Artykuły

Powrót lalki do Teatru Młodego Widza

"Wawrzyńcowy sad" wrócił z objazdu. Objazd trwał cały miesiąc. Przez ten czas dzieciarnia poznańska była mocno poszko­dowana: albo zastawała na drzwiach nie­przyjemną wieść: "teatr nieczynny", albo na próżno usiłowała rozgryźć "30 srebrni­ków". Teraz nareszcie może obejrzeć przed­stawienie zrozumiałe dla siebie, barwne i pogodne.

Kukiełkowa sztuka Kownackiej jest przy­jemna i pouczająca. Dzieci biorą żywy udział w losach stuletniego ogrodnika, któ­ry przez cały pierwszy akt martwi się o swój ukochany ogród, na próżno szuka ko­goś, komu mógłby to dzieło swego życia po­wierzyć - i nareszcie oddaje je w troskli­we ręce Młodzieżowej Spółdzielni Ogrodni­czej. Nie ma w tym utworze zbyt wiele na­pięć i konfliktów, ale dużo "słońca i po­gody". Wykonanie jest staranne, w miarę sił młodego teatru, który - jak się zdaje - usiłuje wkroczyć na nowe tory pod wo­dzą nowego kierownika artystycznego Ta­deusza Karwata. Odtąd ma w Teatrze Mło­dego Widza wszechwładnie zapanować ku­kiełka. W "Wawrzyńcowym sadzie" nieźle się spisuje. Ruchy doskonale skomponowa­nych laleczek oddają: i starczą ociężałość Wawrzyńca i pełną zapału ruchliwość mło­dych ogrodników, i rozmach muzykusów, którzy nadają rytm pracy i zabawie. Uchwycony jest dobrze ten rytm pracy i tańca, wieńczącego pracowity dzień i sztu­kę. A piękny ogród, przybierający w każ­dym akcie inną postać, zależnie od pór ro­ku, pełen jest intensywnego życia, lotu i ru­chu ptaków i zwierząt. Urocza ta dekoracja wyczarowana jakimś cudem na maleńkiej scence, jest gościnnym występem Ireny Pi­kiel, która ma szczególny dar odsłaniania czarodziejskości rzeczy prostych.

Interpretacja głosowa jeszcze nie zawsze jest szczęśliwie skoordynowana z charakte­rem i ruchem kukiełek. Miejmy jednak na­dzieję, że gdy napłynie do zespołu więcej fachowców-lalkarzy - i ta sprawa będzie szczęśliwie rozwiązana.

Poświęciwszy parę ciepłych słówek "Wawrzyńcowemu sadowi", spróbujmy wyjaś­nić, dlaczego lalka znów ma zapanować nad "Teatrem Młodego Widza" i co jej powrót oznacza? Aby ta sprawa stała się zupełnie zrozumiała, musimy przypomnij sobie stare dzieje.

Przez kilka lat powojennych scenka ta pracowała pod nazwą TEATRU LALKI I AKTORA i miała swój określony charakter, cel i pole działania. Dawano widowiska ku­kiełkowe dla malców, aktorzy grali w sztu­kach dla starszych dzieci. Potem lalka zo­stała stopniowo wyeliminowana i z nazwy teatru i ze sceny. Z repertuaru bajkowo-kukiełkowego przerzucono się na sztuki po­święcone współczesnym zagadnieniom mło­dzieżowym, jak "Czerwony krawat" czy "Młoda Warszawa". Kierownictwo teatru wkładało dużo trudu w kształcenie mło­dzieży aktorskiej, która stawiała tu pierw­sze, nieraz bardzo obiecujące kroki. Teatr pod dyrekcją zasłużonej H. Lubicz borykał się z wszelkiego rodzaju trudnościami loka­lowymi, gospodarczymi, obsadowymi i do­konywał cudów, aby utrzymać się na jakim takim poziomie. Utrzymywano jednak kon­sekwentnie charakter teatru dziecięcego.

Kiedy w roku ubiegłym włączono go do Dyrekcji Teatrów Państwowych, od którego ta pożyteczna placówka mogła spodziewać się opieki i poparcia - Teatr Młodego Wi­dza właściwie przestał istnieć. Zabrano stąd na większe sceny reżyserkę i wszystkie wartościowe młode siły, pozostawiając by­łemu teatrowi dziecięcemu tylko kilkoro ofiarnych niedobitków. Ani jednej, ani drugiej stronie nie wyszło to na dobre. Reżyser i zespół teatru młodzieżowego, nie mogąc od razu dopasować się do wymogów teatru dla dorosłych - wprowadził tam jakiś pier­wiastek infantylny. Znaczne uszczuplenie i tak szczupłego zespołu Teatru Młodego Wi­dza odbiło się od razu fatalnie na poziomie jego przedstawień. Sam charakter i dobór sztuk zaczął nosić cechy dowolności i przy­padku. Tak zwana "linia repertuarowa" wygląda teraz jak wykres gwałtownie wzno­szącej się i opadającej gorączki. Rodzice, przyprowadzający do teatru dzieci w wieku od lat 3 do 10, aby swym pociechom do­starczyć kształcącej i dopasowanej do ich wieku rozrywki - zawsze mogli natrafić na jakieś zadziwiające niespodzianki.

Pierwszym wyczynem kierownictwa te­atrów, po przejęciu Teatru Młodego Widza - było wystawienie na jego scence "Krotochwili o adwokacie Pathelin". Zorientowano się szybko, że jest to całkowite nieporozu­mienie i że trzeba zagrać coś odpowiedniej­szego dla dzieci. Ale kto miał grać, jeśli reżyser i aktorzy sięgnęli już po laury na większych scenach i za nic w świecie nie pozwoliliby się "zdegradować" powrotem na scenę dziecięcą? Resztki dawnego zespołu nie mogły podołać zadaniu. Dano im więc w sukurs kukiełki, przywrócono do dawnej godności wyproszoną z tej sceny - Lalkę. Zaczęto grać sztuki dla dzieci albo wyłącz­nie kukiełkowe, albo po dawnemu oparte na współpracy Lalki i Aktora.

W międzyczasie zdezorientowano znów stałych, maleńkich bywalców teatru, wy­stawiając tu przez jakiś czas "Damy i huzary" w wydaniu spreparowanym widocz­nie specjalnie dla małoletniej widowni - w stylu najgrubszej szarży. A "30 srebrni­ków" - sztuka w Teatrze Nowym bardzo pożyteczna - na scence Młodego Widza była już zupełnym nonsensem.

Praktyka wykazała, że wszelkie próby przekształcenia Teatru Młodego Widza na... TEATR WIDZA W WIEKU NIEOKREŚLO­NYM nie dają rezultatu. Tu najwierniejszym i niezawodnym audytorium są młod­sze dzieci. A że nikt nie chce dla nich grać - Lalka wkracza w okres renesansu.

Dla dzieci, w obecnej sytuacji teatralnej - może to i lepiej. Lalce obca jest wszelka nieszczerość i sztampa. Lalka zbliżona jest do świata wyobraźni dziecięcej, wprowadza dziecko w świat zwierząt, obdarza czaro­dziejskim życiem rośliny i przedmioty. Dy­daktyka teatru kukiełkowego - skrótowa i wyrazista - związana z ruchem, kształ­tem, barwą, jest radośnie wchłaniana przez dziecko. Sądzę więc, że stworzenie dobrego teatru kukiełkowego jest u nas w tej chwili rzeczywiście jedynym wyjściem z sy­tuacji, dopóki żywi aktorzy nie zrozumieją ogromnych zadań i możliwości teatru dzie­cięcego.

Jesteśmy dopiero na początku drogi do stworzenia dobrego teatru kukiełkowego. Lalka, niestety, nie może się obyć bez po­mocy człowieka. Anonimowy, ofiarny trud poruszającego nią i mówiącego za nią, nie­widzialnego aktora, wymaga nie tylko za­parcia się siebie, ale i specyficznych umie­jętności. Brak nam kukiełkarzy. Brak nam też odpowiednich sztuk. Bajka o "Jeżu za­klętym", niepedagogiczna w założeniu, na­pisana nieporadnie, bez uwzględnienia skrótowo-dynamicznego charakteru teatru kukiełkowego, była pozycją słabą. Jest go­dna zanotowania tylko ze względu na to, że stała się pokazem niepospolitych i nie wyzyskanych u nas możliwości twórczych scenografa (Ireny Pikiel) i muzyka (Ry­szarda Gardo).

Realizacja "Wawrzyńcowego sadu" jest już krokiem naprzód. Miejmy nadzieję, że zapał nowego kierownika artystycznego Teatru Młodego Widza, pomoże mu zwal­czyć wszelkie trudności i stworzyć teatr kukiełkowy na dobrym poziomie. Sam fakt, że ten teatr ma nareszcie jakiegoś kierow­nika artystycznego, jest już pocieszający. Zobaczymy co będzie dalej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji