Artykuły

Sprawa Teatru Polskiego. Potrzebna jest opcja zerowa

Dolnośląski marszałek mógł wczoraj przeciąć konflikt w teatrze, wystarczyłaby do tego zapowiedź odwołania Cezarego Morawskiego. Rozumiem, że Cezary Przybylski musi prowadzić polityczną grę z sejmikowym koalicjantem z PSL, ale na ratowanie reputacji wrocławskiej sceny czasu zostało już naprawdę niewiele. Rozstanie z Morawskim to jedyne rozsądne wyjście z tej sytuacji. Jaka jest alternatywa? Czekać i patrzeć, jak Polski obraca się w gruzy? - komentarz Magdy Piekarskiej w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Tu nie ma co zwlekać, cztery miesiące dyrektury Morawskiego dały wszystkim uproszczony kurs tego, jak szybko i skutecznie zniszczyć teatr. Powrót do pierwszej ligi zajmie dużo więcej czasu. Zmiana na stanowisku dyrektora jest niezbędna, żeby w ogóle był możliwy.

Marszałek nie może ignorować sytuacji, w której przeciwko Morawskiemu opowiada się nie tylko zbuntowana część zespołu. O zmianę apelują od miesięcy ludzie kultury. Wobec opinii Agnieszki Holland, Mai Komorowskiej, Olgierda Łukaszewicza, Krzysztofa Warlikowskiego nie sposób przejść obojętnie. A wierna publiczność? Taka środowiskowa solidarność w świecie sztuki jest rzadkością.

Przybylski zna bilans rządów dyrektora. Jest przygnębiający. Morawski nie potrafił zatrzymać szóstki aktorów, m.in. Ewy Skibińskiej, dla Teatru Polskiego nazwiska ikonicznego. Odeszła Małgorzata Gorol, już doceniona, wielka nadzieja wrocławskiej sceny. W sytuacji konfliktu dyrektor pozwalał sobie na posunięcia tak niefrasobliwe jak zdjęcie z afisza spektakli reżyserowanych m.in. przez Krystiana Lupę i Monikę Strzępkę, twórców arcyważnych dla publiczności Polskiego i jego aktorów. Nie potrafił tego uszanować. Nie zrobił nic, żeby porozumieć się z zespołem, wręcz przeciwnie, zapowiedział, że będzie zwalniał niepokornych aktorów. Marta Zięba, grająca jedną z głównych ról w "Wycince" Lupy, fetowanej niedawno w paryskim Odeonie, ma być dyscyplinarnie wyrzucona z pracy za dowcipny wierszyk o dyrektorze opublikowany na Facebooku. Morawski nie tylko siebie, ale cały teatr wystawia tym działaniem na pośmiewisko.

Co dał w zamian? Obietnice trzech premier, ale teatr z ledwością rozpoczął prace nad przygotowaniem pierwszej z nich. Zresztą obsada "Chorego z urojenia" wciąż nie jest pełna, a dyrektor opowiada, że aktorów będzie rekrutował wśród studentów PWST. Będzie trudno, bo adepci właśnie opowiedzieli się po stronie zbuntowanego zespołu. Takie działanie to prowizorka, nawet nie casting, ale łapanka.

Przykro to powiedzieć i trudno zrozumieć, bo Cezary Morawski spędził na scenie dużą część swojego artystycznego życia, ale on po prostu teatru nie rozumie. We wtorek zwołał konferencję prasową, podczas której opowiadał o wdrażaniu procedur m.in. zamówień publicznych. Owszem, instytucja kultury ich wymaga. Ale dziś problem Teatru Polskiego nie polega przecież na ich braku.

Polski niszczeje, żeby go ratować, potrzebna jest opcja zerowa, pierwszym warunkiem jest rozstanie z dyrektorem Morawskim. On sam odchodząc, jeszcze mógłby zachować twarz. Z pewnością byłoby to dlań lepsze niż przejście do historii z opinią grabarza jednego z najlepszych teatrów w Polsce. Jeśli nie, to marszałek powinien czym prędzej doprowadzić do jego odwołania. Obecnego stanu rzeczy utrzymać nie sposób, a czas na ratowanie teatru praktycznie się kończy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji