyzny i kobiety. Rzecz cała w tym, aby to, co podzielone, odnalazło się i połączyło. Sztuka ta nie od razu udaje się kochankom i stąd biorą początek wszystkie perypetie w "Kasi z Heilbronnu".

Kasia, 15-letnia córka płatnerza, i Fryderyk Wetter hrabia von Strahl spotkali się pierwszy raz we śnie, który śnili o tej samej porze, w noc sylwestrową. Fryderyk nie zdążył wtedy zobaczyć twarzy ukochanej, więc kiedy po dwóch latach oboje spotykają się ponownie, tym razem na jawie, Kasia rozpoznaje we Fryderyku brakującą połowę swej duszy, Fryderyk nie. Od tej pory dziewczyna nie opuszcza "swego pana" na krok, on zaś odpędza ją kopniakami i pejczem. Dopiero pomoc Opatrzności, która występuje pod postacią uskrzydlonego cherubina, sprawi, że Kasia cierpliwie przebrnie przez wszystkie próby, z tytułową próbą ognia na czele i dotrze do serca ukochanego. Boska opieka gwarantuje tej historii szczęśliwy koniec.

Rzecz mogłaby zabrzmieć dziś naiwnie, Jarocki gdzie tylko może bierze więc ją w ironiczny cudzysłów, który razem z niewymuszonym humorem stanowi trzecią warstwę spektaklu. Średniowiecze to dla reżysera i scenografa tylko teatralny sztafaż. Bohaterzy są ubrani w XIX-wieczne stroje, a puklerze i naramienniki nakładają, jakby szli na bal przebierańców. W pojedynkach krew się leje skąpo, a ranni wracają do zdrowia równie szybko, jak szybko zostali powaleni na ziemię. Rycerze nie grzeszą zresztą odwagą: hrabia śpiesząc na ratunek Kasi, której grozi śmierć w płonącym domu, bohatersko wdrapuje się na drabinę. Słudzy ustawiają jednak drabinę przezornie z dala od płomieni i bohaterstwo Fryderyka zawisa dosłownie w próżni.

Baśniowy happy end sztuki Kleista również został wzięty w cudzysłów. Hrabia i Kasia oglądają swój własny ślub siedząc na proscenium, jakby wciąż trwał sen, który ich związał w noc sylwestrową. To nie może być nic innego jak sen, skoro ministranci, dźwigający baldachim nad młodą parą, mają twarze czarne jak smoła.

Nutę ironii można wyczuć także w grze aktorskiej, zwłaszcza Jerzego Schejbala (Cesarz). Kasia, którą w pierwszej obsadzie (są dwie) gra utalentowana studentka III roku wrocławskiej PWST Kinga Preis, to dziewczyna niezgrabna, płochliwa i wystraszona. Jest tragikomiczna, gdy z wysiłkiem targa Fryderykowi włócznię i tarczę lub służbiście odpowiada na jego komendy. Jednak w scenach snu, które u Jareckiego są najbardziej realne, niezgrabność znika, ustępując czułości i wdziękowi.

Mariusz Bonaszewski, aktor warszawskiego Teatru Dramatycznego, w roli Fryderyka jest dokładnym przeciwieństwem Kasi. Hrabia nosi głowę wysoko, dba o wyprężoną, dostojną sylwetkę, z której rezygnuje dopiero w scenie oświadczyn i ślubu, kiedy staje się ojcowsko opiekuńczy.

Przedstawienie na Dworcu Świebodzkim wyróżnia nie tylko rzadka na polskich scenach szczerość i dawno zapomniane wzruszenia. Jarocki wraca do prostego języka teatralnego i surowej scenografii, odnajdując w tej oszczędności wielką siłę. Dekoracje ograniczone są do kilku mebli i widocznych przez drzwi krajobrazów. Rolę naturalnej scenografii pełnią potężne dworcowe arkady, wydobywane światłem, a także... muzyka Stanisława Radwana, niebywałe budująca przestrzeń. To bardzo udana podwójna premiera: i sztuki, i teatru.

Wkrótce na nowej scenie pojawią się kolejne przedstawienia Jarockiego: "Płatonów" i "Pułapka", a dawny dworzec nie tylko zastąpi spalony teatr do czasu ukończenia odbudowy, czyli do 1996 roku, lecz stanie się samodzielną sceną kameralną o wielkich możliwościach inscenizacyjnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji