Teatr nasz widzimy ogromny
Powoli "rozkręca się" nowy sezon artystyczny w naszym mieście. Zakończyły się rozmaite festiwale, zapowiadane są kolejne - słowem - wszystko wróciło do powakacyjnej normy. Z tym większym zaciekawieniem spoglądamy w stronę teatru jeleniogórskiego w oczekiwaniu pierwszej premiery pod nową dyrekcją. Jaki to będzie spektakl, jaki to będzie teatr? Czy będziemy mówić: teatr Wnuka, a może jednak Jędrzejczaka - wszak on jest kierownikiem artystycznym? - pisze Urszula Liksztet w Nowinach Jeleniogórskich.
Kiedyś mówiło się: teatr Obidniakowej (chociaż powinno być: Obidniak), no, ale Pani Dyrektor szefowała "Norwidowi" 15 lat, a to było dość czasu, aby nadać tej scenie wyrazisty charakter. Później był teatr Zonia, a później... później to już był tylko Teatr im. Cypriana Norwida, mimo że każdy z jego nowo powoływanych dyrektorów obiecywał ciekawy repertuar, interesujących reżyserów, wyjazdy na festiwale polskie i zagraniczne Ltd., i.t.p. Niestety, na obietnicach zwykle się kończyło, a kolejni dyrektorzy odchodzili z Jeleniej Góry do innych teatrów lub po prostu w niebyt. Na tym szarym tle wyraźnie zaznaczyła swoją obecność tutaj Małgorzata Bogajewska, która tchnęła w tę nieco skostniałą wtedy scenę "nowego ducha". Zaproponowany przez nią repertuar był interesujący i niebanalny, a młodzi reżyserzy rzeczywiście zdolni, aktywni i pełni pomysłów. Po Bogajewskiej też było ciekawie, chociaż może nie zawsze efekty korespondowały z oczekiwaniami widowni (no - części widowni), ale coś się działo. A jak będzie teraz? Z teatru skąpo sączą się informacje: Tadeusz Wnuk mówił w wywiadach, że nie będzie to teatr autorski, będzie eklektycznie: klasycznie, komediowo, filozoficznie, będą farsy i proza Ibsena oraz Strindberga, będzie teatr sensacji i teatr familijny. Ma być dydaktycznie, ale nie moralizatorsko, a Scena Studyjna nadal ma stanowić miejsce twórczych eksperymentów.
Tadeusz Wnuk wyraźnie zaznaczał w swoich wypowiedziach, że Teatr im. Cypriana Kamila Norwida, to teatr miejski, a więc mieszkańców - publiczności - i im powinien służyć. To piękne, przecież to Wyspiański pisał w " Wyzwoleniu":
"Sztuka będzie, gdy przyjdzie publiczność i kwita.
Teatr dla publiczności jest - publika ceni.
Trzeba umieć ją zająć, - entuzjazm jest, jeśli
ktoś umie na tych strunach zagrać jak na harfie;
jeśli nie umie, nie ma na co się porywać.
Gadaj sercem, a będą głową przytakiwać."
Piękne i prawdziwe, ale wszak Wyspiański znał scenę, jak mało kto i wiedział, co pisze... Ważne jest jednak, by teatr kształtował gusta publiczności, a nie schlebiał im.