Artykuły

Zaopiekować się Bogiem

Dużo ostatnio dyskusji o znaku pokoju. Gest podania ręki stał się elementem rozważań doktrynalnych - pisze ks. Andrzej Luter.

A przecież papież Franciszek był zaledwie dwa miesiące temu w Polsce. Tak tylko przypominam, bo chyba już o tym zapomniano, a niewinne próby powstania z kanapy, spotykają się tu i ówdzie z groźnym pomrukiem, ubranym w retorykę eklezjalną. Franciszek spotykał się z młodzieżą. Na ulicach Krakowa, Warszawy i innych miast obserwowaliśmy prawdziwe multi-kulti. Kolorowo i wielonarodowo.

"Polskie społeczeństwo wymaga gruntownej nowej ewangelizacji" - napisał ćwierć wieku temu papież Jan Paweł II w Przesłaniu do biskupów polskich. Od razu jednak dodawał: "Nikogo nie możemy uważać za straconego, bo Chrystus umarł za wszystkich, otwierając każdemu człowiekowi drogę do życia wiecznego. Potrzeba wiary w moc Chrystusowego krzyża". Najpierw jednak jest Dekalog - podstawa, korzeń naszej cywilizacji; cywilizacji ludzi wierzących i niewierzących. Nie mogą to być od razu wartości ewangeliczne, ale właśnie Dekalog, czyli prawo naturalne, dla wszystkich ludzi. Dopiero na tym gruncie mogą zakwitnąć trzy cnoty teologiczne: wiara, nadzieja i miłość, a chrześcijaństwo może zaszczepić ideę Ośmiu Błogosławieństw.

Znakomicie to przesłanie oddają sztuki teatralne Daniela Odiji i Michała Walczaka, napisane dziesięć lat temu w konkursie na dramat inspirowany życiem i myślą Jana Pawła II. W "Podwórku" Odija przedstawia absurdalną historię budowy fontanny ze skrzynek po piwie. Woda nie wytryska, zaprawa nie trzyma, bo jak ma trzymać, jak jej nie ma. "Wszystko to jakieś udawane - mówi uczeń do majstra - Tak jakbyśmy nie żyli naprawdę, ale grali życie. [...] Cały czas myślę, że buduję fontannę, a przecież to jakaś atrapa, inscenizacja, i ja sam staję się taką atrapą, bo nie mówię językiem, jakim powinienem mówić. [...] W telewizji dają samo badziewie. Nie wierzę, że ludzie, którzy z niej mówią, istnieją naprawdę". Biskupi i księża też mówią "nieludzkim" językiem. Ta absurdalna i syzyfowa budowa fontanny zaczyna spełniać w życiu bohaterów rolę porządkującą ich życie wewnętrzne. Zmusza ich do głębszej refleksji. "Naprawdę ciężko się dogadać. Mnożą się słowa, ale to nie posuwa niczego do przodu. Bo chyba tak jest, że dobra trzeba się uczyć, a zło dane jest nam od zaraz. Może powiedzą coś o tym w telewizji?" Jak potoczą się losy bohaterów Odiji? Nie wiemy. Wiadomo jednak, że ich kryzys duchowy wynika głównie z kryzysu chrześcijańskiej samoświadomości. A zatem trzeba powrócić do Dekalogu.

Święty nasz papież przypomniał podczas którejś z pielgrzymek obraz Piotra, który szedł po falach jeziora (choć było to przeciw prawu ciążenia) i patrzył w oczy Jezusa. Gdy zwątpił, stracił kontakt z Mistrzem i zaczął tonąć. Nie możemy stracić Go z oczu, jak Piotr. Jest jednak zawsze szansa powrotu.

Michał Walczak napisał tuż po śmierci Jana Pawła II znakomitą sztukę "Człowiek z Bogiem w szafie". To znakomity dramaturg, dziś bardziej znany z prowadzenia kultowego kabaretu "Pożar w burdelu", nawiązującego w nowoczesnym stylu do najlepszych tradycji kabaretu literackiego. Walczak miał zapewne świadomość pisząc "Człowieka z Bogiem w szafie", że życie ludzkie to nieustanne upadki, a potem powroty, możliwe tylko dzięki Jego nieskończonemu miłosierdziu i naszemu przeżywaniu wolności w stylu Pascalowskim: "Nie jest dobrze być zbyt wolnym; nie jest dobrze mieć wszystkie dogodności". Tymczasem przetrzymujemy Boga w szafie, wyjmujemy Go wtedy, gdy jest nam to wygodne, traktujemy Go jak piękny płaszcz czy garnitur, choć rzadko używany. Podobnie jest z obecnością Jana Pawła II w naszym życiu. Poza dumą, że Polak został świętym niewiele zostało. Taka okrojona duma jest żałosna, nic nie znaczy.

Ale co tam Jan Paweł II. A Franciszek? Tego papieża niemal od początku zamknęliśmy do polskiej szafy. My - Kościół, my - duchowni, my - świeccy nieustannie go zamykamy, odsuwamy od siebie tego burzyciela schematów, od których nie potrafimy się wyzwolić. A przecież dla wielu ludzi świeckich stał się Franciszek wielką nadzieją na odnowienie nie tylko zmurszałych do bólu struktur, ale przede wszystkim stał się nadzieją na "przewietrzenie" ducha, na powrót do korzeni chrześcijaństwa, które nie istnieje bez miłosierdzia. A może tak Franciszka przeczekać - myślą niektórzy, potem wszystko wróci do normy, i znowu będzie święty spokój. Nikt już nie będzie nas wtedy pouczał, że mamy powstać z kanap, że mamy robić jakiś raban, że jesteśmy narcyzami i manipulatorami prowadzącymi fałszywe krucjaty. I znowu zwycięży "dobro" Kościoła. Przechowuje się go zatem w szafie, najlepiej w drewnianej i pełnej moli. Próżny to jednak trud, ta szafa na szczęście otworzy się, już nie ma odwrotu. Dlatego zaopiekujmy się Bogiem w szafie; zaopiekujmy się Franciszkiem w polskiej szafie; ta szafa kiedyś zmurszeje, pozostanie czysta ewangelia.

"On musi kiedyś wrócić tam

Nie wiem kiedy będzie dość silny

To tajemnica

Pytałem go dlaczego znalazł się tutaj

Na ziemi

Mam na ten temat pewne hipotezy

Ale nie odpowiedział

Polubił cię

Nie wiem dlaczego lubi tę szafę

Chyba potrzebuje ciemności

Dużo ciemności

[...]

Pasuje do pana mieszkania

Zrobisz to

Powiedz że tak

Powiedz że

Zaopiekujesz się Bogiem w szafie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji