Artykuły

Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski okiem jurorów

- Gombrowicz powiedział, że Radom nie jest poematem nawet o poranku. Poematem zapewne nie jest, ale da się lubić, czego jestem najlepszym dowodem. A Gombrowicz? Cóż, to wciąż tajemnica, a dla teatru największe z największych wyzwań - mówi Jacek Wakar.

Jacek Wakar: Zrastam się z tym festiwalem

To już osiem lat, kiedy pierwszy raz pojawiłem się na zaproszenie dyrektora Zbigniewa Rybki na Festiwalu Gombrowiczowskim. Osiem lat - czasu niemało. Ja byłem innym człowiekiem, rzeczywistość wokół była inna. Szalenie miło wspominam te moje pierwsze kroki, długie szczere rozmowy z jurorami tamtej edycji - nieodżałowaną Hanną Baltyn, Januszem Opryńskim, Jackiem Orłowskim, Januszem Kowalczykiem. Z czasem zyskałem poczucie, że zrastam się z tym festiwalem. Co dwa lata w październiku zaczynam tęsknić za Radomiem. Tegoroczny festiwal jest czwartym, w którym będę miał przyjemność uczestniczyć w pracach jury. Gombrowicz powiedział, że Radom nie jest poematem nawet o poranku. Poematem zapewne nie jest, ale da się lubić, czego jestem najlepszym dowodem. A Gombrowicz? Cóż, to wciąż tajemnica, a dla teatru największe z największych wyzwań. Mam swoje ulubione teksty, powracam do nich regularnie. Choćby "Ślub" - dzieło na miarę Mickiewiczowskich "Dziadów". Ile mamy podobnych w polskiej literaturze, i to nie tylko dramatycznej? Dlatego zawsze czekam na Festiwal Gombrowiczowski tak, jakbym jechał na niego po raz pierwszy. Mam nadzieję, że nigdy nie straci dla mnie swej świeżości i wdzięku.

**

Jan Bończa-Szabłowski: Ślub z Iwoną, czyli opętani Gombrowiczem

Wbrew wszelkim radom odwiedzę Radom. Gombrowicz jest tego wart. Wielka Literatura Gombrowicza będąc Wielką i będąc Literaturą Gombrowicza zachwyca. W Radomiu ten zachwyt jest szczególny, wieloletni i zaraźliwy. Zaraźliwy, bo wieloletni.

Gombrowicz umościł sobie tu trwałe miejsce w teatrze. Choć patronem teatru jest Jan Kochanowski, to Powszechnie wiadomo, że od lat ojciec polskiej literatury zaprasza na krótki jesienny pobyt wnuka literatury polskiej, europejskiej, a może i światowej. Jaśniepanicza. Aby każdy mógł go podziwiać, a może nawet dutknąć palicem.

Zacznie się od wielkiej ceremonii "Ślubu" i dwóch panów G.: Gombrowicza i Grabowskiego, który od lat myśli Gombrowiczem, czuje Gombrowicza jak mało który reżyser. I będą jeszcze uczestnicy uroczystości, gospodarze, czyli zespół Powszechnego, którzy tę ceremonię celebrować będą. A potem galop, galop, galop przez następne spektakle, a właściwie przez następne wieczory. Tych reżyserów "podszytych" Gombrowiczem będzie więcej. Anna Augustynowicz, Jacek Bunsch czy Brian Alonso to tylko niektórzy z nich.

A ci, którzy znają program tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Gombrowiczowskiego, wiedzą dobrze, że na jednym ślubie się nie zakończy, że tych ceremonii będzie więcej. Dokładnie nie policzyłem ile, ale na oko widzę, że do czterech razy sztuka. Cztery wesela, a właściwie cztery śluby i kilka pogrzebów, bo w karcie dań - karaski.

W tym roku pojawi się szczególnie dużo odmian karasek. Jednakowo trujących, a mimo to podawanych na wiele sposobów: w sosie węgierskim, ale też po polsku w śmietanie, w kremie czekoladowym oraz ze szczyptą egzotyki podawane w rytmie argentyńskiego tanga. Tymi ostatnimi wręcz zajadają się od pokoleń przyjaciele samego Gombrowicza, ich synowie i wnuki. I jakoś żyją. Karaski bowiem nie każdemu szkodzą, tak jak Iwonie. Po prostu wystarczy łyk Burgunda i okazują się całkiem strawne.

Festiwal Gombrowiczowski w Radomiu jest imprezą masową i elitarną zarazem. Tu każdy przedstawiciel masy może czuć się elitą. Jest więc przede wszystkim dla intelektualistów? I tak, i nie. A zresztą, jak twierdził Gombrowicz: intelektualiści dzielą się na dwie kategorie: takich, co nie dostali kopniaka w tyłek, i takich, co dostali kopniaka w tyłek. Ci drudzy są rozsądniejsi.

Zauważyłem z zachwytem, że bez względu na koszty organizatorom udało się w tym roku zaprosić do Radomia wiele koronowanych głów. Przybędą więc pary królewskie z Budapesztu, Marsylii, Buenos Aires. Królowe chętnie podzielą się swymi próbami poetyckimi. Najczęściej poruszanym tematem tego gędzenia duszy - jak mówiła mi hrabina Kotłubaj - będzie w tym roku temat giętkości. Temat bliski nie tylko niejednej królowej Małgorzacie.

"Nie wiem, jaki jestem, ale cierpię, gdy mnie deformują. Wbrew wszystkiemu chcę być sobą" - mawiał Gombrowicz. Ciekawe, jak bardzo w tym roku nasz narodowy wieszcz pozostanie sobą.

Czeka nas więc ponad tydzień biesiad z Gombrowiczem. Koncerty czystej grafomanii poetyckiej, ale w królewskim wydaniu. Lekcje polskości i patriotyzmu odmienianego przez wszystkie przypadki. Mam nadzieję, że dyrektor Zbigniew Rybka zadba o odpowiedni zestaw Krzesełek Lorda Blottona, bo one dają szczególny komfort oglądania spektakli Gombrowicza. I festiwal gombrowiczowski po raz kolejny trwać będzie na wysokościach. Hosanna!

**

Bożena Sawicka: Czego uczy nas Gombrowicz?

Bez mała od pierwszej edycji przyjeżdżam na Festiwal i na przestrzeni tych lat obserwuję, jak się on rozwija, ewoluuje, ale też, jak zmienia się i rozbudowuje miasto, choćby samo otoczenie Teatru Powszechnego. Myślę, że oba te procesy wzajemnie się zasilają i oddziałują na siebie.

Siłą Międzynarodowego Festiwalu Gombrowiczowskiego jest to, że twórczość autora "Ślubu" wciąż żywo koresponduje ze współczesnością, przyprawia jej "gębę", intryguje, ciekawi. Twórcy różnych dziedzin mierzą się z dziełami Gombrowicza nie tylko w realizacjach teatralnych, ale też w filmie, tańcu, sztukach wizualnych, działaniach interdyscyplinarnych. Jest on źródłem poszukiwań i odkryć artystycznych w licznych odsłonach i estetykach. Dowodzą tego kolejne realizacje, powstające pod wieloma szerokościami geograficznymi. W tym roku będziemy mieli na Festiwalu Gombrowicza po argentyńsku, francusku, hiszpańsku, węgiersku i oczywiście po polsku. Niewielu mamy pisarzy tak rozpoznawalnych na świecie.

Witold Gombrowicz mówi dużo o człowieku jako jednostce niezależnej i wolnej. Utożsamia postać antybohatera, który kształtuje świat wyobraźni w sposób szczególnie twórczy i rozwijający w kontraście do norm i zasad obowiązujących w społeczeństwie. Wyraża odwagę, a ta jest potrzebna w każdym okresie rozwoju, zwłaszcza ludziom młodym. Jest jednak odważny mądrze, bo nie opowiada się za odrzucaniem wszelkich porządków, a jedynie za zerwaniem więzów i pęt, które krępują w momencie kształtowania świadomości. Uczy mówienia własnym głosem i podejmowania jednoznacznych decyzji, niezależnie od sytuacji i otoczenia. Zwraca uwagę na słabość ludzkiej kondycji w zderzeniu z własną naturą i presją środowiska. To sprawia, że Gombrowicz jeszcze długo będzie inspirował zarówno twórców, jak i odbiorców na różnych etapach ich życia.

Festiwal organizowany jest od ponad dwudziestu lat w cyklu biennale. Od kilku edycji przedsięwzięcie ma formułę konkursu, a ja po raz kolejny mam zaszczyt być w jury, w którym są też przedstawiciele innych krajów. Wymiar międzynarodowy daje rozmowom o Gombrowiczu szeroką perspektywę i bogaty kontekst. Gościem honorowym wielokrotnie bywała Rita Gombrowicz. Dzięki temu Festiwal stał się ważnym punktem w kalendarzu wydarzeń kulturalnych, a Radom genius loci tego przedsięwzięcia.

Bez mała od pierwszej edycji przyjeżdżam na Festiwal i na przestrzeni tych lat obserwuję, jak się on rozwija, ewoluuje, ale też, jak zmienia się i rozbudowuje miasto, choćby samo otoczenie Teatru Powszechnego. Myślę, że oba te procesy wzajemnie się zasilają i oddziałują na siebie.

To, co mnie za każdym razem zadziwia na tym Festiwalu, to bogactwo programu i frekwencja. Przez cały tydzień na afiszu Witold Gombrowicz, a na wszystkich spektaklach oraz wydarzeniach komplety widzów i aktywnych uczestników. To fantastyczne! Życzę, by i w tym roku tej tradycji stało się zadość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji