Artykuły

Warszawa. Żegnamy Hankę Bielicką

W czwartek [9 marca] w szpitalu przy ul. Banacha zmarła popularna aktorka teatralna i filmowa, od ponad 40 lat gwiazda Teatru Syrena.

Opowiadała: "W Warszawie, na mojej ulicy, traktują mnie po prostu jak sąsiadkę. Okoliczni bywalcy witają mnie serdecznie, często proszą: Pani Bielisiu, piątkę nam trzeba, niech pani poratuje ". Gdy w 2000 r. wśród czytelników "Gazety Stołecznej" ogłosiliśmy plebiscyt na warszawiaków stulecia, Hanka Bielicka znalazła się w pierwszej dziesiątce. Niezmienne powtarzała, że "jest typową dziewczyną z Łomży, która prze do przodu jak Pola Negri". Jednak w biograficznej książce "Uśmiech spod kapelusza" podkreślała: "Warszawiacy nie tylko uznali mnie za swoją. Współczesnym ludziom się wydaje, że uosabiam Warszawę przedwojenną".

Skończyła warszawską romanistykę i Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej. W 1939 r. wyjechała do Wilna razem z Danutą Szaflarską i Jerzym Duszyńskim - jej późniejszym mężem. Po wojnie występowała kolejno w Białymstoku i Łodzi. Do Warszawy wróciła w 1949 r. Mieszkała w hotelu Central na rogu ul. Pankiewicza i Alej Jerozolimskich, później przy ul. Filtrowej - jej sąsiadami byli wówczas m.in. Edward Dziewoński i Maria Fołtyn. Prowadziła kabaret Pod Gwiazdami na piątym piętrze kamienicy u zbiegu Hożej i Marszałkowskiej. Gdy zdecydowała się go zamknąć, przez pewien czas podejmowała widzów U Bielickiej na Piętrze w kawiarni Nowy Świat.

Uczyła na Wydziale Estrady w Warszawskiej Szkole Teatralnej. "Płacili za jedne zajęcia 27 złotych, a tyle kosztował mnie wówczas dojazd taksówką" - wspominała.

Występowała w teatrach dramatycznych, ale ponad 40 lat była gwiazdą Teatru Syrena. Tam w czwartek o jej śmierci dowiedziano się tuż przed spektaklem o godz. 19. Na scenie grano jak co wieczór, choć aktorki przed spektaklem płakały. Za to na zapleczu teatru - pełno emocji. Wszyscy dzielili się wspomnieniami o Hance Bielickiej. - Ciągle mam w głowie jej zawołanie: "Kochanieńka!" To ogromnej zacności człowiek. Tyle lat do mnie przychodziła na herbatki owocowe - wzdycha pani Bożena Klinczewska, bufetowa. - W Syrenie nie ma jej od lat, ale jednak była. A teraz nie ma jej wcale.

- Z daleka przesyłała całusy na powitanie. Taka wesoła, pełna temperamentu - dodaje Wiesława Matkowska, portierka.

- Była super. Pamiętam, jak klepała mnie w plecy i mówiła: "Kurtyniarz w teatrze jest pierwszy po inspicjencie" - uśmiecha się Andrzej Dobrowolski, pracownik techniczny sceny, który z panią Hanną pracował pięć lat. - Ze wszystkimi była na ty, nie rozróżniała na aktorów i technicznych. Doceniała naszą pracę. Tylko starsze pokolenie to potrafiło.

Pani Małgosia, sprzątaczka: - O każdych imieninach pamiętała, każdym święcie. A gdy sama miała urodziny, w bufecie był napis: "Dzisiaj wszystko na koszt pani Hani". Prezydent Kwaśniewski podarował jej tort, to zaraz go do nas przywiozła. Wszyscy spróbowaliśmy. Jeszcze dziś o niej myślałam, gdy byłam na ulicy Śniadeckich, gdzie mieszkała.

Mirka Goethel, garderobiana: - Jestem w szoku. Rozpłaczę się, kiedy będę o niej opowiadać. Dobrze, że trwa spektakl. Muszę się zająć pracą.

Hanka Bielicka słynęła z kapeluszy. Żartowała, że nawet do sklepu w nim wychodzi. Potrafiła też swoją kapeluszową sławę wykorzystywać. Gdy kilka lat temu "Gazeta" zbierała fanty na licytację dla powodzian z Lachowic w Beskidach, pani Hanki nie trzeba było długo prosić o kapelusz. Przekazała kantoniera, bo właśnie kapelusze z dużym rondem preferowała najbardziej.

Obecnie w kinach oglądamy ją w "Ja wam pokażę!" na podstawie prozy Katarzyny Grocholi, gdzie zagrała ciocię z Londynu.

***

Stefania Grodzieńska: - Hania umarła. To zdanie tak bardzo nie pasuje. Absurd. Zobaczyłam ją pierwszy raz latem 1946 roku. Po pierwszej zwrotce piosenki było wiadomo, że to śmieszne, zachrypnięte, pełne wdzięku stworzenie jest wielką artystką. Już nas, pokolenia zaprzyjaźnionego od 60 lat, prawie nie ma. Lubiliśmy żartować, kto o kim napisze wspomnienie. Już wiemy, Haniu.

Ignacy Gogolewski, prezes Związku Artystów Scen Polskich: - Jeszcze niedawno w imieniu ZASP-u odwiedziłem ją w jej domu z kwiatami. Bardzo się ucieszyła z wizyty. Będę miał w pamięci jej uśmiech.

To była wyjątkowa osoba, pełna energii, roześmiana, serdeczna. Z życzliwością odnosiła się do młodszych kolegów, którzy dopiero wchodzili w zawód. Na scenie wszechstronna - świetna jako aktorka dramatyczna i estradowa. Myślę, że gdyby zaproponowano jej udział w operetce, byłaby w niej równie znakomita. Takie talenty jak Hanka Bielicka pojawiają się rzadko.

not. asd, bet

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji