Artykuły

Gorzkie wnioski ze śmiechu

I Festiwal Festiwali Komedii Roku we Wrocławiu (20-26.06.) jest historią z morałem. Po pierwsze, komedia pozostaje niezmiennie trudnym wyzwaniem - tak dla autorów, jak dla aktorów. Po drugie, publiczność ma potrzebę śmiania się za wszelką cenę - pisze Beata Dżon-Ozimek

Sześć najlepszych (nagradzanych lub cieszących się największą frekwencją) spektakli komediowych granych w polskich teatrach (4 x Warszawa, Kraków, Katowice) pokazało we Wrocławiu, z czego Polacy się śmieją. Albo - co autorzy myślą, z czego śmieją się Polacy.

Poważne jury pod wodzą teatrologa, wybitnego witkacologa, prof. Jerzego Deglera, wspólnie z aktorami Emilią Krakowską i Pawłem Okońskim oraz reżyserem Waldemarem Krzystkiem wyciągnęło poważne wnioski. - Okazuje się, że głównym problemem Polaków jest kryzys wieku średniego. I to tylko u mężczyzn. Kobiety nie mają kryzysu wieku średniego. Wniosek z większości komedii i fars jest taki, że najlepszym lekiem na tenże kryzys jest powrót do własnej żony - podsumowuje prof. Degler. Zaskakuje i niepokoi potrzeba publiczności, by śmiać się za wszelką cenę. - Oczekujemy od autorów i aktorów, że poprzez skomplikowaną nieraz akcję, perypetie, niespodzianki, komedię omyłek itd. doprowadzą nas do prawdy o nas samych. Ta prawda zagłuszana jest czasami pokusą rozśmieszania za wszelką cenę. Idzie w stronę rubasznego humoru, scenicznych, ogranych często gagów, posługiwania się wulgarnym językiem, bo publiczność musi się śmiać. Oczywiście, wiemy, że śmiech jest zdrowy, ale nie za wszelką cenę i nie za cenę tej prawdy - mówi teatrolog po obejrzeniu przedstawień nowszych i tych granych po raz 400. ("Klub hipochondryków" Teatr Syrena).

Ten "śmiech za wszelką cenę" ujawnia się nie tylko w przedstawieniach komediowych. - Szokiem było dla mnie, kiedy podczas "Dziadów", poważnych scen publiczność śmiała się do rozpuku. Ktoś mi mówi, że to wina internetu, youtube, oglądania komediowych scenek rodzajowych. Może to i dobre, że społeczeństwo się śmieje, może to potrzeba odreagowania, ale jest zabójcze dla wyrafinowanej sztuki komediowej. A kiedy przebija rzeczywistość, świadectwo niepokojów naszych czasów, jak w "Depresji komika", to ten śmiech trochę nam zamiera. Może nawet nie jesteśmy przygotowani na to, że ktoś nam powie gorzką prawdę o nas samych. Mówiąc za Gogolem "Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!" - podsumowuje prof. Degler.

Obok czterech tekstów współczesnych zachodnich dramatopisarzy pojawiły się ledwie dwa polskie: standupera, Abelarda Gizy ("Swing", Teatr Korez) i uznanego dramatopisarza i reżysera, Michała Walczaka ("Depresja komika," Teatr Polonia). I Festiwal Festiwali Komedia Roku pokazał, że brakuje rodzimych tekstów, i że autorzy spektakli, jak im się zdaje, doskonale widzą, co nas bawi, śmieszy. I tu ostrożnie. W konsekwencji urodził się pomysł, by przy drugiej edycji festiwalu ogłosić konkurs na tekst komediowy.

Tak czy owak, pełna widownia pięknego obiektu Teatru Lalek przez siedem wieczorów tygodnia w Europejskiej Stolicy Kultury 2016 pokazuje zapotrzebowanie na śmiech. Pytanie tylko, czy chcemy się śmiać i czegoś o sobie dowiedzieć, czy chcemy rechotać z ruchów frykcyjnych i paru pieprznych sformułowań.

"Depresja komika" uratowała niektórych, tych bardziej wymagających, od komediowej deprechy. Poszukiwanie prawdy o nas samych w wystawionych komediach, aktorska robota, by do tej prawdy przekonać doprowadziła z kolei jury do depresji, na szczęście - w tytule. Zwyciężył spektakl "Depresja komika" Michała Walczaka (Teatr Polonia) na dwóch aktorów: Rafała Rutkowskiego i Adama Woronowicza. Oni wystarczyli. Bez dekoracji, ogrywając kilka ledwie rekwizytów i kurtynę. Pyszna, smutno-śmieszna podróż przez życiorys komika, prywatnie-brata bliźniaka, ale już bez brata; marsz przez polskie realia; taki sceniczny Koterski. Czym się w Polsce leczy depresję, wiemy od terapeuty Bogdana (Woronowicz): "Alkohol, seks, alkohol". Usiłował pomóc Gustawowi, komikowi (Rutkowski). On miał "deprę", ale jego terapeuta też nie był w najlepszej kondycji; jeden potrzebował drugiego. A publiczność ich - jeszcze bardziej.

To co, do następnego roku z komediami we Wrocławiu? - Takie spotkania są potrzebne i trzeba z nich wyciągać wnioski na przyszłość - kończy prof. Jerzy Degler. Może wraca do Witkacego.

Najlepsza aktorka I FFKR - Maria Pakulnis ("Prezent urodzinowy", Agencja artystyczna Jerzy Bończak Komedie)

Najlepszy aktor - Rafał Rutkowski ("Depresja komika", Teatr Polonia)

Najlepsze przedstawienie: "Depresja komika" Michała Walczaka, Teatr Polonia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji