Artykuły

Andrzej Marczewski: Wierzę, że teatr potrafi zmieniać ludzi

- Wierzę, że teatr potrafi zmieniać ludzi, dawać im siłę do kształtowania własnego życia, że może ukazywać najlepszą z dróg jakie mają do wyboru, słowem, że może być twórczy dla każdego myślącego człowieka, który nie skupia się wyłącznie na konsumpcji - rozmowa z dyrektorem Teatru Małego w Tychach.

Małgorzata Nasca: Czy Pan siebie ocenia?

Andrzej Marczewski: Oczywiście. Żyję dość długo i bardzo uważnie przypatruję się realizacji swoich planów, bo przecież z każdym momentem życia zmieniamy się, i te zmiany budują naszą osobowość. Wartościowa sztuka ukazuje te procesy, aby pomóc drugiemu człowiekowi właśnie w tym jego rozwoju. Życie jest Drogą do celu, jaki każdy człowiek dla siebie samego wyznacza, im ciekawsza jest Droga, tym ciekawsze jest życie i bogatszy cel który się osiąga.

Trzy i pół roku temu zjawił się Pan w Tychach, aby po wygranym konkursie poprowadzić Teatr Mały - jaką drogą?

- Fascynującą. Po raz pierwszy w dziejach tego Teatru zaczęliśmy z gronem wspaniałych, mądrych, zawodowych artystów tworzyć nową jakość: Tychy Teatr. Nowy, polski, repertuarowy Teatr o własnym obliczu, tworzący swój repertuar na chwałę Miasta, które wybierając mnie na dyrektora poparło taką opcję. Jestem ogromnie wdzięczny Jadwidze Andrzejewskiej, Andrzejowi Baranowskiemu, Jerzemu Mazurowi, Igorowi Chmielnikowi, Waldemarowi Czyszakowi, Monice Węgiel, Nicoli Palladiniemu, Klaudii Walencik, że zainwestowali swój talent w nasze wspólne działania właśnie w Tychach.

W trzy lata powstało ponad dwadzieścia autorskich premier?

- Tak, i zagraliśmy ponad dwieście własnych spektakli mieszcząc się, co warto podkreślić, w dotychczasowym budżecie Teatru. Nie muszę chyba dodawać, że pracowałem nad tym wszystkim wyłącznie za pensję dyrektora, po raz pierwszy w życiu.

Ale Pan lubi swoją pracę?

- Kocham. Teatr potrafi być miłością dla ludzi, którzy wierzą w jego moc i siłę sprawczą sztuki. Ja wierzę, że Teatr potrafi zmieniać ludzi, dawać im siłę do kształtowania własnego życia, że może ukazywać najlepszą z dróg jakie mają do wyboru, słowem, że może być twórczy dla każdego myślącego człowieka, który nie skupia się wyłącznie na konsumpcji.

Wśród tych słynnych, tyskich premier był spektakl "Przed sklepem jubilera" Karola Wojtyły.

- Teatr Karola Wojtyły związany jest ze mną od ponad trzydziestu pięciu lat. Byłem reżyserem dwóch polskich prapremier, właśnie" Sklepu" w 1980 roku i "Promieniowania Ojcostwa" w 1983 roku, również jego wersji telewizyjnej. Uważam, że ta dramaturgia wyjątkowo "służy" ludziom, którzy z niej korzystają. Jako ciekawostkę dodam, że jesteśmy obecnie jedynym teatrem w kraju który gra dramaturgię naszego Ojca Świętego. Miałem to ogromne szczęście, że mogłem zrealizować kilkanaście jej premier w ciągu minionych lat. Ciekawostką jest też to, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało nam Promesę na realizację projektu: Promocja Kultury Polskiej za Granicą -"Teatr Karola Wojtyły na Festiwalu Złoty Lew we Lwowie 2017" na sumę prawie 300 tysięcy złotych. Czy to nie jest działanie na rzecz prestiżu Miasta? A przecież obok tej premiery zrealizowaliśmy, razem z MDK 1 wspaniałej Teresy Wodzickiej, wielkie widowisko rodzinno-patriotyczne "Betlejem polskie" według Rydla i Adamczyka. Ponad stu wykonawców na scenie, cztery pokolenia grających, wielki coroczny, przed-wigilijny, ponadpokoleniowy sukces, tego przedtem w Tychach nie było.

A Bułhakow? Jest Pana kolejną miłością?

- Miłością mojego życia jest żona Iza. Teatr wypełnia ogromną przestrzeń życia zawodowego. Żyjąc, staramy się dawać innym rzeczy najwartościowsze, dzielimy się naszymi fascynacjami, wskazujemy najciekawsze kierunki myślenia, uważam, że rozwój duchowości jest fascynującą drogą jaką można wybrać, i temu służę. Co do Bułhakowa to jest On ze mną związany od pięćdziesięciu lat, od chwili ukazania się polskiego przekładu "Mistrza i Małgorzaty". Trzydzieści pięć lat temu zrealizowałem polską prapremierę teatralną tej genialnej powieści, a jej ostatnia, moja autorska wersja, "Bułhakow/Mistrz/Małgorzata' otwierała ten sezon w Tychach. Kto był i widział, ten rozumie, że może to być "książka życia" dla każdego kto ją pokocha i zobaczy w niej siebie. Trzecim Autorem, którego niezwykle cenię jest Bruno Schulz, znany na całym świecie, adaptowany, filmowany przez najwybitniejszych twórców. Zrealizowaliśmy jego "Sanatorium pod klepsydrą", bo jest to uniwersalna opowieść o życiu , tworzeniu i umieraniu w złowrogich, bestialskich czasach, ale Jego literatura jest ponadczasowa. W tym spektaklu wystąpili również najciekawsi offowi, tyscy artyści, wielkie dzięki im za to, za spotkanie w sztuce, w tworzeniu.

Nie chce Pan chyba pominąć współpracy z Nicolą Palladinim?

- Broń Boże, to utalentowany, charyzmatyczny, włoski artysta, który związał się z Tychami, i na naszej scenie zrealizował dwie premiery swojego Teatru Piosenki: "Ciao, Ciao Bambina" i "d:Amore", oraz dwa wielkie, sylwestrowe widowiska: "Słodkie życie" i "Kocham Cię Broadway". Podbiły one muzyczne sceny w całym kraju, jestem z tego dumny, bo Nicola przyleciał specjalnie z Rzymu, aby zadebiutować w Polsce w moim "Cabarecie", który też był prezentowany w Tychach. Obok Nicoli swój koncertowy projekt na gongi, misy i instrumenty archaiczne realizowała Jadwiga Andrzejewska, tworząc w ciągu trzech lat muzyczny tryptyk: "Pomiędzy Tu a Tam", "Bądź" i "Jestem" zapraszając do swoich widowisk tyską młodzież tańczącą i śpiewającą. To było wspaniałe. Ostatni zaś "Koncert dla Ziemi" na inaugurację Tyskich Spotkań Teatralnych w tym roku zrealizował na naszej scenie sam Tom Soltron Czartoryski, podróżujący z koncertami po całym świecie, a zakończył się on u nas owacją na stojąco. Czyli widzowie czują jakość prezentowanych przez nas propozycji. I akceptują ten kierunek teatralnego myślenia.

Myślę też, że identyfikują się już ze swoim Teatrem.

- Jestem im ogromnie wdzięczny za to, bo ich akceptacja weryfikuje słuszność naszych wyborów. Dodać jeszcze muszę, że nasze spektakle zyskują znakomite opinie ogólnopolskich dziennikarzy i recenzentów. Pisali o nas i mówili: Marek Rymuszko, redaktor naczelny "Nieznanego Świata", Elżbieta Morawiec w Arkanach, Janusz R. Kowalczyk z Culture.pl, Jan Bończa-Szabłowski z Rzeczpospolitej, Rafał Zięba łódzki teatrolog, Krzysztof Miklaszewski legendarny "kantorowiec" z Krakowa-Londynu, Marek Mierzwiak z Radia Katowice, Barbara Osterloff warszawski teatrolog. Te recenzje są dostępne na naszych stronach i publikowane w sezonowym wydawnictwie, to już historia tyskiego teatru.

Nie mogę na zakończenie pominąć Pana dramaturgicznej działalności, w tym sezonie zaprezentował Pan autorski spektakl "Wiara/Nadzieja/Miłość", to jest życiowe credo?

- Sugerowano mi nawet, że to pewne podsumowanie życia, ale ja się nie wybieram tak szybko na drugą stronę, po pierwsze dlatego, że już tam byłem, a po drugie, bo mam po tej stronie coś ważnego, istotnego do wykonania i jestem właśnie w trakcie realizacji tego zadania. Żyję w dobrym świecie, wśród wspaniałych, twórczych ludzi, otoczony miłością, szacunkiem i akceptacją, i jestem wdzięczny Widzom- partnerom, że mogę dla nich tworzyć rzeczy najwartościowsze, że możemy się spotykać w polu naszego, wspólnego myślenia i współodczuwania, to optymalna sytuacja. Najważniejsza w życiu jest Miłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji