Artykuły

Najlepszy musical sezonu zobaczycie w Chorzowie


Na afisz Teatru Rozrywki wreszcie trafił znakomicie zrealizowany spektakl muzyczny. To Młody Frankenstein w reżyserii Jacka Bończyka z Arturem Święsem w tytułowej roli.

Jest zabawne, naładowanie odniesieniami do erotyki libretto. Są piosenki wesołe, nieźle zaaranżowane i wpadające w ucho oraz świetna choreografia, równie znakomicie odtańczona przez zespół baletowy. Wielkie brawa należą także się twórcom fantastycznej scenografii, która zmienia się co rusz niczym w kalejdoskopie. To scenografia właśnie, na równi z aktorami, rządzi na scenie, ponieważ tworzy niesamowity klimat z każdą kolejną sceną. Monumentalność i przepych wizualny to jednak w teatrze rozrywkowym bardzo ważny, jeżeli nie najważniejszy, element. I Młody Frankenstein jest tego potwierdzeniem.

Aktorstwo? Znakomite, a jakże. W obsadzie, prócz wybornego Artura Święsa, który jak zawsze czaruje swoim głębokim głosem, uwagę zwraca oczywiście obdarzona nieziemskim wokalem Wioletta Białk. Prym wiodą także znana dobrze publiczności Maria Meyer, gwiazda chorzowskiej sceny, a także — dobry jak zwykle — Kamil Franczak oraz zdolna Anna Surma. I Dariusz Niebudek, który naprawdę jest nie do poznania!

Nie mogę się nachwalić tej realizacji, ponieważ jest to spektakl, na który widzowie regularnie przychodzący do Teatru Rozrywki czekali co najmniej od kilku sezonów. Jasne, zdarzały się produkcje bardzo dobre, jak zjawiskowa pod względem scenograficznym Niedziela w Parku z Georgem, mądre i wciągające Przebudzenie wiosny czy też niedawny Billy Elliot. Ale musicalu z „prawdziwego zdarzenia", czyli takiego, po obejrzeniu którego opadłyby nam z zachwytu szczęki, dawno na tych deskach nie było.

Teraz, na szczęście, sytuacja ta uległa zmianie. Taki jest Młody Frankenstein — wspólne dzieło Mela Brooksa i Thomasa Meehana, twórców równie przebojowych Producentów, którzy niegdyś także gościli w repertuarze Teatru Rozrywki. Realizatorzy postanowili trochę ponaigrywać się z konwencji filmów grozy i romantycznej powieści gotyckiej. Zdystansowali się do mitu o dobrym potworze, powołanym do życia przez szalonego doktora. Z przerażającej opowieści uczynili wyborny żart sceniczny.

Trzeba bowiem dobitnie zaznaczyć, że Młody Frankenstein to musical, w którym chodzi jedynie o dobrą zabawę. I nic więcej. Warto też zapamiętać przesłanie, które mówi o tym, żeby się kochać i śmiać. No bo cóż może być ważniejszego nad owe dwie czynności? Motto to realizowane jest w sposób śmieszny i z dystansem od samego początku. Widzowie, którzy nie zaakceptują tej parodystycznej konwencji, mogą mieć problem z odbiorem musicalu. Dlatego też warto przed pójściem do teatru uzmysłowić sobie, że idzie się tam po to, by oddać się we władanie na trzy godziny wizualnej, słownej i muzycznej rozpuście.

Znakomite są niektóre, choreograficznie rozbudowane, sceny. Jarzące się żaróweczki, mieniące się na srebrno kostiumy tancerek, kolorowe pióra, będące ozdobą aktorów — to naprawdę robi wielkie wrażenie! A ucho cieszą niezwykle trafnie przetłumaczone przez Grzegorza Wasowskiego dialogi oraz słowa piosenek, które przełożył reżyser Jacek Bończyk. W ich aranżach zaś pobrzmiewają czasem znajome z innych musicali nuty. Bo tutaj wszystko jest zabawą, co reżyser udowadnia co rusz swoją arcyudaną inscenizacją.

Młody Frankenstein powróci do repertuaru Teatru Rozrywki w czerwcu. Będzie go można zobaczyć tylko 3 razy przed przerwą wakacyjną: 3, 4 i 5 czerwca. Warto więc sobie zarezerwować bilety już teraz. Nie pożałujecie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji