Artykuły

Kongres Kultury. 14-godzinne "Dziady" na Festiwalu Zgromadzenia

- To, co robimy, nie jest przeciwko czemuś, nie jest manifestacją jednej, wybranej ideologii. Zgromadzenia jednoczą, bo każdy może stać się częścią tej wspólnoty, każdy jest do niej zaproszony - mówią Michał Zadara i Eliza Durka, kuratorzy festiwalu Zgromadzenia. Sztuka Wspólnoty w rozmowie z Izabelą Szymańską w Co Jest Grane 24.

14-godzinne "Dziady" w reżyserii Michała Zadary, warsztaty ze stolarki, ognisko, Kongres Wróżek czy Parlament Zwykłych Ludzi. Dziesiątki wydarzeń odbędą się w weekend w Teatrze Dramatycznym i na placu Defilad w ramach festiwalu Zgromadzenia. Sztuka Wspólnoty, który towarzyszy Kongresowi Kultury.

Izabela Szymańska: W ostatnich tygodniach mamy wiele protestów w różnych sprawach, a nazwa waszego festiwalu jest w moim odczuciu na kontrze do tej sytuacji. Jaki temat, jaka forma spotkania mogłaby zgromadzić dziś jak największą część społeczeństwa?

Eliza Durka: Trafiłaś w sedno tego, co chciałam tym festiwalem osiągnąć: wyjść poza podziały, obozy, które się ze sobą kłócą i nie słyszą nawzajem, zaproponować coś, co byłoby łączące.

Festiwal Zgromadzenia to aklamacja wspólnoty.

Michał Zadara: Trochę się tu różnimy, bo ja nie wiem, czy gromadzenie Polaków w jednej sprawie jest pozytywne.

Dobrze, że są protesty, że się spieramy, sam nie zgadzam się z wieloma sprawami, od tendencji aborcyjnej zaczynając. Dla mnie główną ideą festiwalu jest spotkanie, które daje różnorodność, ale nie jednolitość.

E.D.: Nie zmienia to faktu, że to, co robimy, nie jest przeciwko czemuś, nie jest manifestacją jednej, wybranej ideologii. Zgromadzenia jednoczą, bo każdy może stać się częścią tej wspólnoty, każdy jest do niej zaproszony.

M.Z.: Tak, to prawda. Przy okazji przypominamy, że walka w jakiejś sprawie niesie ze sobą niebezpieczeństwo, które szybko następuje: traci się poczucie humoru.

Jak już uczyło wielu filozofów, ostatnio czytałem to u Simone de Beauvoir, kiedy wychodzisz poza sferę, w której można się z siebie śmiać, swobodnie rozmawiać, czyli z żartami włącznie, to już przegrałeś walkę o godne życie. Dlatego większości rzeczy, które proponujemy, nie da się odebrać inaczej niż przez poczucie humoru.

Na przykład zapraszamy na Parlament Zwykłych Ludzi, obradujący w piątek od godziny 17.30. Można przyjść, zarejestrować się i wypracować wspólnie z innymi poprawkę do konstytucji. To jest na poważnie, ale bez poczucia humoru się tego wydarzenia nie zrozumie.

Jaki był klucz doboru wydarzeń?

M.Z.: Kuratorzy uwielbiają programować festiwale nazwiskami. Miasto, proponując mi wymyślenie tej imprezy, dało pełną wolność, mogłem zaprosić pięć superspektakli ze świata, pokazać: zobaczcie, jak oni świetnie potrafią rozmawiać na temat demokracji i wspólnoty, jacy wybitni artyści, jak ja się z nimi świetnie kumpluję. Taki typ dyskursu o sztuce zawsze mnie drażnił. Staram się więc odróżnić tym, że nie uprawiam fetyszu nazwisk. Zaprosiliśmy wiele wydarzeń, które po prostu nam się podobały, woleliśmy warsztaty ze stolarki czy przegląd projektów z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych "ę".

E.D.: To inicjatywy, które swoim działaniem przyczyniają się do zmiany społecznej.

Z wysokiej kultury mamy "Dziady" bez skrótów, które potrafią powiedzieć coś o współczesnej Polsce, a obok nich NGO-sowy korytarz, którym płynie kultura.

Wydarzenia z obu nurtów zmieniają świat wokół nas.

M.Z.: "Dziady" są tu nie dlatego, że są świetnym spektaklem, tylko dlatego, że kiedy pójdziesz na 14-godzinne przedstawienie, to stajesz się częścią społeczności oglądających. Najpóźniej na drugiej przerwie zaczyna się coś dziać: poznajesz ludzi, bo znajomy przyszedł ze swoimi znajomymi, ktoś szuka obiadu, ktoś kawy, ktoś łazienki, zamieniasz się na miejsca.

I po tych 14 godzinach ludzie chcą dalej gadać, dlatego robimy dla nich na festiwalu ognisko.

Wszystkie dzieła sztuki mają funkcję tworzenia wokół siebie społeczności. Albo tworzy się wspólnota między grającymi, albo widzami, albo wspólnota metafizyczna między mną, który oglądam dziś mozaikę na Kos, a Rzymianinem, który tę mozaikę zamówił dwa tysiące lat temu. To, że widzimy to samo dzieło sztuki, bardzo mnie porusza.

E.D.: Wartością jest budowanie wspólnoty wokół czegoś innego niż konflikt.

Kościół, rząd, polska szkoła nie jednoczą. Wierzę, że sztuka i kultura są właśnie tymi obszarami, które pracują na postawie, systemie wartości, wrażliwości człowieka. Są szansą na to, żeby zacząć zasypywać ten rów społeczny, który się pogłębia.

W waszym festiwalu kierujecie uwagę na odbiorców kultury. Dlaczego to jest ważne?

M.Z.: Bo wydaje się, i jest taki frazes w Polsce, że nie potrafimy się dogadać, a moim zdaniem to po prostu nieprawda. Akurat napisać wspólnej ustawy o aborcji nie umiemy, ale inne rzeczy tak. I teraz trzeba pomyśleć, jakie jest wspólnotowe działanie, które może stać się modelowe, wskazać nam drogę.

Maria Janion pisze, że każda opowieść przez to, że jest opowiadający i słuchający, jest zwróceniem uwagi na innego, tworzeniem wrażliwości.

E.D.: Chcemy pokazać, co kultura może dać nam, jako ludziom, obywatelom: z jednej strony to piękno, prestiż, status, ale dla nas ważniejsze jest to, że zwiększa ona kompetencje potrzebne w różnych sytuacjach obywatelskich: umiejętności porozumiewania się, dialogu, współpracy - one są pierwszym warunkiem, żeby zbudować jakiś postęp - czy to społeczny, czy gospodarczy.

M.Z.: Mówimy o wielu rzeczach oczywistych, ale wydaje się, że je trzeba wypowiedzieć.

Jacek Żakowski twierdzi, że społeczeństwo to wszystko rozumie, tylko politycy nie.

E.D.: Tak zwanych wykluczonych z kultury jest w Polsce bardzo wielu, ludzi, którzy myślą, że pewne rzeczy są dostępne tylko dla wybrańców. Moim celem, jest żeby na Zgromadzenia przyszła i starsza pani z Pragi i gimnazjalista z Bródna. To pierwszy społeczno-artystyczny festiwal miasta Warszawa. Na większość wydarzeń wstęp jest wolny, na "Dziady" bilety za 10 zł, bo dostępność jest kluczowa.

I mówiąc o wspólnocie, dajemy program, który wynika z tego, co się w Warszawie dzieje na co dzień, to docenienie i ukłon wobec tych, którzy budują kulturalne trzewia Warszawy.

M.Z.: Czasami to jest spotęgowane, jak w projekcie Wacława Zimpla - orkiestry zbudowanej z muzyków grających na ulicy, tak brzmi Warszawa. A z drugiej strony Wacław ze swoją wrażliwością doda do tego coś od siebie.

W jaki sposób jesteście związani z Kongresem Kultury?

M.Z.: Jestem współzałożycielem Obywateli Kultury, organizacji, która była inicjatorem Kongresu. To inicjatywa oddolna, koalicja wielu indywiduów, program jest radykalnie demokratyczny - można było zgłaszać tematy i głosować. W festiwalu Zgromadzenia jest odwrotnie, to antydemokratyczny proces, ktoś się podpisuje pod programem, bierzemy za to odpowiedzialność.

Na Kongresie rozmawia się o stanie kultury, u nas uczestniczy się w niej. Kulturą jest Parlament Zwykłych Ludzi, Janusz Olejniczak grający całą noc, ognisko, muzycy ludowi. I to jest super, że miasto, które wspiera Kongres i festiwal, chciało połączyć te dwie połówki w jedno.

Mamy nadzieję, że nasi artyści będą mieli czas na wzięcie udziału w obradach i że obradujący będą wpadali do nas na imprezę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji