Artykuły

Kunsztowny "Cyd" nie jest archaizmem

"Cyd" Pierre'a Corneille'a w reż. Ivana Alexandre'a w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Was.

W jego arcydziełach spełnia się ideał bohatera tragicznego, a większość stworzonych przez niego dramatów stała się scenicznymi sukcesami, jednak największa sława otaczała "Cyda", napisanego na przełomie lat 1636 i 1637. Pierre Corneille, dramaturg, teoretyk teatru i prawnik z zacięciem humanistycznym, wpojonym przez studia u jezuitów, był człowiekiem niepozornym i niezgrabnym. Dopiero w świecie literatury znalazł swoją przystań. Corneille uważał, że obowiązek, który w jego dramatach często wchodzi w konflikt z miłością, nie powinien jej niweczyć, lecz wykazać walor moralny drogi obowiązku. Nie inaczej będzie w "Cydzie". Tragikomedia ta - co zgodnie potwierdzają świadectwa współczesnych - dosłownie oczarowała publiczność. Ale stała się też przyczyną sporów, w których ujawniły się poglądy zwolenników i przeciwników doktryny klasycznej. Pierwszego polskiego przekładu "Cyda" dokonał Jan Andrzej Morsztyn, by 12 lutego 1660 roku zaprezentować go publiczności zgromadzonej na zamku w Zamościu. Warto dodać, że to jego największe osiągnięcie poetycko-przekładowe. Po tego właśnie "Cyda" sięgnął francuski reżyser Ivan Alexandre, a rezultaty jego pracy możemy podziwiać w warszawskim Teatrze Polskim.

Temat utworu zapożyczył Corneille z komedii Guillén de Castro "Las mocedades del Cid" ("Młodzieńcze przewagi Cyda"), wcześniej przeczytawszy dwie kroniki poświęcone temu bohaterowi. Roderyk albo Ruy Diaz de Bivar, kastylijski rycerz epoki rekonkwisty, był uważany za wzór cnót rycerskich. Potomek znakomitego rodu, we wczesnej młodości zdobył ostrogi rycerskie, szybko stał się sławny, poślubił kuzynkę władcy - Szymenę Diaz i w końcu poszedł na wygnanie. Opowieść jest długa, ale Corneille odrzucił wątki poboczne, by w swym dramacie skupić się nie na czynach, lecz na konflikcie między miłością a walką o honor rycerski. Główny bohater tragikomedii Corneille'a, Roderyk, musi pomścić upokorzonego ojca. Don Diego, znany i ceniony dzięki wielkim zasługom i nienagannym cnotom, został ciężko znieważony przez dowódcę wojsk Gomesa. Zarozumiały i ambitny Gomes nie mógł znieść wyróżnienia starca, któremu król powierzył zaszczyt opiekowania się królewskim synem. Uważał, iż tylko on jest godnym tej roli, jako waleczny rycerz i obrońca króla oraz kraju przed najazdami Maurów, dlatego nie bacząc na królewskie postanowienia, podniósł rękę na Don Diega, uderzył w twarz i wytrącił z ręki szpadę. Roderyk, zakochany w pięknej Chimenie, córce zadufanego w sobie Gomesa, cierpi katusze. Wedle wcześniejszego planu złączenia dwóch wielkich rodów urodziwa panna miała zostać poślubioną Roderykowi. Młodzieniec nie może ulec sercu i pozwolić, by ojciec jako pohańbiony wódz dokończył życia w niesławie. Wyzwany na pojedynek Gomes chętnie się zgadza, bo jest pewien śmierci niedoświadczonego w walce młokosa. Okazuje się, iż Roderyk ma wrodzone talenty bitewne po ojcu, a Gomes zostaje pokonany i zabity. Teraz Chimena udaje się do króla i żąda pomsty na Roderyku, który pozbawił ją ojca.

W tragikomedii Corneille'a racja szlachetna staje przeciwko innej szlachetnej racji - jak w greckiej tragedii, gdy specyficzny przypadek wyjątkowych osób doścignęło fatum losu. I nie wiadomo co jest dobre, bo każdy z bohaterów ma swoje racje, które uczestniczą w swoistej grze, toczącej się na całym świecie wedle ustalonych reguł. Warto poświecić temu chwilę refleksji i również dziś pamiętać, że nikt nie ma "monopolu na rację", a emocje i rozum wcale nie muszą iść w parze.

"Cyd" napisany został aleksandrynem, czyli dwunastozgłoskowcem, charakterystycznym dla poezji heroiczno-epickiej, z akcentem na zgłosce szóstej i średniówką po niej. Morsztyn przetłumaczył "Cyda" i zastąpił aleksandryn trzynastozgłoskowcem . Jak na owe czasy, zwyczaje i wymagania jego przekład był bardzo wierny. Dziś nasze pojęcie wierności jest inne, ale nie o to przecież chodzi. Morsztyn dba o ekspresję obrazowania, zachowuje zwięzłość fraz "Cyda", siłę i subtelność dialogu. Na potrzeby współczesnej adaptacji staropolski język wygładził nieco Piotr Kamiński, a w inscenizacji Ivana Alexandre'a wiersz Morsztyna wciąż jawi się w pełnej krasie! Aktorzy posługując się językiem nieco odległym od współczesnego, doskonale radzą sobie ze składnią, nie gubią przy tym rytmiki i płynności wypowiedzi. Jakże miło słucha się owej nieskażonej polszczyzny. Spektakl jest próbą rekonstrukcji dawnego sposobu gry aktorskiej, pozwala widzom poczuć, jakimi prawami rządził się siedemnastowieczny teatr, oparty na czystości słowa, ruchu, plastyce, dwornym dialogu bez niepotrzebnych uniesień. Na trzy godziny reżyser przenosi nas do Zamku Królewskiego, u stóp którego wody swe toczy Wisła. Na widowni zasiadają król Jan Kazimierz i królowa Maria Ludwika. Unosi się malowana kurtyna, z widokiem dawnej stolicy, a na scenie przy wtórze mocnych uderzeń bębna pojawiają się artyści o pobielonych twarzach. Stąpają po pałacowych schodach, a raczej przesuwają się po nich płynnie, zastygają czasami w bezruchu niczym woskowe figury. W przepięknych kostiumach z epoki, zaprojektowanych przez Dorotę Kołodyńską, zdają się jakby żywcem wyjęci z obrazów Velázquez'a. Udrapowane suknie, kunsztowne fryzury, lśniące zbroje dodają dostojeństwa i - co tu kryć, zachwycają. Na początku, jeszcze przed prologiem, w atmosferę gorącej, hiszpańskiej Sewilli wprowadzają nas dźwięki gitary. Potem muzyka milknie. Pozostają aktorzy, którzy grają frontem do widza, a mówienie jest tu główną sceniczną akcją. "Być znaczy mówić, a mówić to los tragiczny". Deklamują z nienaganną dykcją, prawie śpiewnie, oszczędnie grając gestem, bez użycia mimiki. I choć nam, współczesnym, mogłoby się zdawać, iż taki teatr to jedynie archaiczna ciekawostka, "Cyd" w oryginalnej wersji temu zaprzecza. To rzecz o miłości, namiętnościach, wątpliwościach, które szarpią serce, nadto o pysze i żądzy władzy, a także honorze, obowiązku i wierności zasadom. Te sprawy poruszały dawniej, nie są obojętne i dzisiaj. Ivan Alexandre, reżyser operowy i krytyk muzyczny, przyznaje, iż inspiracji do stworzenia takiego historycznego widowiska "dostarczyły mu wschodnie sztuki sceniczne oparte na ruchu i symbolicznych gestach, takie jak japoński teatr n czy hinduskie tańce". "Podczas pracy sięgnąłem także do tekstów z epoki opisujących techniki wystąpień publicznych", mówi Alexandre. Aktorzy nie nawykli przecież do nierealistycznego sposobu grania, musieli zmierzyć się z zadaniem powierzonym im przez reżysera. Z powodzeniem. W postacie głównych bohaterów tytułowego Cyda Roderyka i jego ukochanej Chimeny wcielają się młodzi aktorzy, Paweł Krucz i Marta Kurzak. Mimo archaicznego stylu gry potrafią wydobyć emocje, pokazać charakter i rozterki postaci. Co więcej - nie ustępują w tym starszym aktorom. Z postaci swej bohaterki, nieszczęśliwej Infantki, sporo dramatyzmu wydobywa Afrodyta Weselak, a towarzyszy jej wspaniała Grażyna Barszczewska w roli Leonory. Popędliwy i pyszny Gomes - Marcin Jędrzejewski, poczciwy tylko z pozoru Diego - Krzysztof Kumor, a także sprawiedliwy Król - Antoni Ostrouch, to równie dobre kreacje. Jest jeszcze prędki jak wiatr Paź, Adrianna Kućmierz, który błyskawicznie wprowadza nas w klimat siedemnastowiecznej sceny. Dodam jeszcze, iż inscenizacja nie pozbawiona jest rysu humorystycznego, co dodatkowo ożywia "Cyda" w tłumaczeniu Morsztyna i ujęciu francuskiego reżysera.

Cyd, oparty na barokowych antynomiach losu człowieka, stawia bohaterów w sytuacji tragicznej i wiedzie nieuchronnie do przeciwstawienia honoru miłości. Czy to nas dziś porusza, czy nie, na pewno warto wybrać się na spotkanie z piękną, czystą polszczyzną, a coraz częściej zaniedbywaną. Z rozważaniem na temat honoru w polityce i życiu. A przede wszystkim - teatrem takim, jaki bawił naszych przodków w XVII wieku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji