Artykuły

Zbigniew Lisowski: Nie tworzę wygładzonego teatru

- Baj Pomorski nie schlebia gustom widza. Nasz teatr ma misję społeczną do spełnienia, dzięki której młody człowiek będzie świadomym konsumentem kultury - zapewnia dyrektor teatru Zbigniew Lisowski w rozmowie z Pauliną Błaszkiewicz w Nowościach.

Rozpoczyna Pan trzecią kadencję jako dyrektor Baja Pomorskiego...

- Rozpoczynam ją w niezbyt miłym momencie ze względu na protest związku zawodowego pracowników teatru, ale jestem otwarty na rozmowę. Uważam, że wszystkie sprawy powinniśmy rozwiązywać przy stole, rozmawiając. Tym bardziej że przez 13 lat nie było problemów. Chciałbym jak najszybciej zamknąć ten temat, ponieważ jest to wewnętrzna sprawa teatru. Widzów powinien interesować repertuar i premiery, jakie nas czekają w najbliższych sezonach.

Nowa kadencja to nowy rozdział, jak widzi Pan ten teatr?

- Repertuar według mojego programu jest podzielony na trzy filary. Mamy przeszłość, czyli mity i baśnie: 25 września będziemy mieli premierę najnowszej sztuki Tomasza Mana. Tekst porusza problem wojny, która się toczy i w sercach, i umysłach, a bohaterka pochodzi ze Wschodu. Struktura przedstawienia odnosi się do mitów egipskich. Poza przeszłością w Baju Pomorskim jest też miejsce na adaptacje lektur czy baśni oraz teatr familijny, no i przyszłość, która jest we współczesnej dramaturgii.

Przedstawiciele związku zawodowego twierdzą, że dzieci boją się sztuk współczesnych i nie chcą ich oglądać.

- Tak zwana ciężka literatura trudniej się przebija, co jest oczywiste, ale my musimy kształtować widzów, krzewić kulturę i wychowywać młode społeczeństwo. Nie jesteśmy prywatnym teatrem, bo gdybyśmy takim byli, to gralibyśmy tylko spektakle komercyjne. Baj Pomorski nie schlebia gustom widza. Nasz teatr ma misję społeczną do spełnienia, dzięki której młody człowiek jak dorośnie będzie konsumentem Teatru Horzycy czy Centrum Sztuki Współczesnej. Taki człowiek zobaczy, że ta sztuka służy mu bezpośrednio. Jak mówił Witkacy, istotą sztuki jest poruszać. Z kolei istotą teatru jest osiąganie stanu katharsis, czyli oczyszczenia. To oczyszczenie czasami jest gwałtowne, ale w świecie, który jest okrutny nie można robić wygładzonego teatru, bo taki teatr nie jest teatrem tylko szmirą. On oszukuje widza, a my widza nie chcemy oszukiwać. Chcemy prezentować teksty, które potrafią pokazać, gdzie leżą nasze skryte niepokoje i lęki, naświetlać je i wyjaśniać, co jest ich źródłem, co może do nas przyjść, jeśli chodzi o sytuację na świecie.

Ten trend obejmuje także dziecięcy teatr?

- Cała Skandynawia bardzo mocno weszła w tematy, które poruszają bardzo poważne problemy, m.in. alkoholizm rodziców, przemoc, czy choroba psychiczna. One tłumaczą małemu człowiekowi świat. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o takie trudne tematy w naszym teatrze, to dobrym pomysłem byłyby spotkania widzów po spektaklu z psychologami dziecięcymi, z którymi współpracuję. Oczywiście u nas jak i w Skandynawii są też baśnie, czyli klasyka. W każdym sezonie repertuar został podzielony na cztery premiery: dwa teksty współczesne i dwa klasyczne. Proporcje są wyrównane, dzięki czemu mamy teatr przekrojowy.

Jak Pan widzi przyszłość teatru na arenie ogólnopolskiej?

- Mamy nowe możliwości. Jedną dają Jordanki, gdzie moglibyśmy pokazać "Króla Lwa" z fantastycznymi lalkami albo "Pchłę Szachrajkę", która stwarza możliwości inscenizacyjne - myślę tu o musicalu. Wydaje mi się, że to byłyby dobre toruńskie produkty. Poza tym chcę stworzyć scenę elżbietańską w naszym ogrodzie, gdzie scena byłaby połączona ze sceną marionetkową. Mielibyśmy też instalację edukacyjną i multimedialne nowoczesne rzeźby w parku, które opowiadałyby swoją historię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji