Artykuły

Mrożkowe "Wesele"

"Pieszo" Mrożka wydrukowa­no w sierpniu 1980. Polska pra­premiera w białostockim Teatrze im. Aleksandra Węgierki prze­szła bez echa. O dyplomowym spektaklu krakowskiej PWST mówić zaczęto na początku zi­my. Na wiosnę wiedziało już wielu, że oto pojawiło się przed­stawienie, które trzeba zoba­czyć. Wtedy odezwały się zno­wu głosy wiary w możliwość uprawiania teatru w ogóle, a re­żyserowi i aktorskiej młodzieży słano podziękowania za podob­ne odczucie.

Scenicznym realizatorem Mrożkowej sztuki był Jerzy Jarocki. On także przygotował ją obec­nie w Warszawie, w Teatrze Dramatycznym - z tym samym zresztą zespołem współpracowni­ków - scenografem Jerzym Ju­kiem-Kowarskim i muzykiem Stanisławem Radwanem. Zasły­szane opinie w pełni potwierdził. Powstał spektakl jakiego od dawna nie było. Teatralnie czysty, logiczny i precyzyjny. Aktorsko - wspaniały. Dwie wielkie role - Gustawa Holo­ubka i Zbigniewa Zapasiewicza. Dziwny to dramat - niewe­soły i niesmutny, choć śmiesz­ny raz po raz, albo i tragiczny. Poruszają się parami. Ojciec i Syn, Baba i Dziewczyna, Superiusz i Pani... Przemierzają nieznane szlaki, jak to uchodźcy. Trochę za­gubieni, trochę zdezorientowani. Chłopi i para Cyganów rodem z Witkacowskich pism, zwykli i uzwykleni... Idą pieszo. Choć to tak trudno, ale nie można inaczej. Pociąg nie nadjeżdża. I nie nadje­dzie - już wiedzą. Zjawi się ślepy Grajek - los? Jest jak Chochoł z "Wesela" i jak on przygrywa do tańca. Ale zaklęte koło nie jest tu wspól­ne. Każdemu inny ton - wese­le, stypa, chrzciny - każdy stan w rytm innej kręci się melodii, a pojednanie nie wchodzi w grę. Ani teraz, ani potem - kiedy Pani spalać się będzie w swej nowej, wielkiej miłości do mas. Wszystkie postaci taplają się w błocie. Dosłownie. Epilog - koniec wojny - nadaje im kie­runek - czasem sens, czasem nową rolę społeczną. Tylko Oj­ciec niezmiennie powtarza zda­nie o potrzebie uczciwości i tyl­ko jemu przyjdzie nadal wlec się pieszo. A ów Superiusz - artysta-filozof, czy jak kto woli metafizyk-błazen, szybuje gdzieś poza czasem z pobłażliwością patrząc na "ostateczny i nieod­wołalny triumf przeciętności". Przechodzi po linie między świa­tami. Pyszny to obrazek rodem z Gombrowiczowskiej rekwizytor­ni. W ogóle Gombrowicz, obok Witkacego jest wyraźnie obecny w tym nowym Mrożkowym "Weselu", którego ironia jest ciągle autoironią.

Pisze Mrożek: My nie chcemy stwarzać historii nikomu. Wystarczy nam własna, ale napra­wdę własna, to znaczy przez nas samych stwarzana. Wystarczy nam to, co się należy każdemu: być sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji