Siedmiu wspaniałych w internacie
Jerzy Jarocki (ur. 1929), jeden z najwybitniejszych twórców polskiego teatru. Ukończył wydział aktorski PWST w Krakowie i reżyserię na moskiewskim GITIS. Debiutował w 1957 r. "Balem manekinów" Jasieńskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Od 1962 r. związany etatowo ze Starym Teatrem w Krakowie. W latach 1958-72 realizuje przedstawienia w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, w latach 1972-82 w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, od 1992 r. współpracuje z wrocławskim Teatrem Polskim. Profesor PWST w Krakowie.
Za granicą reżyserował: w Zurychu, Monachium, Amsterdamie, Belgradzie, Norymberdze, Bonn. Laureat wielu nagród na festiwalach krajowych i zagranicznych. Ważniejsze przedstawienia: "Matka", "Szewcy" Witkacego, "Ślub" Gombrowicza, "Na czworakach", "Starsza kobieta wysiaduje", "Pułapka" Różewicza, "Paternoster" Kajzara, "Trzy siostry", "Płatonow" Czechowa, "Proces" Kafki, "Król Lear" Szekspira, "Życie snem" Calderona, "Zmierzch" Babla, "Kasia z Heilbronnu" Kleista.
Maria Dębicz: Jak narodził się pomysł przedstawienia "Historia PRL według Mrożka"?
Jerzy Jarocki: Bardzo trudno w środku pracy, w trakcie prób, a więc w trakcie pytań stawianych jeszcze sobie samemu, odpowiedzieć na to pytanie. Zwykle coś się wlecze za nami, jakiś dawny pomysł, jakaś potrzeba nie do końca przejrzysta i nie do końca sprecyzowana. Kiedyś, jesienią 1978 roku, rozpocząłem w Starym Teatrze próby "Snu o Bezgrzesznej" ... wielkiego, wielowątkowego przedstawienia, rozpisanego na wiele miejsc akcji w Starym Teatrze, granego też w Warszawie w czasie Spotkań Teatralnych w Teatrze Dramatycznym i w innych salach Pałacu Kultury.
Ogromna i nie zauważona prawie zupełnie praca scenografa Jerzego Juka-Kowarskiego. Mogłoby się wydawać, że okolicznością sprzyjającą była 60. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku.
Ale premiera była w styczniu 1979, a nie na rocznicę.
Tak, spóźniliśmy się. Nie byliśmy gotowi na 11 listopada 1978. Ale nie w tym rzecz. Chciałem powiedzieć, że wtedy pomysł mój był stary i nie miał nic wspólnego z rocznicowymi okolicznościami. Od wielu bowiem lat intrygowała mnie zapomniana i niezbyt udana sztuka Żeromskiego "Biała rękawiczka". Wielokrotnie wy róbowywałem w PWST w Krakowie ze studentami rozmaite sceny, raz cały akt.
W tej "Białej rękawiczce" Żeromski przygląda się z fascynacją i z pewnym przerażeniem temu, co działo się ze świeżo odzyskaną niepodległością II Rzeczypospolitej w początkach lat dwudziestych. "Biała rękawiczka", Żeromski, historia - to wszystko doprowadziło mnie do "Snu o Bezgrzesznej". I może jakieś przeczucia, że właśnie wtedy to powinno być pokazane.
A jakie przeczucia doprowadziły do "Historii PRL według Mrożka"?
Zapewne teraz z tym scenariuszem i przedstawieniem jest jakoś podobnie. Od początku, to znaczy od 1958 roku, kiedy wystawiłem pierwszą sztukę Mrożka -"Policję" i później w czasie kolejnych realizacji jego sztuk, takich jak "Tango", "Rzeźnia", a zwłaszcza "Pieszo" i "Portret", było, nie tylko dla mnie, jasne, że Mrożek pisze własną, przez swoje okulary widzianą historię Polski i Polaków. Mrożek napisał także "Alfę", sztukę niby to o Wałęsie internowanym w Arłamowie, ale oczywiście - jak to u Mrożka - wcale nie o Wałęsie... Ale, jak to u Mrożka, na pewno o nas i o stanie wojennym w Polsce w 1981 roku. Z jednej strony, przyznawałem rację Janowi Błońskiemu, że sztuka jest chybiona - nie chciał jej Błoński poświęcić w swej książce więcej miejsca niż w przypisie. Z drugiej strony, sztuka była dla mnie jakąś prowokacją, bo tylko on - Mrożek - miał refleks, odwagę i potrzebę natychmiastowej reakcji na gwałt. Myślę, że istnienie "Alfy", jej lektura przyczyniły się, podobnie jak kiedyś "Biała rękawiczka", do skrystalizowania się pierwszego pomysłu na scenariusz "Historii PRL według Mrożka". Prawie dwa lata temu otrzymałem od niego autorskie błogosławieństwo, ale rozmaite przerwy w życiorysie odwlekały właściwą pracę nad tym tekstem i dlatego dwukrotnie przerywałem próby we wrocławskim Teatrze Polskim.
Widzę pewną różnicę między pierwszą wersją scenariusza a tą drugą, z którą przystąpił pan do prób tej jesieni.
Już w pierwszej wersji rzecz była rozpięta między "Pieszo", którego akcja toczy się gdzieś między 1944 a 1945 rokiem, a "Alfą", gdzie akcja dotyczy lat 1981-1982. Pierwsza wersja zresztą, bardziej niż obecna, żywiła się tekstami z obydwu tych sztuk. Czas stanu wojennego był czasem realnym, a zdarzenia z "Pieszo" miały charakter wspomnieniowy. Podobnie jak teraz dużą rolę miał odgrywać element muzyczny - liczne cytaty śpiewanych i granych utworów. Najważniejsze dyskusje o przyszłym kształcie przedstawienia, nawet w czasie moich szpitalnych przystanków, prowadziłem znowu z Jerzym Jukiem-Kowarskim. To on mnie namawiał na wymianę Arłamowa na miejsce odosobnienia bardziej "przeciętne", dla mniej eksponowanych internowanych. W czasie późniejszych prób kolejne sceny z "Alfy" i "Pieszo" "eliminowały" się same. W końcu na głównych prawie bohaterów scenariusza wyrasta "siedmiu wspaniałych" anonimowych internowanych, zamkniętych w jakimś "internacie".
W "Śnie o Bezgrzesznej", o ile pamiętam, nie pozostał żaden tekst z "Białej rękawiczki"?
Podobnie tutaj. Sam bohater "Alfy" pokazuje się przelotnie w jednej z końcowych scen. Pozostał Beta I z paroma kwestiami i ważnym monologiem. Postacie te nie są historyczne, chociaż, jak powiada Mrożek we wstępie do jednej ze swoich sztuk: "postać ta jest całkowicie autorskim tworem, co nie wyklucza, że różne elementy tej postaci są rzeczywiste, a niektóre są na pewno rzeczywiste". Kiedy więc ostatecznie toczy się akcja "Historii..."? Czy można to sprecyzować?
Mrożek z tejże "przedmowy": "chociaż koordynacja czasów i akcji w tej sztuce wytrzymuje próbę prawdopodobieństwa, sztuka ta nie pretenduje do kategorii dokumentu historycznego". To podstawowe stwierdzenie, które muszę rozciągnąć na potrzeby tej inscenizacji. To nie dokument, chociaż zawiera, oprócz tekstów Mrożka ze sztuk, opowiadań i felietonów, także mikroskopijne wstawki dokumentalne, np. list internowanego Antoniego Pawlaka do komendanta obozu internowanych o prawo napisania wiersza. Cytowane są teksty pieśni i piosenek itp. Można by przyjąć, że lata stanu wojennego, 1981-1982 są podstawowym czasem akcji, a cała reszta to sny, zwidy, wspomnienia, koszmary poszczególnych internowanych. Można, ale nie zawsze trzeba. Nie chciałbym tak zawęzić możliwości skojarzeń. Chciałbym widzowi dać większą swobodę w układaniu tego pasjansa. Może to nawet lepszy tytuł - "Pasjans polski"... Znów cytuję Mrożka: "w gorszej sytuacji są te utwory, w których fakty historyczne sprawdzalne i fakty zmyślone, choć prawdopodobne, są tak przemieszane, że czytelnik nieustannie zbijany jest z tropu". Mam nadzieję, że będzie to sytuacja jedynie gorsza, ale nie beznadziejna.
Co może pan powiedzieć o bohaterach "Historii...", wziętych z różnych sztuk Mrożka?
Niektóre postacie, na przykład Superiusz-Internowany I - Anatol, Syn - Internowany II, Nauczyciel - Bartodziej, wchodzą w pewne zależności, grają je ci sami aktorzy. I nieprzypadkowo. Taka zależność to, oczywiście, nie ciągłość biograficzna, to zbieżność bardziej teoretyczna - kontynuacja postaw, poglądów, sposobów myślenia, bądź sygnał możliwości pewnej ewolucji myślenia, na przykład Porucznik Zieliński - Internowany V. To nie jest chronologia, to jest pewna wewnętrzna logika. Wracając zaś do pani pierwszego pytania o sam pomysł przedstawienia. Co jakiś czas odzywa się potrzeba porozmawiania o nas, o nas w teraźniejszości, przeszłości i przyszłości.
I wtedy powstają takie spektakle, jak "Sen o Bezgrzesznej", "Życie snem" Calderona, "Mord w katedrze" Eliota, "Portret"?
I parę innych. "Na czworakach" Różewicza, wrocławska "Stara kobieta wysiaduje"...
Czy pasjans wychodzi?
Dzisiaj, przed premierą? Myślę, że wyjdzie wtedy, jak się nie sprawdzi. Jeśli w życiu, czyli naprawdę, nie sprawdzą się jego smętne tony i posępne przeczucia.