Artykuły

Jasełka, a sprawa polska

Nie, wcale nie ironizuję przyjmując taki tytuł dla opisu wrażeń, jakie nasuwa "Betleem polskie" Lucjana Rydla - ostatnia premiera w Teatrze Polskim w Szczecinie. Po pierwsze budzi ono właśnie podziw dla Rydla za tak znakomite połączenie ludowej tradycji bożonarodzeniowej z historią polską i polską rzeczywistością w latach niewoli, za tak ogromny ładunek patriotyzmu, przenikający ten utwór. Po drugie - zaskoczenie: jak to się mogło zdarzyć, że w naszym powojennym teatrze, "Betleem" zo­stało zapomniane na całe 35-lecie?

Jakiekolwiek byłyby przyczyny tej niepamięci, nie mogą one usprawiedliwiać teatru, tym większa chwała Henrykowi Giżyckiemu, że jako pierwszy po wojnie wystawił "Betleem" w 1979 r. w nowo­huckim Teatrze Ludowym, którym od tegoż roku kieruje.

Tamto nowohuckie "Betleem" sta­ło się momentalnie głośnym wy­darzeniem, rychło też rydlowskie jasełka znalazły się na innych pol­skich scenach, ostatnio niemal rów­nocześnie w Łodzi, Gdańsku i Rzeszowie.

Szczecińskie przedstawienie zrea­lizowali gościnnie twórcy inscenizacji w Nowej Hucie: Henryk Gi­życki - reżyseria i układ tekstu, Józef Napiórkowski - scenografia, Jacek Tomasik - choreografii i Jolanta Szczerba-Kanik - opracowanie muzyczne. Już sam ten fakt, biorąc pod uwagę sukces Teatru Ludowego, przy wszystkich możli­wych różnicach między jednym a drugim spektaklem, wystawia niejako znak jakości widowisku, które mamy możliwość oglądać w Szcze­cinie.

"Betleem polskie", od momentu powstania, to jest od 1904 r. ma swoją bogatą historię na scenach polskich, tak w okresie zaborów, jak i po odzyskaniu niepodległo­ści: grali w nim najwybitniejsi aktorzy. Pod kierunkiem samego Rydla grał je również amatorski zespół wieśniaczy w podkrakowskich Toniach - dokąd poeta przeniósł się z Bronowie - i to przedstawienie, w wiejskiej szopie, stało się atrakcją dla Krakowa.

Giżycki swoją inscenizacją nawiązuje właśnie do tego wiejskiego widowiska. Głównym elementem dekoracji na scenie Teatru Polskiego jest bowiem szopa i to ona, jej wnętrze jest jak gdyby właściwą sceną tych jasełek. Jak­by dla zaakcentowania ludowości owych tradycji, Giżycki do­pisał do tekstu Rydla prolog, wprowadzając w nim na scenę grupę kolędników z szopką, zapowiadających swoją pieśnią właściwe wido­wisko ("...Przychodzimy dziś do was z nie lada kolędą, ciekawe tu rzeczy przedstawiać się będą").

To wprowadzenie nasuwa naszej wyobraźni nieodparte skojarzenie z autentyczną, ludową szopką w wy­konaniu wiejskich kolędników. To wszystko zaś, co potem następuje jest konsekwentnie utrzymane w takiej konwencji, a zarazem ujęte w ramy artystycznej wizji, przemyślanej w swoim kształcie i środ kach wyrazu. Założona z góry zapowiedzią kolędników umowność akcji scenicznej podnosi jej urok zamierzonego prymitywizmu. Nad szopą widzimy więc wyraźnie sztucznie migocące gwiazdy, a pod nią chrapiących pasterzy. Jeden, Maciek (Grzegorz Marchwicki),nie śpi, śpiewa ludową piosenkę, u wtedy nad szopą, w blasku światła, ukazują się postacie aniołów. Pły­nie kolęda: "Bóg się rodzi..." Ma­ciek budzi pozostałych pasterzy.

Aniołowie, jak to w szopce, są "udawani", co podkreślają ich wy­raźnie sztuczne skrzydła. Tylko pa­sterze są "naturalni", oni to prze­cież - lud - wraz z innymi ko­lędnikami "przedstawiają" publicz­ności zapowiadane widowisko.

Akcja, która następuje, stwarza okazję do odśpiewania kolejnych. kolęd: "Gdy się Chrystus rodzi...", "Bracia, patrzcie jeno...", "Idźmy wszyscy do stajenki..." Nie tylko zresztą kolęd. Jest też sposobność, aby stary Bartos (Antoni Szubarczyk), odśpiewał krotochwilną pio­senkę "Złego Ewa narobiła". Jest jeszcze interludium z Żydem i Góralem i oto otwierają się wrota szopy, a w niej Herod ze swoją świtą, tyle że nie taki egzotycz­ny Herod, jakiego niegdyś można było oglądać, w każdych innych jasełkach.

Herod Rydla, to po prostu znie­nawidzony Kajzer zaborca, ciemiężca ludu polskiego, a jego gwardia przyboczna, to pruscy żołdacy w pikielhaubach. To Herod (Andrzej Oryl) głosi jakże aktualne wtedy i dotkliwe dla Polaków pod uciskiem pruskim nakazy:

Ukaz wydaj surowy,

Że w szkole ni urzędzie

Już im nie wolno będzie

Użyć ojczystej mowy.

Ich dziatwę buntowniczą

W szkołach nauczyciele

W naszej mowie niech ćwiczą:

Opór przed tą nauką

Niechaj karzą na ciele,

Niech katują, niech tłuką!

Poznajemy, o kim mowa: o dzie­ciach Wrześni. Innym okrucieństwem tego Heroda jest rugowanie polskiego chłopa z jego ziemi i osadzanie na niej pruskich koloni­stów. Ale dla ciemiężonego ludu nadzieją jest betlejemskie wyda­rzenie, natchnieni odwagą ogładza­ją je przed Herodem-Kajzerem ("Dzisiaj w Berlejem...") i rzeczy­wiście - przed jego siepaczami, osłania ich anielskie "wojsko". Później, zgodnie już z jasełkową tradycją, Heroda spotyka oczywiś­cie haniebny koniec. Szuka bezsku­tecznie ratunku u Diabła, a wresz­cie ginie od kosy Śmierci. Muzyka, przy której tańczą nad swoją ofia­rą, ma melodię kujawiaka. Śmierć (Lidia Bartnik) i Diabeł (Jacek Gierczak), to w tym przedstawie­niu postacie najbardziej wierne z zapożyczeń z rytuału ludowej szop­ki. Diabeł zresztą ożywia je do końca, myszkując nieustannie na scenie w bezskutecznym poszukiwaniu dalszych ofiar.

Tę część przedstawienia kończy całkiem świeckie interludium z Dziadkiem-żebrakiem w udanym wykonaniu Mariana Noska. Tu warto wspomnieć, że piosenka dziadowska z "Betleem" ("O ja biedny dziad, co ja będę jadł...") zrobiła niegdyś prawdziwą karierę, wcho­dząc w powszechny obieg reper­tuaru ludowego, co pamiętam jesz­cze z dzieciństwa.

Drugą część rozpoczyna scena z Żydem (Mieczysław Franaszek) i Diabłem, a z nimi Twardowskim (Mieczysław Banasik). Twardowski w "Betleem" - dostojny szlachcic w bogatym kontuszu, to przypom­nienie dawnej świetności Polski i przywołanie przygnębiającej rzeczywistości ("W Gdańsku Prusak, car w Warszawie, Austriak w Krako­wie"). I zapowiedź tego, co w rydlowskich jasełkach najważniejsze - sprawa Polski. Sprawa, dla po­kazania której, można sądzić, wy­darzenie betlejemskie i jasełkowy obrzęd posłużył Rydlowi jako pretekst a zarazem najbardziej no­śną i możliwą do posłużenia się w tamtych czasach formą.

Otwiera się szopa, a w niej Mat­ka Boska (Joanna Tomasik) z Dzie­ciątkiem i święty Józef (Tadeusz Żuchniewski). Oboje w góralskich strojach. Przychodzi lud z darami, kolędy przeplatają się z siarczy­stym zbójnickim i krakowiakiem, których rytmy poruszają nawet Świętą Rodzinę i aniołów. Podob­nie, jak Herod, trzej królowie też nie są egzotycznymi władcami, a największymi twórcami polskiej potęgi i chwały: Kazimierz Wielki (Jerzy Wąsowicz), Jagiełło (Andrzej Szczytko) wraz z Jadwiga (Lidia Bartnik) i Sobieski (Karol Stęp­kowski). W korowodzie postaci - symboli naszej historii znajdują się też: Konfederat Barski (Jacek Po­laczek), Kosynier (Mieczysław Ba­nasik), Legionista Dąbrowskiego (B. A. Janiszewski), Ułan z 1831 r. i Powstaniec z 1863 r. - reprezen­tanci walk o niepodległość. Każdy ma na ten temat odnośną kwestię. W modlitwie Mieszczki z Poznań­skiego jeszcze raz wraca sprawa ucisku pruskiego:

Zlituj się Matko i wejrzyj na

Księstwo,

Ubłagaj za nas boskie swoje

dziecko,

Niech naszym dzieciom siłę da

i męstwo,

Niech skruszy przemoc i siłę

niemiecką!

O wolnej Polsce jest wreszcie w końcowej modlitwie Matki Boskiej i kolędzie. Takie jasełka, pełne życia, ludo­wego humoru i werwy, muzyki, zarazem bawią i wzruszają, jako wy­mowne przesłanie patriotycznej myśli. W czasach Rydla miały one oczywiście większą wagę, większy rezonans i większą spełniały rolę. Okazało się przecież, że warto je przypomnieć dzisiaj, zwłaszcza w tak udanym kształcie, jaki zapro­ponował Giżycki. "Betleem" w Teatrze Polskim cieszy się zasłużonym powodzeniem u publiczności i w pełni podzielam to uznanie. Nieza­leżnie od tego, sadzę, "Betleem" nie może rozgrzeszać Teatru Polskiego z jego ostatnio ujawnionych słabo­ści, ani też rozwiewać niepokojów o jego program ideowy i artystycz­ny, którego, jak dotąd, nie widać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji