Artykuły

Marek Weiss: Uważniej słuchać głosu Kassandry

- Puenta tego spektaklu będzie jeszcze mocniejsza niż ta w "Strasznym dworze" - zapowiada reżyser Marek Weiss, przed premierą "Czarnej maski" Krzysztofa Pendereckiego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.

Przemysław Gulda: Po operze najbardziej tradycyjnej dla polskiej kultury, "Strasznym dworze", zdecydował się pan na pozycję na wskroś współczesną, "Czarną maskę" Krzysztofa Pendereckiego. Czym z punktu widzenia reżysera różni się praca nad materiałami należącymi do innych epok, innych czasów, innych porządków?

Marek Weiss: Z jednej strony wierzę, że każdy spektakl teatralny jest współczesny i bez względu na datę napisania dzieła czy kostium epoki o żywych ludziach na scenie powinno się myśleć jako o żyjących tu i teraz. Tak też należy ich reżyserować, czyli interpretować ich prawdę psychologiczną, zdolność do tworzenia metafor czy ustalać wzajemne relacje postaci. Z drugiej strony muzyka współczesna tworzy zupełnie inny klimat i estetykę niż muzyka Moniuszki. Stopień komplikacji jest więc w realizacji działa Pendereckiego nieporównywalnie trudniejszy i odpowiedzialność za wykonanie zadań, jakie stawia przed nami, znacznie większa.

Która z wielu warstw libretta i dramatu Gerharta Hauptmanna, na którego podstawie było stworzone, zainteresowała pana najbardziej?

- Dzieło Hauptmanna obdarzone jest profetyczną siłą, która w czasach, kiedy ujrzało światło dzienne, nie została doceniona. Europa cyklicznie staje w obliczu apokaliptycznej zagłady i za każdym razem lekceważy głos Kassandry, która ją przed tą zagładą ostrzega. Europa jest bogata, wyrafinowana intelektualnie i patrzy z wyższością na resztę świata. Nie przyjmuje do wiadomości, że coś mogłoby zburzyć ustalony przez nią porządek. Obawiam się, że w każdej epoce warto słuchać głosu Kassandry uważniej. Szczególnie jeśli przypomina, że nasze bogactwo wyrosło na niewolniczej pracy i może nas za to spotkać sprawiedliwa kara. To ostrzeżenie Hauptmanna jest aktualne również dzisiaj.

Maja Kleczewska w "Szczurach" w warszawskim Teatrze Powszechnym przeniosła tekst Hauptmanna do polskiej współczesności. Na ile uwspółcześniony będzie pański spektakl? Czy zachowa pan oryginalne miejsce i czas akcji, czyli dolnośląskie miasteczko po zakończeniu wojny 30-letniej?

- Miejsce i czas akcji to zawsze u mnie scena Opery Bałtyckiej. Kostiumy jak w "Strasznym Dworze" odnoszą się do epoki, w której autor umieścił akcję, ale to nie znaczy, że odtwarzamy wydarzenia z zamierzchłych czasów, które przecież nikogo dzisiaj nie obchodzą. Obchodzi nas tylko nasz dzień dzisiejszy. Tylko ten współczesny kontekst może w nas wywołać teatralne katharsis.

Głęboki konflikt społeczny - w tym przypadku wynikający z podstaw religijnych - zdaje się być dla twórcy, który jak pan zdaje się lubić tego typu okazje, niemal prowokacją do zabrania za pomocą spektaklu głosu na temat współczesności. Da się pan sprowokować?

- Myślę, że wyjaśniłem powyżej, dlaczego dam się sprowokować.

Jakie są największe trudności, z jakimi konfrontuje inscenizatorów swojej opery Krzysztof Penderecki? Który z elementów spektaklu wymaga szczególnego wysiłku od pana, innych współtwórców czy obsady?

- Muzyka, muzyka i jeszcze raz muzyka. To najtrudniejsze dzieło, jakie miałem zaszczyt realizować. Myślę, że potwierdzą to również wykonawcy. Orkiestrę musieliśmy zwiększyć o jedną trzecią. Dlatego zastosowałem swój wynalazek grania na proscenium przed ścianą orkiestry, bo w żadnym razie nie zmieścilibyśmy się w kanale. To już trzeci raz w Operze Bałtyckiej, ale na pocieszenie mogę obiecać, że ostatni. Myślę, że nadejdzie na tej scenie czas pięknych dekoracji i publiczność wreszcie doczeka się relaksującej iluzji.

W "Strasznym dworze" wprowadził pan na scenę - w mocno zaskakujący sposób - tancerzy Bałtyckiego Teatru Tańca. Czy zatańczą także w "Czarnej masce?"

- Nie wyobrażam sobie swojego teatru bez BTT, ale mam nadzieję, że życzliwi obserwatorzy dostrzegają, że taniec nie jest u mnie wyłącznie ozdobą dla tych, którzy nie słyszą piękna śpiewu, lecz niezbędnym elementem tworzenia napięcia i znaczeń scenicznych, tak jak to było w "Strasznym dworze". Tym razem puenta wniesiona przez nasz teatr tańca będzie jeszcze mocniejsza. Bez nich ten spektakl i jego przesłanie byłyby niemożliwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji