Artykuły

Uwaga, talent na scenie

"Czyż nie dobija się koni?" Horace'a McCoya w reż. Małgorzaty Talarczyk - dyplom IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Spektakl "Czyż nie dobija się koni" w wykonaniu adeptów Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni jest zadziwiająco aktualny.

Przedstawienie dyplomowe adeptów sztuki aktorskiej jest zawsze wielkim wydarzeniem. Zdany egzamin to dla słuchaczy Państwowego Policealnego Studium Wokalno-Aktorskiego przy Teatrze Muzycznym w Gdyni przepustka na scenę i do kariery, oby wspaniałej. W poniedziałek odbyła się premiera sztuki "Czyż nie dobija się koni", w reżyserii i adaptacji Małgorzaty Talarczyk, zrealizowana na podstawie powieści Horace'a McCoy'a o tym samym tytule. Spektakl ten 14 czerwca oglądać ma ministerialna komisja, która zdecyduje kto zostanie dyplomowanym aktorem. Na premierę przybyli aktorzy Teatru Wybrzeże w Gdańsku i Teatru Miejskiego w Gdyni, zapewne aby podtrzymać na duchu młodszych kolegów i... zobaczyć jaka konkurencja im rośnie.

Znana aktorka Małgorzata Talarczyk miała trudne zadanie, musiała przede wszystkim pokazać wokalne, aktorskie i taneczne talenty 16 młodych ludzi. Dać im szansę, aby zabłysnęli na scenie. Udało się jej znakomicie, ale ku mojemu zaskoczeniu Małgorzata Talarczy zabłysnęła także jako reżyser.

Jest w spektaklu kilka scen, które pozostaną w pamięci widzów, np. rozmowa aktorów podczas gry w ping-ponga nad leżącą na stole postacią. Pomysłowe jest jednoczesne rozgrywanie akcji na kilku planach niewielkiej Sceny Kameralnej, budowanie rosnącego napięcie aż do tragicznego finału.

Wspólnie z choreografem Dariuszem Lewandowskim Małgorzata Talarczyk zaprojektowała niby teatralne zaplecze, a może szatnię, u góry mamy drucianą klatkę, pomieszczenie organizatorów maratonu. Nie jest wytwornie, to raczej podejrzana tancbuda.

Choć sztuka ukazuje czasy Wielkiego Kryzysu w Ameryce i młodych ludzi, którzy decydują się na udział w morderczym, oszukańczym maratonie tańca, aby wygrać 1500 dolarów, tekst w gdyńskim spektaklu brzmi zadziwiająco aktualnie. Może dlatego, że reżyser skupiła się na psychologii postaci, pokazała, że zarówno wtedy jak i dzisiaj trudne czasy sprawiają, że coraz częściej stajemy się bezwzględni, cwani i okrutni, w szalonej pogodni za karierą, pieniędzmi. Główni bohaterowie to Robert Severten (Paweł Draszba), młody chłopak próbujący wkręcić się do filmu jako statysta (choć marzy mu się reżyseria) i Gloria Beatty, która przyjechała tu w poszukiwaniu sławy. Poznają się przypadkiem na ulicy, Gloria namawia Roberta do udziału w maratonie, bo chce zostać gwiazdą filmową, ale jednocześnie nie chce już żyć i ciągle mówi o śmierci. "Dlaczego ci wszyscy bardzo mądrzy uczeni zawsze tylko kombinują, jak by przedłużyć życie, a nie wynajdą miłych sposobów skończenia z sobą. Na świecie musi być cholernie dużo ludzi takich jak ja, którzy chcą umrzeć, ale nie mają odwagi".

Dagmara Rybak zagrała Glorię prostymi środkami, wzrusza, to współczesna nastolatka zbuntowana, skrzywdzona przez ludzi, ale wciąż walcząca o zachowanie godności.

Publiczność gorąco oklaskiwała też Izabelę Pawletko jako Rosemary Loftus i Ewę Kłosowicz, która wcieliła się w postać ciężarnej Rubby Bates. Piękna muzyka i aranżacje są dziełem Artura Guzy. Właściwie powinno się wymienić wszystkich młodych ludzi, a są to: Joanna Aleksandrowicz, Dorota Przygoda, Klara Kotlarek, Katarzyna Kunicka, Paula Philipp, Wojciech Daniel, Michał Pasternak, Krzysztof Suszek, Jakub Badurka, Rafał Kozok i Bartosz Stawiński. Każdy ma w tym spektaklu swoje "pięć minut".

Czy zobaczymy ich w teatrach muzycznych i dramatycznych w Polsce, a może na gdyńskiej scenie, czas pokaże. Spektakl polecam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji