Artykuły

Moja historia - Małgorzata Socha

Jest jedną z najbardziej obiecujących polskich aktorek. Ale gra tylko na scenie, w życiu jest nieostrożnie szczera. Studia w warszawskiej Akademii Teatralnej sprawiły, że ma w sobie coraz więcej pokory. A kolejne doświadczenia traktuje jako lekcje od losu. Z Małgorzatą Sochą rozmawia Ewa Rosa.

- Pamiętasz moment, w którym poczułaś się dorosła?

- Nie uważam się za osobę dorosłą: nie mam dzieci, obowiązków rodzinnych, za nikogo nie czuję się odpowiedzialna... Mogę więc jeszcze trochę czuć się dzieckiem. Za to dobrze pamiętam moment, W którym poczułam się bardziej dorośle. To było na II roku studiów aktorskich, gdy kupiłam sobie samochód. Cieszyłam się z zakupu, a jednocześnie byłam przerażona. Zdałam sobie sprawę, że siadając za kierownicą, staję się odpowiedzialna za życie moich pasażerdw, A ja miałam prawo jazdy od dwóch miesięcy i nie byłam pewna swoich umiejętności jako kierowca! W tym momencie stałam się chyba bardziej dojrzała. I tak bardzo byłam wszystkim przejęta, że pierwsze trzy dni od zakupu w ogóle nie jeździłam.

- A ja myślałam, że powiesz o wyprowadzeniu się z domu!

- Wyprowadziłam się od rodziców dopiero kilka miesięcy temu. Kiedyś w końcu trzeba Wciąć pępowinę. Wynajęłam więc 46-metrowe mieszkanko pod Warszawą. Jest przytulne, słoneczne, z dużym tarasem, położone niedaleko lasu. Chociaż jest tylko wynajęte, czuję, że to jest mój dom, w którym mogę bałaganić i posprzątać, kiedy mam na to ochotę. Przy okazji przekonałam się, że jestem gospodynią domową. Co prawda nadzieję, że będę teraz prowadziła ione życie towarzyskie, ale na razie nie mam na to czasu. Na razie zaległości towarzyskie nadrabiam w prosty sposób - wiszę na telefonie. Jedna rozmowa może trwać nawet godzinę. A potem z niecierpliwością czekam na rachunek...

- Tak bardzo lubisz towarzystwo?

- Jestem zwierzęciem stadnym. Chociaż czasami, jak chyba większość ludzi, lubię pobyć sama. Daleko mi jednak do myśli typu: chciałabym wyjechać na bezludną wyspę, potrzebńy mi spokój, wyciszenie. Ja bardzo lubię potrzebuję ludzi. W dodatku jestem straszmą gadułą. A do tej pory zawsze byli przy fnnie rodzice i mój starszy brat Piotrek, który jest moim najlepszym przyjacielem.

- Lubisz spokojne życie czy jesteś żądna przygód?

- Spokojne. Tak naprawdę jestem domatorem, chociaż lubię, gdy wokół mnie coś się dzieje. Czasem odnoszę wrażenie, że przyciągam do siebie kłopoty, a dzień bez przygody, w moim przypadku, to dzień stracony. Kiedyś miałam przygody z samochodem, ciągle ipominałam, że kończy mi się benzyna. No i stawałam w szczerym polu... Teraz zdarza mi się to dużo rzadziej.

- Jesteś młodą, ambitną aktorką. Nie obawiasz się, że sztuka może przesłonić Ci codzienność?

- Nie. Na życie patrzę bardzo realnie. Zdaję sobie sprawę, że codzienność to nie jest film i nie można dać się zwariować. A jeśli czasami coś niebezpiecznie zaświergocze mi w głowie, z obłoków na ziemię ściąga mnie moja mama. Jest osobą bardzo krytyczną i mogłaby stanowić najlepsze antidotum dla wszystkich gwiazdek i gwiazdeczek. Poza tym, gdy patrzę na moją rodzinę - mamę, tatę, brata, widzę, że jestem jak oni, ani lepsza, ani gorsza. Jestem zupełnie normalną osobą.

- Rok temu skończyłaś warszawską Akademię Teatralną. Z jej rygorami, zajęciami od świtu do nocy, wszystkim daje się we znaki. Odetchnęłaś po niej z ulgą?

- Przyznam, że gdy ją skończyłam, odetchnęłam. Nie było mi tam co prawda bardzo źle, ale po czterech latach studiów stałam się typem "przepraszam, że żyję i że oddycham". Program studiów był tak poprowadzony, że każdy ze studentów wychodził z niej - moim zdaniem - za bardzo miły, grzeczny i dobrze wychowany. To trochę dziwne, bo wszyscy mówią, że aktor powinien być osobą przebojową. Kiedy na I i II roku studiów ciągle wytyka się ludziom błędy, to bardzo boli. Tym bardziej że profesorowie mówią rzeczy, z których człowiek doskonale zdaje sobie sprawę, ale nie chce, żeby dowiedzieli się o tym jego koledzy. Moja mama twierdzi, że szkoła mnie zmieniła. Kiedyś byłam w gorącej wodzie kąpana, teraz stałam się wyważona i stonowana. Ale brakuje mi tamtej Małgosi, która była pewna siebie, przebojowa i dobrze wiedziała, czego chce.

- Teraz bardziej wierzysz w siebie?

- Nie bardzo. Na wiele rzeczy jestem uczulona. Szkoła teatralna uczy również świadomości, a ta czasami bywa przykra. Nie chciałabym jednak uchodzić za malkontenta. Tak naprawdę jestem osobą pogodną i pozytywnie nastawioną do życia. Nie przesadzam i nie przejmuję się niepotrzebnymi rzeczami. Nie po to żyję, żeby się zamartwiać.

- W życiu kierujesz się żelaznymi zasadami?

- Najczęściej kieruję się intuicją. Przyznam, że ona rzadko mnie zawodzi. Nie jestem osobą bardzo silną psychicznie. Codziennie robię sobie różne postanowienia, np. że będę regularnie chodziła na basen, że nie będę jadła takich ilości chleba itp. Ale trudno mi dotrzymać słowa. Natomiast staram się dotrzymywać obietnic, które daję innym, i to bez względu na to, ile mnie to kosztuje wysiłku.

- A jak reagujesz na krytykę?

- Bez histerii. Cenię sobie opinie innych. Gdy ktoś ma mi coś do zarzucenia, próbuję zrozumieć jego intencje. I wyciągani wnioski - moje racjonalne myślenie dochodzi wtedy do głosu. Czasem lubię się wyżalić. Wyrzucę, co mi leży na sercu, i o wszystkim zapominam.

- Grasz aż w trzech serialach: "Dziupla Cezara", "Rodzinka" i "Złotopolscy". Masz wyrzuty sumienia, że za dużo pracujesz, a za mało przebywasz w domu?

- Żadnych. Mam czas, żeby koncentrować się na sprawach związanych z zawodem, i na razie powinnam się tego trzymać. W szkole teatralnej mówiono, że pierwsze lata po studiach zweryfikują, kto zostanie w zawodzie. Niewiele jest aktorek robiących karierę w późniejszym wieku. Nie jest jednak tak, że największą wartością jest dla mnie praca. Gdybym musiała wybrać między rodziną a zawodem, bez namysłu wybrałabym rodzinę. Biorę przykład z domu - dla moich rodziców najbliżsi zawsze byli na pierwszym miejscu.

- Kate z serialu "Złotopolscy" stroi się zalotnie. Madzia z "Dziupli Cezara" preferuje styl luzacki, wygodny. A Ty?

- W sposobie ubierania się bardziej przypominam Madzie. Najbardziej lubię styl sportowy. Moją szafę wypełniają buty na płaskim obcasie, adidasy i mokasyny. Z ubrań natomiast królują dżinsy, ostatnio dorobiłam się też kilku par dresowych spodni. Żeby nie uchodzić jednak za chłopaka (tym bardziej że noszę plecak), do dżinsów zakładam marynarkę. Ale wyłącznie do dżinsów...

- Nosisz biżuterię?

- Nie, czuję się w niej jak choinka. To zasługa m.in. mojego brata, który od zawsze tępił we mnie "kobiece zapędy" typu przekłuwanie uszu, noszenie łańcuszków itp. Moja biżuteria ogranicza się do zegarka i bransoletek, najczęściej są to jakieś kolorowe koraliczki.

- Co najbardziej lubisz robić, gdy jesteś w domu?

- Lubię gotować. Mam kilka książek kucharskich i wszystkie są bardzo zużyte. Ale nie trzymam się kurczowo przepisów, lubię kreować. Nie mam swojej specjalności. Ostatnio świetnie wychodzi mi spaghetti z paluszkami krabowymi, z czosnkiem, bazylią i pomidorami. Przyjemność sprawia mi także pieczenie mięs, za to prawie w ogóle nie piekę ciast. Nie lubię słodyczy.

- Ostatnio wśród aktorek panuje moda na rozbierane sesje za duże pieniądze. Zgodziłabyś się na taką sesję?

- To bardzo trudna decyzja. Musiałabym porozmawiać z Krzysiem, moim chłopakiem, bratem i rodzicami. Myślę jednak, że tata mocno by to przeżywał. Na razie wydaje mi się to więc mało prawdopodobne, chociaż jako aktorka mam świadomość, że być może będę musiała kiedyś rozebrać się do roli. Taki to zawód...

- Jest coś, za czym tęsknisz?

- Żałuję, że nie może mnie oglądać moja babcia. Ma ponad 90 lat, jest bardzo chora. Kiedy była młoda, marzyła o tym, by zostać aktorką. To, że wybrałam taki zawód, w dużym stopniu zawdzięczam właśnie jej. Chciałabym, żeby miała poczucie, że przeznaczenie się wypełnia...

Małgorzata Socha: - Nie będę tu oryginalna: najważniejsza jest dla mnie rodzina. Szukam w życiu "małej stabilizacji". To słowo oznacza dla mnie dom, rodzinę, bezpieczeństwo. Lubię czasem poczuć adrenalinę, ale zawód aktora jest wystarczająco niepewny i jednocześnie ekscytujący, że w zupełności "zabezpiecza" moją potrzebę na dawkę emocji. A w domu, moim domu, chcę znaleźć spokój i poczucie bezpieczeństwa. Bo reszta, bardzo w to wierzę, sama się ułoży...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji