Artykuły

Michał Piela: W mundurze i w skórze

Sympatię telewidzów przyniosła mu grana od kilku sezonów postać aspiranta Nocula z serialu "Ojciec Mateusz". Wrósł w tę historię równie naturalnie jak w przestrzeń Sandomierza, gdzie realizowane są zdjęcia. Teraz zbiera znakomite recenzje za zawieszoną między naturą ludzką a zwierzęcą rolę "kaprala niedźwiedzia".

W sztuce Tadeusza Słobodzianka będzie go można oglądać podczas rozpoczynającego się 1 lipca Letniego Przeglądu Teatru Dramatycznego.

Dla odwiedzających w wakacyjny czas stolicę to dobra wiadomość: do końca miesiąca na czterech stołecznych scenach (w Pałacu Kultury, Teatrze Na Woli, na Scenie Przodownik) zostanie pokazanych trzydzieści tytułów, w tym wszystkie premiery mijającego sezonu w Teatrze Dramatycznym. Pojawią się współczesne dramaty, komedie, spektakle muzyczne, klasyka w nowych przekładach oraz powieściowe adaptacje (szczegóły programu można znaleźć na stronie Teatrdramatyczny.pl).

Piętnaście spośród spektakli będzie mieć angielskie napisy, w tym prezentowany 23 i 24 lipca (Scena Na Woli) "Niedźwiedź Wojtek" w reżyserii Ondreja Spiśaka. Autor tekstu Tadeusz Słobodzianek od początku pisał rolę tytułową z myślą o Michale Pieli, aktorze wciąż nie do końca wykorzystanym na dużym ekranie, chociaż ten mniejszy, telewizyjny, dał mu przecież popularność.

Punkt odniesienia

Dobrodusznemu (mimo potężnej postury) policjantowi serialowy ojciec Mateusz całkiem sporo zawdzięcza. Na tle niezbyt lotnych rozważań aspiranta Nocula intelekt księdza detektywa wydaje się jeszcze bardziej przenikliwy, dowcip błyskotliwy, a działania skuteczne.

Zachowując stosowne proporcje, można powiedzieć, że bohater "Niedźwiedzia Wojtka" także stanowi swoisty punkt odniesienia dla występujących wokół niego postaci.

Autentyczny, czworonożny uczestnik bojowego szlaku armii gen. Andersa, brunatny niedźwiadek przygarnięty przez żołnierzy, wykarmiony przez nich, a potem wędrujący z nimi przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt, po Monte Cassino, uhonorowany przez "towarzyszy broni" stopniem kaprala, staje się zarówno świadkiem wojennych szlaków oddziału, jak i swoistym "spowiednikiem" żołnierzy.

Piela nie udaje na scenie niedźwiedzia, chociaż wykorzystuje do budowania postaci zwierzęce ruchy, wyposaża też bohatera w człowieczeństwo, by móc lepiej się odnieść do skomplikowanych ludzkich losów, których staje się częścią.

"Poczułem się zaszczycony, że Tadeusz Słobodzianek wymyślił tę rolę specjalnie dla mnie" - mówił Michał Piela przy okazji premiery spektaklu. Zwracał uwagę, że propozycję po części zawdzięcza posturze.

Efekt zaskoczenia

Potężna postura po raz kolejny okazała się atutem. Na przekór dość powszechnej opinii, że drobniejsza figura aktorowi lepiej służy, bo inaczej rozchodzi się w niej energia. Tymczasem, jak uważa sam zainteresowany, to m.in. słuszne gabaryty (przy 197 cm wzrostu) przyciągnęły uwagę komisji egzaminacyjnej warszawskiej Akademii Teatralnej. "Przy takiej liczbie chętnych liczy się nie tylko talent, lecz i efekt zaskoczenia" - podkreślał Michał Piela (rocznik 1978), który studentem aktorstwa został już przy pierwszym podejściu.

Do Warszawy trafił z rodzinnych Katowic. To tam namiętnie chodził do teatru, a na ekranie podziwiał Jerzego Bińczyckiego, Mariusza Dmochowskiego czy Krzysztofa Kowalewskiego, aktorów o dużych gabarytach, a przecież świetnie radzących sobie z warsztatem. "To dzięki nim nabrałem odwagi i postanowiłem, że zostanę aktorem" - wspomina.

Humor w mundurze

Sił próbował najpierw na amatorskiej scenie w katowickim Pałacu Młodzieży. Połknął bakcyla, ale na egzaminie do szkoły aktorskiej pojawił się dopiero dwa lata po maturze. Wcześniej zaliczył studium medyczne.

Ma uprawnienia ratownika medycznego, chociaż nie miał okazji zawodowo ich wypróbować. Nie jeździł karetką na sygnale. Jako dziecko nie marzył też, by zostać policjantem czy strażakiem. Tymczasem to mundurowa postać przyciągnęła do niego widzów.

Najczęściej jest obsadzany w rolach nasyconych ciepłym humorem, ale krytyka zauważyła też postać esbeka z drugiej części filmu "Sztos". Na teatralnych deskach Waldemar Śmigasiewicz zobaczył w nim Wacława z "Zemsty", Michał Walczak Fuksa w "Kosmosie" według Gombrowicza, a Agnieszka Glińska, jeszcze w szkole teatralnej, Japichodowa z "Wiśniowego sadu". Był też Lebiadkinem w "Biesach".

Na początku tego roku pojawił się w kinowym filmie "7 rzeczy, których nie wiecie o facetach". Ale wciąż czeka na jeszcze większe wyzwania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji