Spór o Metro obraca się wokół kieszeni
- Nie ma żadnej sprawy "Metra" - skwitował Piotr Cieślak, dyrektor "Dramatycznego", poproszony przez nas o wyjaśnienie przyczyn sporu między jego teatrem a właścicielem musicalu (Studiem Buffo), reprezentowanym przez Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosę.
Pod koniec listopada w artykule "Dramatyczny brak miejsca" informowaliśmy o zamiarze wymówienia przez Teatr Dramatyczny sceny musicalowi "Metro" od 1 stycznia 1995 r. - Już od roku mówiliśmy panom Józefowiczowi i Stokłosie, że ze względów technicznych dalsze prezentowanie tego przedstawienia na naszej scenie nie będzie możliwe - mówi Piotr Cieślak.
Dyrektor motywuje swoją decyzję kłopotami lokalowymi.
Z dwu teatralnych kieszeni na dekoracje jedną zajmuje w całości scenografia "Metra", w drugiej mieści się sześć innych spektakli.
Właściciele "Metra" uważają, że przedstawienie nie może być grane gdzie indziej, ponieważ inscenizacja została dostosowana do sceny obrotowej.
- Z "Metrem" jeżdżono do Francji i po całej Polsce. Scena
obrotowa nie stanowiła problemu - odpowiedział Piotr Cieślak. Dyrektor Teatru Dramatycznego uważa, że w Warszawie, gdzie wiele teatrów żyje z wynajmu sceny, można znaleźć nowe miejsce.
- Obecność "Metra" w "Dramatycznym" jest wygodna tylko dla jednej strony - twierdzi dyrektor.
W tekście "Dramatyczny brak miejsca" podaliśmy za Januszem Stokłosą informację o dodatkowym wynagrodzeniu, jakie otrzymują pracownicy "Dramatycznego" zatrudnieni przy obsłudze musicalu.
- "Metro" płaci takie same honoraria (doliczane do podstawowej pensji), jak my przy innych przedstawieniach - poinformował nas Piotr Cieślak.
Teatr Dramatyczny dużą część dotacji z budżetu miasta wydaje na czynsz. - "Metro" nie płaci ani czynszu, ani za wynajęcie miejsca na dekorację - dowiedzieliśmy się od Cieślaka.
Nadal nie wiadomo, czy w przyszłym roku Jan i Anka spotkają się w zainscenizowanym na scenie "Dramatycznego" metrze.