Artykuły

Kraków. Po premierze "Don Pasquale"

Na scenie Opery Krakowskiej odbyła się premiera opery "Don Pasquale" Gaetano Donizettiego w reżyserii Jerzego Stuhra (2, 3, 4 grudnia).

Spektakle zostały znakomicie przyjęte przez publiczność, która nagrodziła artystów wspaniałymi, długimi owacjami na stojąco. Entuzjastyczne reakcje widzów, salwy śmiechu, gromkie brawa po popisowych ariach i duetach, a także w uznaniu dla wspaniałej scenografii i kostiumów sprawiły, że premierowe wieczory były wielkim świętem Opery.

Serca widzów podbili znakomici soliści. W roli Don Pasquale usłyszeliśmy Grzegorza Szostaka i Dariusza Macheja, jako Malatestę podziwialiśmy Mariusza Kwietnia i Mariusza Godlewskiego, w partii Noriny wystąpiły Alexandra Flood i Anna Wolfinger, w roli Ernesta Andrzej Lampert i Sang-Jun Lee. Niespodzianką dla widzów było pojawienie się na scenie Jerzego Stuhra, który wcielił się w postać Notariusza. W partii tej wystąpił także Krzysztof Dekański. Kierownictwo muzyczne nad spektaklem objął Tomasz Tokarczyk, scenografię zaprojektowała Alicja Kokosińska, kostiumy Maria Balcerek, ruch sceniczny opracował Jacek Tomasik, chór przygotował Jacek Mentel, a za reżyserię światła odpowiadał Bogumił Palewicz.

"Kiedy przyszedłem do opery, zobaczyłem ogromny stopień profesjonalizmu, zapał i energię. Śpiewacy niezwykle mnie zainspirowali, dając za każdym razem pełny ładunek energii. Artyści zaimponowali mi nie tylko swoim talentem, ale także stosunkiem do pracy. Panie Dyrektorze, ma Pan piękny zespół. Dziękuję publiczności za wspaniałą atmosferę na widowni" - powiedział Jerzy Stuhr na spotkaniu po piątkowej premierze.

Kolejne spektakle "Don Pasquale" odbędą się 31 marca, 1 i 2 kwietnia 2017 r.

Fragmenty recenzji:

"Jerzy Stuhr niczego nie uwspółcześnił. (...) W Krakowie komediowe sytuacje budują: ruch, gest, nawet spojrzenie i oczywiście kostiumy - na granicy przerysowania, ale zachowujące dobry smak (autorka Maria Balcerek). Reżyser jednak nie odtwarza przeszłości, on się nią bawi i wzbogaca, choćby wprowadzeniem rewii mody XVIII-wiecznego Lagerfelda. Resztę dodają wykonawcy. Mariusz Kwiecień jest samym żywiołem, daje popis pięknego belcantowego śpiewania, ale i uświadamia, że ważne jest także wykorzystanie każdego słowa. A drobne zaakcentowanie czy wydłużenie nuty może nadać Malateście nowych cech. Mariusz Kwiecień nie jest jednak sam. W brawurowym, bisowanym na życzenie widzów duecie Malatesty i Don Pasquale miał partnera - Grzegorza Szostaka, który wokalnie i aktorsko bezbłędnie czuje styl opery komicznej. Zupełnie inny, liryczny jest siostrzeniec Ernesto, w którego ariach Andrzej Lampart odnalazł wiele wokalnych niuansów, co rzadko się zdarza polskim tenorom w tej roli (...)".

Jacek Marczyński, "Rzeczpospolita", 5.12.2016

***

"Wyszło lekko, zabawnie, uroczo. (...) W śpiewaną historię intrygi, która przekonać ma podstarzałego Don Pasquale do ślubu jego bratanka z kobietą niepochodzącą z wyższych sfer, ale obdarzoną przymiotami ducha, Jerzy Stuhr umiejętnie wpisał rozważania o konwencji opery i teatru w ogóle. W pierwszej części idziemy przez dość przykładną inscenizację, by w drugiej wybiec nieco w stronę współczesności. Z wdziękiem i bez pretensjonalności. W partii Malatesty usłyszeliśmy podczas premiery Mariusza Kwietnia. Baryton znany ze sceny Metropolitan Opera nie zawiódł. Zaprezentował mocny głos i umiejętności aktorskie. Duetem z grającym głównego bohatera Grzegorzem Szostakiem po prostu uwiedli publiczność - do tego stopnia, że zostali wywołani na bis. (...) Warto dodać na marginesie, że w ogóle znakomicie wypadają w przedstawieniu sceny zbiorowe. Wizualnie wprost zachwycają swoim choreograficznym porządkowaniem akcji i przestrzeni sceny. Ale bohaterem spektaklu był zdecydowanie sam Stuhr. Pojawił się na scenie w roli Notariusza, co oczywiście wywołało burzę oklasków. Mała acz zabawna partia wyszła mu śpiewająco. I z humorem".

Łukasz Gazur, "Dziennik Polski", 5.12.2016

***

"Na "Don Pasquale" w Operze Krakowskiej jest po prostu przyjemnie. Zabawa łączy się z melancholią i ironią, postaci są wyraziste, śpiewacy bez wysiłku pokonują najtrudniejsze frazy i rozmawiają ze sobą muzyką. Debiutujący jako reżyser operowy Jerzy Stuhr sprawdził się znakomicie. (...) Obie obsady dały z siebie wszystko. Nie tylko najjaśniejsza gwiazda, czyli Mariusz Kwiecień, brawurowo wcielający się w Malatestę, spiritus movens całej intrygi, ale też lekko i bezpretensjonalnie popisujący się głosem (bo na takie popisy pozwala ta opera i ta inscenizacja). Mariusz Godlewski, drugi Malatesta, to trochę inny charakter, bardziej ścichapęk niż ten pierwszy, a głosowo też znakomity. Obie młode i piękne Noriny (Alexandra Flood i Anna Wolfinger) uwodziły głosem i aktorskimi talentami.

W roli Ernesta wystąpili Sang-Jun Lee i Andrzej Lampert; obaj byli wzruszający i zabawni. Dariusz Machej i Grzegorz Szostak świetnie odnaleźli się w roli komiczno-neurastenicznego Don Pasquale. Każda z tych ról była nieco inna, ale na tym przecież polega przyjemność oglądania dwóch obsad operowych. Zwłaszcza że wszyscy śpiewali znakomicie".

Joanna Targoń, "Gazeta Wyborcza", 6.12.2016

***

"Znany z zamiłowania do włoskiej kultury Stuhr idealnie odnalazł się w gatunku opery buffa, eksponując zręcznie wszystkie smaczki z doskonałego skądinąd libretta autorstwa Giovanniego Ruffiniego. Historia safanduły Don Pasquale, który mimo sędziwego wieku postanawia pójść do ołtarza z podsuniętą mu przez znajomego doktora młódką, przedstawiona jest w sposób tradycyjny. I to okazało się być strzałem w dziesiątkę. Oto otrzymujemy solidną i bezpretensjonalną farsę, nad którą unosi się Molierowski duch. (...) W Don Pasquale Stuhr postawił z jednej strony na proste środki, z drugiej, jako wytrawny aktor zadbał o jakość aktorskiej gry. (...) Co jakiś czas reżyser puszcza do nas oko, przypominając o umowności gatunku. Tak jest w scenach, w których uczestniczą Doktor Malatesta (Mariusz Kwiecień) i Don Pasquale (Grzegorz Szostak), wtedy także, gdy na scenę ni stąd, ni zowąd wchodzi otoczony swymi modelami XVIII-wieczny Karl Lagerfeld, albo kiedy zrobione z żywopłotów figury szachowe nagle zaczynają się ruszać. Podczas piątkowej premiery największą niespodzianką był też udział samego Stuhra, który ku uciesze publiczności wystąpił w roli Notariusza. Podczas premiery niedzielnej tę partię zaśpiewał Krzysztof Dekański. Świetny aktorsko był cały kwartet solistów. Wspaniale wypadł ulubiony baryton nowojorskiej, ale i krakowskiej publiczności - Mariusz Kwiecień, dla którego Doktor Malatesta to jedna z popisowych ról, które zdążył wykreować w najważniejszych teatrach operowych świata. Występy Kwietnia w Krakowie to zawsze wielkie wydarzenie, zwykle jednak było tak, że śpiewak był najjaśniejszą częścią obsady. Tym razem, z czego można się tylko cieszyć, znalazł on wspaniałych, godnych jego talentu scenicznych partnerów. Brawa należą się Grzegorzowi Szostakowi, który zachwycał nie tylko swoim basem, ale i niesamowitą vis comica. Cudownie było słuchać duetu Kwietnia i Szostaka (Cheti, cheti), który dwukrotnie brawurowo wykonali przy opuszczonej kurtynie, skupiając na sobie cała uwagę publiczności. Po raz kolejny swą wysoką pozycję potwierdził Andrzej Lampert, który świetnie wypadł w roli Ernesta. W pamięci zapadła mi zwłaszcza zaśpiewana z uczuciem serenada "Com'e gentil". Po tym spektaklu stwierdzam, że Lampert wyrasta na jednego z najlepszych polskich tenorów. Pełna dziewczęcego blasku Alexandra Flood (Norina) pod względem aktorskim była bez zarzutu. Jej strojenie min i kaprysy wywoływały od razu uśmiech na twarzy. (...) Czysto i pięknie zabrzmiał Chór Opery Krakowskiej, po raz pierwszy przygotowany przez nowego kierownika Jacka Mentla. (...) Uroczo wypadło trio muzyczne, złożone z dwóch gitarzystów (Patryk Bała i Marcin Herman) oraz grającej na tamburynie Żanety Seweryn. Podobały mi się kostiumy przygotowane przez niezawodną Marię Balcerek, zwłaszcza kreacja Don Pasquale, Doktora Malatesty, przewrotnie klasyczne stroje chóru, błyszczące czarne płaszcze Noriny i Ernesta oraz barokowe peruki. Sprawdziła się inspirowana Pompejami, przepełniona odważnymi kolorami scenografia debiutującej w Operze Krakowskiej 23-letniej Alicji Kokosińskiej. Ciekawym zabiegiem była zaproponowana przez nią podłoga szachowa, podobało mi się także stworzone przez nią rzymskie atrium.

Jerzemu Stuhrowi udało się zrobić wartki spektakl bez absolutnie żadnych dłużyzn, w którym każdy gest i spojrzenie ma swoje uzasadnienie, a każdy śpiewak, łącznie z śpiewakami chóru, wie dokładnie kogo i jak ma grać. Po takiej dawce humoru okraszonego szczyptą ironii i podanego za pomocą pięknego bel canta, mogę powiedzieć tylko: Panie Profesorze, prosimy o więcej! Don Pasquale w Operze Krakowskiej polecam wszystkim, szczególnie zaś Panom w wieku głównego bohatera, którym marzą się na starość dużo młodsze partnerki".

Mateusz Borkowski, portal natemat.pl, 6.12.2016

***

"Dowcipna akcja opery Donizettiego, skupiona na perypetiach starego Don Pasquale marzącego o ślubie z młodą, piękną dziewczyną, została poprowadzona przez reżysera z poczuciem humoru i komediowym esprit, a dowcip sytuacyjny został mocno zaakcentowany. Stuhrowi nie była potrzebna znajomość partytury (choć i z tym Profesor radzi sobie nieźle), natomiast w realizacji opery bardzo pomogła mu znajomość języka włoskiego i sympatia, jaką darzy Italię. Wyczarował spektakl, który wpisuje się w teatralne przedstawienie z gatunku takich, za jakimi tęskni i o jakich marzy. Tradycyjne, zgodne z epoką, bez zbędnego (zwłaszcza w tym przypadku) przenoszenia akcji we współczesność czy wykorzystywaniu uwielbianych obecnie przez reżyserów udziwnień lub nowoczesnych form przekazu. Reżyser podkreślił i uwypuklił charakterystyczne cechy postaci głównie w formie aktorskich gagów, co w zupełności wystarczyło dla oddania komizmu poszczególnych scen. (...) Śmiech i radość towarzyszyły z resztą publiczności zgromadzonej tłumnie w Operze Krakowskiej przez cały piątkowy wieczór. Niepodważalny sukces spektaklu jest dziełem nie tylko Jerzego Stuhra, ale także artystów, którzy wzięli udział w tym przedsięwzięciu".

Anna Kańska-Małachowska, portal nascenie.info, 5.12.2016

***

"Jerzy Stuhr stworzył spektakl w którym, nie przeszkadzając wykonawcom w spełnianiu ich wokalnych zadań, skupił się na podkreśleniu komediowych - tekstowych i sytuacyjnych - wątków, stworzył prawdziwy teatr. (...) Spektakl został bardzo dobrze przygotowany muzycznie i takoż wykonany. (...) Rewelacyjny pod każdym względem był Mariusz Kwiecień jako Malatesta, pięknie śpiewał skrzywdzony przez wuja Andrzej Lampert. Dodać do tego jeszcze należy chór przygotowany przez Jacka Mentla, wdzięczny jego ruch sceniczny - dzieło Jacka Tomasika, dobrą grę świateł zaplanowaną przez Bogumiła Palewicza. "Don Pasquale" to udana pozycja w repertuarze Opery Krakowskiej. W piątek opuszczaliśmy gmach Opery rozbawieni i radośni".

Anna Woźniakowska, portal polskamuza.eu, 3.12.2016

***

"Salwy śmiechu na widowni, owacja na stojąco, bisy w trakcie spektaklu, Mariusz Kwiecień w najwyższej formie i Jerzy Stuhr - doświadczony w komediowym repertuarze debiutant. Premiera "Don Pasquale" Gaetano Donizettiego w Operze Krakowskiej to spektakl, którego prędko się nie zapomni. (...) Rękę Jerzego Stuhra w interpretacji "Don Pasquale" widać było przede wszystkim na płaszczyźnie aktorskiej. (...) Widownia co rusz wybuchała głośnym śpiewem, praktycznie od pierwszych nut spektaklu. Tu należą się bardzo niskie ukłony odtwórcy roli Don Pasquale, Grzegorzowi Szostakowi, na którego najbardziej wyrazistej postaci, spoczywał niemal cały ciężar gatunkowy dzieła. Szostak wykreował rolę nie tylko bezbłędną muzycznie, ale też autentyczną i przekonywającą, choć wymagającą sporego dystansu do siebie. (...) Mariusz Kwiecień, w roli Malatesty, zaprezentował się w formie najwyższej. Pewność siebie, pewność głosu, nienagannie pod względem technicznym. Aktorsko wyraziście, miękko, subtelnie i naturalnie. Widać było, że świetnie się w tym zespole czuje, że doskonale czuje też swoją rolę i muzykę Donizettiego. Nic dziwnego, że im dłużej był na scenie, im bardziej magnetyzował wymagającymi ariami i duetami, tym bardziej hipnotyzował publiczność, wśród której czuć było rosnące zaaferowanie. Towarzyszyła mu Alexandra Flood, australijska sopranistka koloraturowa, która na scenie profesjonalnej zadebiutowała stosunkowo niedawno. (...) I tu mieliśmy do czynienia z aktorskim popisem, doprowadzającym widownię do płaczu. Rzecz jasna - ze śmiechu. Flood podołała zarówno miejscom komediowym, wymagającym dynamiki i charyzmy, jak i scenom lirycznym. Jej duet z Ernesto - Andrzejem Lampertem - "Tornami a dir che m' ami", zapamiętam jako jedno z najlepszych wykonań tej części opery. (...) Na scenie pojawił się też sam Jerzy Stuhr, w roli Notariusza, którego zagrał tak, że widownia kładła się między fotelami rycząc ze śmiechu. To epizodyczna partia basu, jednak dzięki kreacji aktora, bardzo wyrazista. A także, o czym może warto wspomnieć, intonacyjnie bezbłędnie zaśpiewana. (...) "Don Pasquale" Donizettiego w Operze Krakowskiej to więc efekt bardzo ścisłej współpracy dyrygenta Tomasza Tokarczyka z reżyserem i aktorem, który podporządkował sobie tekst i stronę aktorską. Dzięki temu finalnie otrzymaliśmy dzieło osadzone bardzo mocno w słowie, a muzycznie wykonane na najwyższym poziomie (brawa dla orkiestry, brawa dla solistów). Nie sposób nie wspomnieć o chórze Opery Krakowskiej, który - tradycyjnie - jako zespół do zadań specjalnych wykonał swoją partię, jednocześnie budując scenografię. Publiczność brawami przerywającymi spektakl nagradzała także pracę zespołu technicznego, odpowiedzialnego za szybkie tworzenie nowych rzeczywistości na scenie. Na koniec wypełniona po brzegi widownia niemal zamęczyła artystów oklaskami podczas owacji na stojąco".

Katarzyna Paluch, portal onet.pl, 3.12.2016

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji