Artykuły

To ja, kołkofob

Rzecz bowiem nie idzie ani o Klatę, ani nawet o histerię wokół niego. Rzecz idzie o coś znacznie poważniejszego i głębszego - o zawłaszczanie literatury przez grono reżyserów, którzy są za mało zdolni, by sobie napisać sztukę, scenariusz czy cokolwiek, zatem wystawiają rzekomo Słowackiego, Wyspiańskiego i co im tam w rękę wpadnie - pisze Wacław Krupiński w swoich "Kulturałkach" w Dzienniku Polskim.

I doigrałem się. Stałem się jednym z "oszalałych krakowskich klatofobów z kręgu Dziennika Polskiego", jak zaszeregował mnie Łukasz Drewniak w "Przekroju". Oszalały mogę być, krakowski byłem zawsze, natomiast ów klatofob - delikatnie mówiąc - mnie wkurza. Jaka fobia, jaki strach? Przed Klatą? Rzekłbym, nadto ona chuderlawa, ale to już byłyby nieeleganckie żarty z nazwiska. A powodów do żartów nie ma. Bynajmniej.

Rzecz bowiem nie idzie ani o Klatę, ani nawet o histerię wokół niego. Rzecz idzie o coś znacznie poważniejszego i głębszego - o zawłaszczanie literatury przez grono reżyserów, którzy są za mało zdolni, by sobie napisać sztukę, scenariusz czy cokolwiek, zatem wystawiają rzekomo Słowackiego, Wyspiańskiego i co im tam w rękę wpadnie.

Oto w "Polityce" tenże Klata Jan w wywiadzie związanym z przyznaniem mu "Paszportu" tego tygodnika, a zatem wywiadu przeprowadzonego przez autorkę na klęcząco, tak oto rzecze: ...jestem głęboko przekonany - choć mogę się oczywiście mylić - że w moich remiksach literatury, bo nie są to wersje wykonywane nuta po nucie, tylko remiksy i covery, pozostaję jakoś wierny autorom. I właśnie o to "jakoś" idzie. Nie wiem, czy p. Klata ma żonę, ale wyobrażam sobie, że mógłby mieć, a ona byłaby mu wierna "jakoś". Dajmy na to tylko w poniedziałki albo i nawet przez trzy dni w tygodniu. A jakby go zdradziła tylko pięć razy w kwartale, to już byłaby wierna czy nadal tylko wierna jakoś?

Dla p. Klaty jego "Fantasty" wg Juliusza Słowackiego, w którym to spektaklu Rzecznicka (której, przypomnę, nie ma u wieszcza) przy piosence "Czerwone maki na Monte Cassino" najpierw z amerykańskim żołnierzem tańczy, a potem uprawia seks, to wciąż wierność "jakaś". A skąd obcy jurny żołnierz z Kraju Wolności ma wiedzieć, że tego się nie tańczy? - pyta p. Klata. Oczywiście pytania o to, co obcy jurny żołnierz z Kraju Wolności robi w dziele Słowackiego wysłanniczka "Polityki" nie stawia. Widać tam takim pytaniom nie dają "Paszportu". I to jest owa mentalna jakoś (ć) klatopodobnych.

A, niestety, zaraza się rozprzestrzenia: Tylko czekać, jak wejdzie do filharmonii, bo w operze już się zaczęło. Tam są dopiero możliwości na remiksy i covery. Kawałek z Bacha, trochę z Wagnera, jakiś przebój z Eurowizji, do tego Sex Pistols, a może i "Czerwone maki..." się załapią, i jeszcze dawka jazzu z lat 60. zmiksowanego przez innych laureatów "Paszportu" - didżejów o nazwie nomen omen Skalpel. Oni już z lekkością i wdziękiem przytną tradycję do nowoczesności. I mogą sobie Stare Wuje, jak chce Klata, bronić Bacha. To się ich zepchnie do ideolonarożnika, dowodząc, że to reakcja części środowisk związanych z prawicą, jak osobliwie kwili p. Klata.

Oczywiście p. Klacie i klatofanom znacznie łatwiej rozmawiać na tym poziomie. Bo inaczej, cóż pozostaje, skoro nawet wspomniany Łukasz Drewniak (nie Paweł Głowacki!) o ostatnim wyrobie Klaty w Starym Teatrze "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" pisze: Niestety, Klatę ciągnie w stronę gadżetów (...) psychologiczne granie to pięta achillesowa krakowskiego spektaklu. Jej objawem są kulawe sceny, schematycznie rozpisane sytuacje (...) Chwilami przykro patrzeć na kołkowate aktorstwo Katarzyny Warnke, Huberta Zduniaka, Wojciecha Kalarusa.

I tak dochodzimy do istoty: otóż nie o klatofobię tu idzie, a o sceniczną kołkofobię idzie jak najbardziej. Kołkofobem mogę być. Zwłaszcza że Klata to przypadek niejedyny. Tak, tak. Niemało ich - niestety. I coraz bardziej widać, że spór będzie nabierał na sile. Podział idzie morderczy; dostrzegasz hochsztaplerkę i hucpę i już jesteś nie tylko fobem, ale i autorem chamskich komentarzy, a jakby tego jeszcze było mało, zestawią cię z "Naszym Dziennikiem". I tu mówię basta! Kołkofobem mogę być. Obrażać się nie pozwalam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji