Artykuły

Davies, Illg, Maciejewski: Dziękujemy Ci, Andrzeju!

Potrafił subtelną aluzją powiedzieć sporo prawd historycznych -wspomina Wajdę Norman Davies. - Ocalił od zapomnienia "Martwą klasę" Kantora - przypomina krytyk Łukasz Maciejewski. - Dzięki niemu rząd naszych dusz pozostanie w rękach artystów takich jak on. Dziękujemy Ci, Andrzeju - to Jerzy Illg, szef Znaku.

Prof. Norman Davies: Zamrł wielki popularyzator skarbów polskiej kultury

Prof. Norman Davies, autor wielu prac o dziejach Europy i Polski oraz popularyzator polskiej historii: Andrzeja Wajdę i jego twórczość zawsze bardzo wysoko ceniłem. To był bardzo odważny i szczery artysta, którego filmy nadzwyczajnie wzbogaciły polską kulturę. Potrafił w sugestywny i mądry sposób przedstawiać w nich najważniejsze wydarzenia z historii Polski. Pierwszym filmem Wajdy, obejrzanym jeszcze podczas studiów, był "Kanał", opowiadający o tragedii powstania warszawskiego. Ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie, ponieważ tu na Zachodzie nikt nie wiedział i nie rozumiał, czym było powstanie warszawskie. To był wtedy niemalże temat tabu. Podstawowymi cechami Wajdy jako reżysera filmowego była odwaga cywilna i szczerość w przedstawianiu wydarzeń z historii Polski. To był pierwszy przeze mnie poznany człowiek, który musiał omijać cenzurę w PRL-u i przekazywać ludziom prawdę o polskiej historii. Nie mógł niestety mówić o niej wprost, tak jak my na Zachodzie, ale najczęściej za pomocą subtelnych aluzji. To zawsze robiło na mnie ogromne wrażenie. Za pomocą swoich filmów popularyzował skarby polskiej kultury narodowej, m.in. tak ważne dzieła literackie jak "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza. Byłem nawet przypadkowo obecny przy realizacji zdjęć do tego filmu w Natolinie w Warszawie. Codziennie mogłem widzieć, jak wygląda praca. Sam film natomiast już na zawsze zostanie z kolejnymi pokoleniami Polaków.

Również w ostatnich latach Wajda zaangażował się po stronie tych, którym bliska jest chęć oddania prawdy historycznej. Był wrogiem fałszowania historii, która dzisiaj ma miejsce w Polsce. Dzielnie, prostolinijnie i zawsze będąc w dobrym humorze protestował i uczestniczył w przedsięwzięciach, które miały na celu obronę prawdy. To był wielki człowiek.

Wspólnie z Wajdą byłem w rządowej delegacji, która 7 kwietnia 2010 r. oddała hołd ofiarom zbrodni katyńskiej. Pamiętam jak wspólnie wspominaliśmy jego ojca Jakuba Wajdę, który został rozstrzelany przez NKWD. To pokazuje, że Andrzej Wajda był człowiekiem, który naprawdę doświadczył zła komunizmu i dlatego był jego wrogiem i z nim walczył. Nie udawał bohatera, jak niektórzy, ale naprawdę nim był. Jedną z najważniejszych zasług Andrzeja Wajdy dla polskiej kultury jest to, że ją rozsławił poza granicami kraju. Dla świata poza Polską, gdzie język polski nie jest przecież znany, efekt jego filmów miał ogromne znaczenie. On był jednym z tych Polaków, który dzięki mistrzowskiej sztuce filmowej opowiadał światu o ważnych polskich sprawach.

Łukasz Maciejewski: Wajda to człowiek wielkiego formatu

Łukasz Maciejewski - krakowski krytyk teatralny i filmowy: - Andrzej Wajda to nie tylko autorytet i niezwykła postać polskiego kina, ale człowiek, w towarzystwie którego chciało się przebywać. Miał niebywałą charyzmę. Łączyły mnie z nim zawodowe relacje. Pierwszy wywiad z twórcą filmu "Niewinni czarodzieje" robiłem dwadzieścia lat temu, kiedy byłem jeszcze tarnowskim licealistą. Wajda miał w sobie młodość i żywotność. Podczas naszej pierwszej rozmowy powiedział, że ceni dyplomowy spektakl Pawła Miśkiewicza "Rajski ogródek". Mocno utkwiło mi to w pamięci. Wajda chodził na spektakle teatralne, potrafił docenić młodych twórców. To nie jest takie oczywiste. Reżyserzy filmowi bardzo rzadko chodzą do teatru. Poruszające jest to, że Andrzej Wajda do samego końca regularnie chodził na najważniejsze premiery teatralne. Można było spotkać go w krakowskich i warszawskich teatrach. Niesamowite, że znajdował na to czas i siły.

Kiedyś zaprosił mnie do swojego krakowskiego mieszkania na wywiad, który trafił później do mojej książki "Przygoda myśli". Cudowna rozmowa, fantastyczna autoryzacja. Wywiady autoryzował w formie krótkich listów, które obowiązkowo podpisywał swoim autografem.

Zaskoczyła mnie informacja o jego śmierci. W ciągu ostatnich miesięcy aż trzy razy miałem okazję prowadzić spotkanie, którego bohaterem był Andrzej Wajda. Pamiętam poruszającą rozmowę o Kantorze w Cricotece. Niewiele osób wie, że to właśnie Wajda ocalił od zapomnienia "Umarłą klasę", to on jest autorem realizacji filmowej ze spektaklu.

Dwa razy był gościem spotkań w ramach mojego cyklu "Przywrócone arcydzieła", który odbywa się Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Tryskał humorem, żartował, że nie udali mu się "Niewinni czarodzieje". Na spotkaniu poświęconym "Pannom z Wilka" przyszło tyle osób, że musieliśmy się przenieść do głównej sali widowiskowej. On był człowiekiem politycznym, uwielbiał rozmawiać o swoich politycznych filmach. Stawiaj je ponad te poetyckie.

Pamiętam monografię Andrzeja Wajdy, którą napisał Tadeusz Lubelski. W książce znajdują się zdjęcia reżysera. Na każdym Wajda elegancko ubrany. "Pan jest mistrzem elegancji" - zagadnąłem go kiedyś podczas spotkania. Był oniemiały. "To nie ja, to wszystko Krysia" - odpowiedział. Nie chcę mi się do końca wierzyć, że on nie miał w tym swojego udziału.

Jerzy Illg: Straciliśmy mistrza i przyjaciela

Jerzy Illg, redaktor, wydawca, krytyk literacki, redaktor naczelny wydawnictwa Znak: Straciliśmy kolejnego mistrza, nauczyciela, przyjaciela i autora. Poprzez obcowanie z klasykami - Mickiewiczem, Wyspiańskim, Reymontem, Iwaszkiewiczem - i mierzenie się z historią - od "Kanału" przez "Człowieka z żelaza" po "Katyń" - uczył nas wszystkich polskości i prawdziwego patriotyzmu - wolnego od ksenofobicznych lęków i narodowych kompleksów, otwartego na autentyczne wartości, stawianie trudnych pytań, poszukiwanie prawdy o nas samych.

Andrzej Wajda, którego filmy podziwialiśmy wraz z całym światem od 60 lat, dołączył do wspaniałego grona twórców i myślicieli, któremu kilka pokoleń Polaków zawdzięcza najwięcej: Czesława Miłosza, Józefa Czapskiego, Leszka Kołakowskiego, Jerzego Turowicza, Władysława Bartoszewskiego, Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego. Oni kształtowali naszą obywatelską wrażliwość i formację intelektualną, od nich uczyliśmy się mądrości, odwagi i prawości, dzięki nim wiedzieliśmy, że mamy obowiązek upominać się i walczyć o wolność, demokrację i należne nam prawa.

Mam w pamięci ostatnie spotkanie z Andrzejem Wajdą w cyklu "Dorwać Mistrza". Jedząc z nim wcześniej lunch, przeżywałem chwile niepokoju, czy w czasie spotkania nie zawiedzie go pamięć, czy będzie w odpowiedniej formie, by stanąć przed licznie zgromadzoną publicznością. Okazałem się człowiekiem małej wiary, a Andrzej Wajda udzielił mi kolejnej lekcji. Kiedy - w towarzystwie swoich aktorów: Mai Ostaszewskiej, Wojciecha Pszoniaka i Roberta Więckiewicza - stanął przed wypełnioną do ostatniego miejsca salą kina "Kijów", spiął się niczym rasowy rumak przed przeszkodą, odzyskał wigor, refleks i dowcip, oko mu zabłysło, głos nabrał mocy, posypały się anegdoty, wspomnienia, błyskotliwe sentencje. Taki sam był - tak niedawno - na obchodach swoich 90 urodzin. I takiego go zapamiętamy. Oprócz wspomnień zostaną z nami jego książki i przede wszystkim filmy - w tym także ten ostatni, "Powidoki", w którym poruszając temat pozornie historyczny, proroczo wstrzelił się w najbardziej gorące dyskusje naszej współczesności, mówiąc o wierności sobie i wolności artysty, zderzonego z bezduszną, niszczącą siłą autorytarnej władzy uzurpującej sobie prawo do rządu dusz. Dzięki Andrzejowi Wajdzie możemy być spokojni - rząd naszych dusz pozostanie w rękach artystów takich jak on. Dziękujemy Ci, Andrzeju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji