Artykuły

Na wysokich obrotach

- Cieszę się, że coraz częściej nie muszę jeździć na castingi, że wystarczy telefon z propozycjami. Castingi są mocno mylące i moim zdaniem niepotrzebne - mówi ANITA SOKOŁOWSKA, aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie, grająca także w łódzkim Teatrze Nowym.

Popularna aktorka serialowa i teatralna. Najpierw zasłynęła jako Stefcia w serialu "Trędowata", później jako Ofelia w "Hamlecie", a teraz jako Lena, lekarka stażystka w serialu "Na dobre i na złe". W najnowszej premierze Teatru Nowego w Łodzi "Nieprzyjaciel" zagrała główną rolę kobiecą, hrabinę Elżbietę [na zdjęciu].

Bohdan Gadomski: Spodziewała się pani niedobrych recenzji po "Nieprzyjacielu"?

Anita Sokołowska: Podejrzewałam, że odbiór tego spektaklu może być bardzo różny, dlatego, że tematy, które porusza ta sztuka, są trudne. Trafiają do ludzi, ale niełatwo jest przenieść je na język teatralny.

Nie miała pani świadomości porażki tego spektaklu?

- Nie. Bardzo chciałam, żeby nam się udało i robiłam wszystko, żeby poruszane tematy, wypowiadane kwestie trafiły do widzów. Próbowałam konstruować postać Elżbiety tak, by była mimo wszystko jasna i czytelna. Wszyscy staraliśmy się wydobywać jak najwięcej informacji o człowieku, ale nie w literackim ujęciu, lecz takim, który pomógłby zrozumieć widzowi to, co się dzieje na scenie. "Nieprzyjaciel" jest ważnym spektaklem z punktu widzenia sensu, jaki w nim jest zawarty. Sukcesem jest, że młodzi ludzie oglądający przedstawienie zastanawiali się nad sobą. Cieszę się na kolejne spektakle, które będę grała, bo czuję, jak powinnam lepiej poprowadzić postać Elżbiety.

Na co dzień jest pani na etacie w warszawskim Teatrze Współczesnym, czy będzie pani jeszcze grała w Teatrze Nowym w Łodzi?

- Nie wiem. Nie mówię nie, nie mówię tak. Ale aktorowi potrzebne są różne doświadczenia, spotkania z różnymi ludźmi, praca w różnych teatrach.

Co robi pani w Teatrze Współczesnym w Warszawie?

- Na razie czekam w bloku startowym, jak spora część młodych aktorów w tej placówce.

Bardziej interesuje panią teatr czy praca w serialu?

- Przede wszystkim teatr, bo chociaż praca w serialu jest ciekawa i miła, a finanse zupełnie inne niż w teatrze, to serial jest ulotną rzeczą, gdyż gra się tam zaledwie 20-30-sekundowe scenki. Natomiast teatr to zupełnie inny charakter pracy, która daje podstawę, ciągłość warsztatu, ciągłość pracy nad sobą, wzbogacanie siebie jako artysty i jako człowieka.

Najlepszy aktor serialowy może być przeciętny w teatrze i odwrotnie, bo w obu przypadkach obowiązują odmienne techniki grania, prawda?

- Tak. Kamera rządzi się swoimi prawami, jednych ludzi lubi, innych nie. Dlatego na Zachodzie obowiązuje rozgraniczenie na aktorów serialowych, filmowych i teatralnych, ale nie chciałabym, żeby podobnie było u nas w Polsce, bo ciekawiej jest poruszać się w rożnych materiach.

Dzięki roli Leny w serialu "Na dobre i na złe" zdobyła pani ogólnopolską popularność. Czy w związku z tym nie odczuwa pani, że utraciła swoją prywatność?

- Niestety, dlatego na spotkanie z panem przyszłam w czapce z daszkiem. Czuję na sobie spojrzenia ludzi np. gdy kupuję sobie bułkę w przejściu podziemnym. Widząc to, dziwią się, jak aktorka może w takim miejscu kupować bułkę?! Lubię się czuć na luzie, ale niestety, nie mogę. Wszystko zależy od kultury ludzi, bo niektórzy są natarczywi i wtedy takie spotkanie przestaje być przyjemne.

Lubi pani Lenę z "Na dobre i na złe"?

- Lubię Lenę, ale znam tylko tę, którą do tej pory zagrałam. Nie znam tej, która pojawi się w dalszych odcinkach serialu.

Szybko uczy się pani tekstu na pamięć?

- Dwa razy przeczytam i już mogę grać. Praca w serialu ćwiczy pamięć.

Ile w was jest wspólnych bądź podobnych cech?

- Dużo jest podobieństw, szczególnie teraz. Na początku Lena była młodą osobą z pretensjami do świata i do życia, co mnie nie za bardzo się podobało. Później scenarzyści złagodzili Lenę i teraz mamy więcej wspólnych emocji.

Czy rola w tak długim serialu ogranicza inne propozycje dla pani?

- I tak, i nie. Zawodowo cały czas pracuję, ciągle jestem aktywna. Mam ciągłość serialową i teatralną, a niektóre koleżanki i koledzy są od kilku lat bez pracy. Aktor musi być czynny, bo gdy ma długą przerwę w graniu, to wiele rzeczy zapomina, powoli umiera zawodowo. Każdy producent ma swoich aktorów, reprezentujących jego serial, i ciężko mu jest dzielić się z innymi wypromowanymi przez siebie aktorami. Cieszę się, że coraz częściej nie muszę jeździć na castingi, że wystarczy telefon z propozycjami. Castingi są mocno mylące i moim zdaniem niepotrzebne.

Czy tej zimy była pani na nartach?

- Byłam w Dolomitach włoskich, tylko na chwilę, bo miałam próby w teatrze. Uwielbiam jeździć na nartach.

W jaką piłkę pani gra?

- W siatkową, ale także w nożną z moim bratankiem i braćmi ciotecznymi. W wakacje, u mamy na działce, kopię piłkę i biegam za nią jak szalona.

Za co lubi pani gry planszowe?

- Za możliwość dużej zabawy, za przeniesienie się w inną przestrzeń.

W jaki sposób najlepiej się pani relaksuje?

- Mam różne sposoby. Czasem sprzątając dom, przy oglądaniu filmów w Mnie. Lubię pływać, często chodzę na basen. Picie gorącej czekolady też jest dla mnie relaksem.

Pani mąż jest fotografem, czy w związku z tym tylko on robi pani zdjęcia?

- Nie, Rafał zajmuje się fotografią reklamową (kalendarze, katalogi itp.), dlatego zdjęcia robi mi rzadko. Ale mam fotosy z jednej jego sesji, poświęconej tylko mnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji