Artykuły

Za co dziękować Wajdzie

Żegnać Andrzeja Wajdę to coś więcej, niż żegnać wybitnego twórcę. Pożegnanie Wajdy to pożegnanie półwiecza polskiego kina, na którego losy wpłynął bardziej intensywnie niż rówieśnicy. Był niewątpliwie twórcą szczęśliwym, jeżeli szczęście można mierzyć rozgłosem, sławą, liczbą tytułów, nagród i sukcesów.

Trudno sobie wyobrazić polskie kino bez filmów Kanał, Popiół i diament, Ziemia obiecana czy Wszystko na sprzedaż [na zdjęciu]. Miał genialną rękę do obsady. Szczęśliwi byli aktorzy, których wybierał. Stworzył niezapomnianą plejadę gwiazd, z których korzystali inni. Był więc twórcą pobłogosławionym przez współczesność. Docenionym za życia.

W miarę, jak stawał się artystą narodowym, rosła w nim też potrzeba uczestniczenia w życiu publicznym Polski. Jedni mają mu to za złe, inni za dobre. Ja w jego wyborach politycznych chcę się doszukiwać przede wszystkim odwagi, bo łatwo jest stać z boku i komentować rzeczywistość. Dużo trudniej wziąć odpowiedzialność na siebie. Zmierzyć się z czasami. Miał tę odwagę, jak mało kto.

Zastanawiam się, za co mu dziękować najbardziej. Czy za obrazy XIX-wiecznej Łodzi z Ziemi obiecanej, które wbiły mnie — nastolatka — w fotel swoją plastycznością i wyrafinowaniem? Czy za nostalgiczną wizję młodzieńczej miłości z Kroniki wypadków...? A może za heroiczną wizję triumfu i klęski wielkiego Dantona? Sceny z wszystkich tych filmów mam dziś przed oczami, jak pewnie każdy z ludzi, którzy cenili jego twórczość. Tylko tytuły się zmieniają. Bo każdy miał swojego Wajdę.

Nie będzie już nowych filmów. Nie będzie jego głosu w sprawach publicznych. Nie będzie nerwowych komentarzy, czy tym razem się mylił, czy miał rację. Tym ważniejsze wszystko, co po nim zostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji