Artykuły

Szeherezada chce studiować dramaturgię

Na pokaz przyszli Strażnicy Rewolucji. Co to za spektakl o 20.30? Spektakle w teatrze robi się o 19.00! - Artur Pałyga pisze z Teheranu, gdzie przebywała polska ekspedycja teatralna, której organizatorem jest Strefa WolnoSłowa.

Okazało się, że pozwolenie na późniejszą godzinę pokazu nie zdążyło do nich dotrzeć. Po dyskusjach i rozmowie z dyrekcją, zgodzili się, ale zostali do końca.

Weszli do reżyserki.

Myślałam, że to techniczni - mówi Marysia Porzyc, która siedziała za projektorem. Komentowali w trakcie.

Kiedy zaczynaliśmy warsztaty w Teatrze Miejskim w Teheranie, była niepewność, co uda się z nimi zrobić i na ile ostrożnie Łukasz Wójcicki (Komuna Warszawa) ma robić choreografię, jeżeli wiadomo, że kobiety i mężczyźni nie mogą się dotykać, że kobiety nie mogą wykonywać żadnych ruchów, które Strażnikom skojarzyłyby się erotycznie, żadnych bioderek, pląsów. Talie zasłonięte, włosy zasłonięte, łokcie zasłonięte, szyje zakryte. Co można będzie powiedzieć ze sceny przy tak ścisłej cenzurze, o jakiej nam mówiono?

Okazało się, że na próbach problem nie występuje. Żaden problem z wyjątkiem nieustannie poprawianych chust, które co jakiś czas spadają. Z wyjątkiem komentarzy obserwatorów: - Tego na pewno nie będziecie mogli pokazać. Tego nie powiecie w trakcie pokazu.

Nie trzeba było ani słowem ich zachęcać. Wystarczyło poprosić, żeby opowiedzieli nam coś o Iranie, co powinniśmy wiedzieć. Przygotowali monologi. Były dyskusje przypominające dyskusje na polskich warsztatach.

Wszyscy wiemy, że wszyscy zaczynamy współżycie na długo przed ślubem. Wszyscy wiemy, że edukacja seksualna jest wysoce nie wystarczająca. Wiemy o nielegalnych aborcjach. Wiemy, że trzeba zachowywać pozory - mówi dziewczyna.

Jak traktujemy dzisiaj uchodźców? Jak psy - mówi dziewczyna.

To kraj ateistów, którzy zachowują pozory - mówi facet.

Na wszystkie zakazy są powszechnie znane sposoby. Na prawie wszystkie. Z wyjątkiem hidżabu. Nikt się nie boi otwartym tekstem krytykować reżim, nikt się nie boi trzymać za ręce na ulicy, witać się i żegnać faceci z kobietami, całując się w policzki. Choć to zakazane, można udawać, że jest się rodziną. Nikt się nie boi pić alkohol w mieszkaniach i tańczyć przy amerykańskiej muzyce. Ale dziewczyny przychodzą na imprezy w hidżabach, czyli pozakrywane według obowiązujących reguł, po czym znikają w pokoju i wychodzą w ogólnoświatowych strojach imprezowych. Ale nie wolno na ulicy, ani w instytucji publicznej, jaką jest teatr, zdjąć chusty, odsłonić łokci, złamać regułę. Hidżab to ostatni bastion rewolucji.

Jak znikną hidżaby, upadnie reżim. Szkoda, że faceci tego nie czają - mówi dziewczyna, poprawiając chustę.

Płacze aktorka. Zeszła ze sceny. Naprawdę płacze. Napisała monolog o kobietach irańskich. Piękny, odważny, dowcipny, gorzki, ale nie może go wygłosić. Żeby go uratować, pomysł na scenę jest taki, że wszyscy go zagłuszają. Trochę słychać, a trochę nie słychać. Podczas tej sceny, podczas zagłuszania, kiedy jeden z aktorów wyrwał jej kartkę z tekstem i wykonał gest wieszania jej, na jej własnej chuście, zeszła ze sceny. To są te chwile, kiedy myślisz: największy spektakl dzieje się na próbach, tak niesamowity czasem, że żadna premiera nie ma szans do tego doskoczyć.

Po pierwszej próbie myśleliśmy, że nie zapamiętamy tych kilkunastu imion, że za trudne. Wchodzą protezy - polskie imiona, angielskie ksywki. Ale czwartego, piątego dnia już spokojnie: Mehdi, Mohamed, Parmida, Parisa, Josi, Amir, Amir Ali, Massoud, Faeghe, Fereszte, Szeherezada, Awa, Sara, Behrat, Arian.

Po próbie idę z Parmidą do kawiarni heblować jej monolog o afgańskich uchodźcach. Kawiarnia, jak przy Uniwersytecie Warszawskim. Dwupoziomowa, z regałami pełnymi książek, z wszystkimi tymi kawami latte i macchiatto, pełna młodych, gadających ludzi. Tylko piwa nie ma. I wszystkie laski w chustach.

Dosiada się Amir i Szeherezada. Amir przeczytał wszystko Mrożka, obejrzał, co się dało obejrzeć Kantora. Szeherezada wypytuje o rolę dramaturga w polskim teatrze. W Iranie zadaniem dramaturga, mówi, jest dostosować np. zachodnią sztukę do irańskich warunków, do irańskiego prawa. Chce być dramaturżką. Chce studiować dramaturgię. Chce wyjechać na Zachód i studiować dramaturgię.

Mohamed jedzie z nami na polski cmentarz. Mówi, że lubi tu spacerować. Około 2000 grobów. Tylu tu zostało z ponad 150 000 polskich uchodźców. W relacjach powtarza się zaskoczenie gościnnością Irańczyków, nadspodziewanie ciepłym przyjęciem. I tablica poświęcona tym, którzy potonęli podczas przeprawy przez Morze Kaspijskie.

Na pomniku polski turysta powiesił białoczerwoną flagę, na której się podpisał i przyozdobił ją porzekadłem: "Na waleta, bez bileta". Mohamed z szacunkiem wskazuje na ten napis i prosi o przetłumaczenie.

- My o was wiemy znacznie więcej niż wy o nas - mówi Fereszte. - Dlaczego?

Pytała mnie, co wiem o Iranie, jaki obraz Iranu mają ludzie w Polsce. Wyszło, że dość wąsko stereotypowy. Wtedy zacząłem mówić o Stanach, o Teksasie i zanim ugryzłem się w język, było już za późno.

- No powiedz! Chcę usłyszeć!

Opowiadam więc, jak w teksańskim domu posiadaczy ropy naftowej, w przyjemnej atmosferze, popijając piwo, rozmawialiśmy o tym, że córka, Brenda chce iść na uniwersytet, a te studia bardzo drogo kosztują, a tymczasem cena ropy spada i może się okazać, że będzie problem ze sfinansowaniem studiów Brendy. I wtedy teksańska starsza pani mówi:

- Jakbyśmy zbombardowali wreszcie ten Iran, to cena ropy wzrośnie...

- I Brenda będzie mogła pójść na studia - kończy Fereszte.

Tak.

Amir i Szeherezada przygotowali etiudę, którą pokazali na próbie.

Mężczyzna wypija wodę z butelki, po czym przykłada butelkę do krocza. Butelka imituje penisa. Mężczyzna onanizuje się. Przed nim pochylona, zgarbiona, powłócząca nogami kobieta ugina się coraz bardziej. W tle rozpaczliwy, chrapliwy wokal-jęk. Kobieta przewraca się, krzycząc z bólu, mężczyzna dochodzi, krzycząc z rozkoszy. Krzyk rozpaczy i krzyk rozkoszy łączą się w jeden.

Mężczyzna to Zachód, kobieta - Wschód.

Długo wierzyłam, że to się może zmienić metodą małych kroków, stopniowych reform, powolnego ale nieodwracalnego załamywania się tego systemu - mówi dziewczyna w hidżabie zsuniętym na tył głowy. - I może się wydawać, że tak jest, bo dyktatura ajatollahów popuszcza cugli. Nieoficjalnie pozwala się ludziom na rzeczy, które jakiś czas temu były niemożliwe. Ale to tylko metoda na utrzymanie władzy. Stwierdzili, że trzeba ludziom coś dać, trzeba trochę odpuścić, żeby spuścić powietrze. To takie wentyle bezpieczeństwa. Jednocześnie cały czas bezwzględnie tłumią wszelką nieprawomyślność, wszędzie jest pełno tajnej policji, więzienia są pełne. W więzieniach giną ludzie. Dlatego teraz myślę, że nie da się bez przemocy. Potrzebna jest nowa rewolucja i nie da się jej zrobić bez przemocy.

- W 2009 też wierzyliśmy, że wystarczy, jak wszyscy wyjdziemy na ulicę - mówi trzydziestolatek. - I rozstrzelali nas.

Opowiadam o polskich doświadczeniach opozycyjnych z lat 70 i 80.

Widzisz, różnica polega na tym, że nasi więźniowie sumienia, nasi zabici na ulicach was nic nie obchodzą. Świat się tym, nie interesuje. To tylko Iran. Tylko Azja - mówi dziewczyna.

Faeghe napisała tekst, z którego do pokazu weszło tylko jedno zdanie. Przysłała mi go.

- Tak, opublikuj u was.

FAEGHE SHALALVAND

MOJA MAMA PAMIĘTA

Moja mama pamięta wiatr we włosach.

Moja mama pamięta, jak kąpała się w morzu i nikomu nie przeszkadzały jej piersi i jej piękne nogi.

Moja mama pamięta, jak w naszym domu bywało dużo gości.

Pamięta podróże do Europy.

Pamięta inżynierów z Korei Południowej i Japonii przyjeżdżających do Iranu, żeby się uczyć przemysłu i produkcji aut.

Pamięta, jak latem nosiła krótką sukienkę i pończochy.

Pamięta kobiety i mężczyzn razem na koncercie.

Pamięta bal na zakończenie studiów.

Pamięta miłość.

Pamięta, jak całowała się z ojcem na ulicy Shahyad.

Pamięta szacunek i szczęście.

- - - -

Warsztaty w Teatrze Miejskim w Teheranie zakończone pokazem zorganizowała warszawska Strefa Wolnosłowa. Przygotowali i prowadzili je: Alicja Borkowska - reżyserka, założycielka Strefy Wolnosłowej, Łukasz Wójcicki, Komuna Warszawa - ruch, choreografia, Marysia Porzyc - reżyserka multimediów, Weronika Chinowska producentka, Artur Pałyga - pisarz.

Projekt współfinansowany jest przez Ambasadę Polską w Teheranie i Instytut Adama Mickiewicza.

Partnerem jest Dom Spotkań z Historią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji