Artykuły

Interpretacja druga

Takie przedstawienie jak "Plastelina" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego nigdy nie powinno powstać. No bo po co ludziom pokazywać dewiacje i zboczenia? Po co widzów męczyć i stawiać ich w obliczu zła i okrucieństwa? Czy nie lepiej kokietować się nawzajem i udawać, że świat jest piękny i wspaniały? - z Katowic z festiwalu Interpretacje dla e-teatru pisze Paweł Sztarbowski

Na szczęście, a dla niektórych niestety, dramat Wasilija Sigariewa podejmuje drastyczną próbę szczerego mówienia o ciemnych sferach człowieczeństwa i wspólnoty społecznej. A szczerość sprawia, że nie ma tu miejsca na kokietowanie i czułe słówka. Dlatego też zarówno reżyser jak i aktorzy podeszli do trudnego tekstu bardzo rzetelnie i odważnie przedzierają się przez jego zakamarki. Historia młodocianego buntownika Maksa (Piotr Ligenza), który jest wykorzystywany i poskramiany przez kolegów, nauczycieli oraz nieznajomych, odarta została z rodzajowości rosyjskiego blokowiska. Scenografia Magdaleny Gajewskiej to trzy rozsuwane ściany, które sprawiają klaustrofobiczne wrażenie, jakby miały zetrzeć bohaterów na miazgę. Sterylność sprawia, że przedstawiony świat wydaje się jeszcze bardziej okrutny.

Nie da się oczywiście uciec przed pytaniem, kto jest zły, kto ponosi odpowiedzialność za gwałty i zbrodnie? Czy winien jest Maks, który miota się i sam szuka kłopotów czy też winien jest świat, wyzwalający zło i atakujący zewsząd bohatera. Albo po prostu - czy zło jest w człowieku czy w świecie? Jak ma reagować chłopak oszukiwany przez najlepszego kumpla, molestowany seksualnie najpierw przez napotkaną na stadionie alkoholiczkę (znakomita rola Ewy Jendrzejewskiej), a potem przez dwóch nienagannie ubranych facetów? Każdy chce ulepić z niego wygodny dla siebie kształt, nagiąć go do swoich potrzeb. W podobny sposób wykorzysta go Panna Młoda, która dzięki niemu będzie chciała wzbudzić zazdrość swojego męża. Podobnie zresztą traktowany jest w przez nauczycielkę, która potrafi operować jedynie zakazami, nawet nie stara się zrozumieć powodów buntu, widząc w Maksie łachmytę. Bardziej niż wychowywanie interesuje ją darmowy abonament na basen, który bierze od jednej z matek w ramach łapówki.

Grzegorz Wiśniewski rzadko ucieka w wysublimowane metafory. Nawet najdrastyczniejsze sceny pokazywane są bezpośrednio. Nie znaczy to jednak, że mamy na scenie peep-show. Nie o ekshibicjonizm tu chodzi, ale o pokazanie człowieka w sytuacji krańcowej. Tylko wtedy można pytać o jego człowieczeństwo. Nawet z najokrutniejszych scen reżyser potrafił stworzyć poetyckie obrazy, pokazujące lęk i zagubienie w świecie.

Dlatego też można udawać, że "Plastelina" Grzegorza Wiśniewskiego nigdy nie powstała. Ale czy można udawać, że nie ma zła w człowieku?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji