Na przedstawieniu w Teatrze Lalek
Na widowni dzieciaki coraz głośniej śpiewają piosenkę, a na scenie wędruje krawiec Niteczka z nożycami krawieckimi, z igłami i z ogromną szpulką nici, którymi w mieście Pacanowie zaszyje dziurę w niebie i zostanie królem.
Ponad godzinę bawią się wesoło dzieci na przedstawieniu w Teatrze Lalek "Świerszcz". Losy krawca Niteczki i jego przyjaciela, stracha na wróble, większość zna dobrze, bo na przedstawieniu są już któryś tam raz z rzędu. Są jednak i tacy, którzy bajkę "Jak krawiec Niteczka został królem" widzą pierwszy raz. W przerwach piosenkę o krawcu, który idzie szukać lepszego losu śpiewają wszyscy - nie tylko dzieci, ale i rodzice.
40 tys. małych widzów przewinęło się już w tym roku przez widownię teatru nie tylko w Białymstoku, ale wszędzie tam, dokąd białostocki "Świerszcz" dociera. Bo we wszystkich niemal zakątkach województwa dzieci poznają bohaterów bajek. Aktorzy i ich lalki grają w każdej wsi, na korytarzach wiejskich klas, w remizach strażackich, czasem pod gołym niebem.
Ale za kolorowymi dekoracjami, za pełnym werwy humorem wykonawców kryją się codzienne troski i kłopoty teatralne. Psujący się często samochód, zbyt małe fundusze na zakupienie właściwego sprzętu, lalki i dekoracje wypożyczane z innych teatrów itp. Kłopoty ma także teatr z... mężczyznami, a ściśle mówiąc z powodu ich braku, bowiem większość obsady stanowią kobiety. Budynek teatru też nie nastraja optymistycznie. Daleka od naprawdę estetycznego wyglądu jest widownia, z sufitu sypie się tynk, a czasem kapie deszcz, samo również położenie teatru przy Siennym Rynku pozostawia wiele do życzenia.
Przedstawienie się kończy; Niteczka został już królem i dzieci zadowolone opuszczają widownię. Spotkają się na nowej bajce. Na jakiej - to na razie jeszcze tajemnica.