Artykuły

A co na to karpie brazylijskie*?

- "Mapy i terytorium" nie traktuję jako preludium do katastrofy, bo katastrofa dzieje się w nas od dawna, rośnie, nabrzmiewa. Staram się wytropić moment decydujący, po którym wiemy już na pewno, że nie ma odwrotu. "Mapa" na pewno jest o schyłku, o "ostatniości"... - przedpremierowa rozmowa z twórcami spektaklu w Teatrze Wybrzeże: Eweliną Marciniak (reżyseria), Janem Czaplińskim (adaptacja tekstu i dramaturgia), Sebastianem Świądrem (pedagog teatru).

Piotr Wyszomirski: Czy świat jest byle jaki?

Jan Czapliński, dramaturg: - Tak, świat jest byle jaki, o ile nie zdecydujemy się czegoś z nim zrobić. Myślę, że my, próbując opowiedzieć świat poprzez "Mapę i terytorium", bohater powieści Jed Martin, jak i sam Houellebecq swoją książką, staramy się zmienić ten stan rzeczy, choćby przez opowieść, przez sztukę.

Co panią bardziej interesuje: mapa czy terytorium?

Ewelina Marciniak, reżyserka: Odpowiedzią na to pytanie będzie scena wystawy w naszym spektaklu, w której zderzamy mapę z terytorium. Odsyłam pana do tej sceny.

A pani osobiste zdanie?

Ewelina Marciniak: Jestem tutaj jako reżyser i odsyłam do spektaklu.

Jest pani pesymistką?

Ewelina Marciniak: W pewnym sensie tak. Kontakt z "Mapą i terytorium" wzmaga konieczność zmierzenia się z pesymizmem.

Artyści generalnie potrafią opisywać koniec świata, w którym żyjemy, ale nie mają pomysłu na nowy świat. Ma pani pomysł na świat "po"?

Ewelina Marciniak: Raczej nie. "Mapy i terytorium" nie traktuję jako preludium do katastrofy, bo katastrofa dzieje się w nas od dawna, rośnie, nabrzmiewa. Staram się wytropić moment decydujący, po którym wiemy już na pewno, że nie ma odwrotu. "Mapa" na pewno jest o schyłku, o "ostatniości"...

Wydaje się, że z książek Houellebecqa najbardziej korespondującą z dzisiejszymi nastrojami jest "Uległość", którą premierował w kwietniu tego roku Deutsches Theater, wpisując się we współczesny dialog na temat kryzysu kulturowego.

Ewelina Marciniak: Uważam, że "Mapa i terytorium" jest najlepszą książką Houellebecqa. Wcześniej byłam bardzo zafascynowana "Możliwością wyspy", "Uległość" uważam za pozycję bardziej doraźną.

Pod względem artystycznym - zgoda, "Mapa" jest wyższa, ale "Uległość" odnosi się bardziej do dzisiejszych problemów.

Ewelina Marciniak: Uważam, że "Mapa" bardziej odnosi się do współczesności. To, co się dzieje z artystami w Polsce, jest dużo bardziej dotkliwe, niż to, o czym mówi "Uległość".

Wpisuje się pani w ten sposób w poczet "artystów", osób, które uważają, że artyście można więcej, ma prawo do wywyższania się, oceniania innych.

Ewelina Marciniak: Nieprawda.

To po co dzisiaj jest artysta?

Ewelina Marciniak: To bardzo ogólne pytanie. W "Mapie" Houellebecq koncentruje się raczej na opowiedzeniu o tym, kim jest artysta, tworzy jego autoportret.

No to jaki jest artysta Jed Martin? Człowiek, któremu nawet tworzenie nie sprawia przyjemności...

Ewelina Marciniak: Tworzenie jest jego jedyną przyjemnością. Znowu się nie zgadzamy (uśmiech).

Czy wykorzystuje pani spektakl do wypowiedzi na temat polskich, współcześnie żyjących postaci życia artystycznego? Houellebecq chętnie wypowiada się na temat swoich współczesnych...

Ewelina Marciniak: Tego u nas nie będzie, to zbyt doraźne. Są oczywiście zawoalowane odniesienia do współczesnej rzeczywistości, ale nie będzie to spektakl "z kluczem", widzowie nie będą zapraszani do odszyfrowywania postaci z naszego, rodzimego towarzystwa artystycznego.

Dla mnie niezwykle ważną postacią "Mapy", choć tylko przywoływaną, jest William Morris.

Chórem wszyscy oprócz Banka: Dla nas też!

To będzie też o niespełnionych marzeniach...

Ewelina Marciniak: Trafił pan w "10". Po raz pierwszy spotkaliśmy się w tej rozmowie...

Jak Houellebecq, to nie może nie być o końcu, śmierci, odchodzeniu...

Ewelina Marciniak: Janku, może ty, bo mi się już nie chce...

Nooo, skoro tak młodzi chcą się wypowiadać o śmierci, to będzie... perwersyjnie!

Jan Czapliński: Trafił pan po raz drugi, tym razem jednak raczej przypadkowo. Oczywiście, będzie o śmierci, wszak to Houellebecq, ale mówić o tym będziemy poprzez dzieci, których pięcioro występuje w spektaklu.

Stąd pedagog teatru w ekipie?

Sebastian Świąder, pedagog teatru: Między innymi.

Będziecie czuwać nad nimi, by nie zostały straumatyzowane udziałem w takim spektaklu?

Sebastian Świąder: Tego nie wiemy, trudno powiedzieć, kto i kiedy może być straumatyzowany. Pedagog teatru jest potrzebny także do budowy zespołu, który dzieci tworzą z dorosłymi. Przepracowujemy z dziećmi temat śmierci, chcemy by był to ich, równoprawny głos. Perspektywa dzieci jest odtabuizowana, jest dla nas równie ważna jak perspektywa dorosłych, jest dopełniająca.

Oby nie skończyło się jak w "Placu zabaw" Kowalskiego...

Chórem, ale cicho: Nie widzieliśmy.

"Mapa i terytorium" to także glossa na temat dzisiejszego kapitalizmu, schyłku epoki konsumpcjonizmu na Zachodzie. O tym także mówicie?

Ewelina Marciniak: Tak, ale opowiadamy o tym przez rzeczy.

Perwersyjnie szeroka gama norweskich wód mineralnych...

Ewelina Marciniak: ...albo kurtka "Camel Legend". Przedmioty odliczają czas, dostarczają ludziom rozrywki, stwarzają ich.

Houellebecq jest bardzo autotematyczny. Porwał się w filmie, zamordował w książce. Wykorzystujecie ten element gry twórcy z odbiorcą?

Ewelina Marciniak: Poruszamy się aż do końca za jego postacią, która występuje także u nas. Houellebecq i Jed przeglądają się w sobie, ważny jest klimat, niedopowiedzenie, będzie rasowy kryminał bez gatunkowej rasowości...

Kiedy pani straciła zaufanie do klasycznych tekstów dramatycznych?

Ewelina Marciniak: Nigdy go nie miałam. Od samego początku pracuję z dramaturgami, wszystkie teksty, nad którymi pracowałam, były przepisane. Wszystkich dramaturgów, z którymi pracowałam, uważam za doskonałych artystów i każdy jest inny. I z każdym, mam nadzieję, będę jeszcze pracować. Ostatnio dwukrotnie spotkałam się z Marcinem Cecko ("Powrót Odysa", "Głód" Caparrosa).

Jak pracowała pani nad "Mapą"? Aktorzy, realizatorzy...

Ewelina Marciniak: Czuję się przede wszystkim częścią zespołu. Dużo pracowałam z realizatorami, zanim przystąpiliśmy do prób z aktorami...

I wtedy się zaczęło... Słyszałem, że jest pani bardzo zdecydowana...

Ewelina Marciniak: (uśmiech) Staram się być zawsze dobrze przygotowana. Moją propozycję przyjęli aktorzy, z którymi już pracowałam. Zgodzili się na pójście dalej, zaufali mi, za co jestem im wdzięczna.

Jan Czapliński: Aktorzy byli bardzo ważni. Nie tylko ze zrozumiałych względów, ale również jako rzeczywiści współtwórcy, w tym scenariusza. W ostatecznej wersji tekstu jest sporo "z nich", wplotłem w wyjściową wersję ich przemyślenia i refleksje. Mieliśmy ten luksus, że przez tydzień mogliśmy rozmawiać o scenariuszu, mam wrażenie, że udało mi się "otworzyć" aktorów.

Po sześciu latach od debiutu osiągnęła pani wysoką pozycję zawodową i status społeczny: deszcz nagród, etat w jednym z najlepszych teatrów i własna agentka, która będzie pomagać w podpisywaniu coraz bardziej lukratywnych kontraktów... Jakie wyzwania stawia pani jeszcze przed sobą? Czy myśli pani o zrobieniu filmu? Czy chce pani robić tylko teatr dla Zakonu?

Ewelina Marciniak: Zacznę od odklejenia etykietek. "Etatowość" wzięła się z totalnego przypadku, a właściwie katastrofy. Przygotowując w Szczecinie bajkę "Piotruś Pan" złamałam kość śródstopia a jako joginka nie mogłam sobie pozwolić na to, by ta kontuzja wpłynęła na moją postawę. Musiałam mieć bardziej skomplikowane leczenie, a skończyłam właśnie szkołę teatralną i nie miałam ubezpieczenia. W związku z tym, że jechałam z "Amatorkami" na festiwal do Strasburga, zapytałam Adama Orzechowskiego, dyrektora Teatru Wybrzeże, czy mógłby mnie ubezpieczyć. Wtedy też padła z jego strony propozycja zatrudnienia na etat. Umówiliśmy się, że po powrocie z moich wakacji w Indiach, razem podejmiemy decyzję w sprawie dalszej współpracy. Nie odbieram tej sytuacji jako sukces, mam za to ogromne poczucie wdzięczności. To dla mnie wiele znaczy, że w trudnej sytuacji osobistej ktoś zachował się w stosunku do mnie w taki sposób. Mam gdzie wracać, czuję się w Gdańsku jak w domu.

Podczas zeszłorocznego festiwalu Boska Komedia, na którym pokazywałam "Morfinę", kilku gości zagranicznych chciało zapoznać się z moją twórczością i dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. Oczywiście nie potrafiłam tego zrobić, dlatego poprosiłam o pomoc Joannę Gdowską z Instytutu Grotowskiego, którą znam jeszcze z czasów liceum we Wrocławiu. Razem pracujemy nad tym, by osiągać coraz więcej. Dla mnie "coraz więcej" znaczy m.in. pracować z nowymi realizatorami. Bardzo bym chciała pracować zagranicą i moim wielkim marzeniem jest kiedyś zrobienie filmu. Nie sądzę, bym robiła spektakle tylko dla Zakonu, staram się, by każdy znalazł coś dla siebie, coś, co go zainteresuje i wciągnie. Ambitny teatr popularny? Nie jest to dla mnie wstydliwe określenie.

I na koniec mam pytanie do was wszystkich, oprócz Banka...

Ewelina Marciniak: O nie, wykluczenie Banka to dyskryminacja! (śmiech)

A co na to wszystko karpie brazylijskie?

Wszyscy, ostatecznie bez Banka, chóralnie, ale po dłuższym namyśle: Wbrew obiegowym opiniom, że dzieci i ryby głosu nie mają, to najlepszej odpowiedzi udzielą dzieci występujące w spektaklu (śmiech).

Jan Czapliński: A już na poważnie...

Jeśli pan musi...

Jan Czapliński: Karpie brazylijskie wyznaczają w tej powieści rodzaj beznamiętnego końca. Jest w tym coś zarazem rozczarowującego, że wszystkich nas czeka ostatecznie spotkanie z karpiem brazylijskim, w tej czy innej postaci. Ale zarazem jest w tym coś pocieszającego, ponieważ można liczyć na to, że ktoś o tym opowie...

Albo nas zje, karpia można przecież zjeść...

Jan Czapliński: Ha ha (śmiech). No tak, można. Ale ja nie jem ryb.

*Karpie brazylijskie - ten motyw nie pojawi się w spektaklu, ale w książce to ważny detal. Nie zdradzając intrygi zapraszamy do lektury książki i wyprawy do Szwajcarii po... godność?

Gdańsk, 8 października 2016.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji