Artykuły

Efektowne opakowanie myślowej pustki

"Kordian" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Paweł Passini porwał się na wystawienie "Kordiana" Juliusza Słowackiego. Inscenizacja choć efektowna, a miejscami zachwycająca, pozbawiona jest myśli przewodniej, przesłania i logiki. Ot, żywe obrazy.

Dramat romantyczny apogeum wystawień przeżywał w czasach PRL. W latach narzuconej siłą przyjaźni z rosyjskim wielkim bratem każde słowo poety było chciwie łowione ze sceny, co wyznaczało zupełnie inną temperaturę odbioru.

Czyżby romantyzm z wolna przestawał być kluczem do naszych serc? Niestety, tak. Barokowe frazy, operowa koturnowość, zamiłowanie do gwałtownych, krwawych efektów sprawiają, że dramaturgia wieszczów nie znajduje tylu zwolenników, co przed 1989 r. Teraz, w mozole budowania społeczeństwa obywatelskiego, samotny bohater, skłócony z obojętnym i nieczułymświatem, nie jest już odbierany tak osobiście, jak za komuny.

To jest też jeden z powodów, że Kordian (Tomasz Borkowski) wydaje się nieprzekonujący. Jego motywacje - łącznie z zamiarem skrytobójczego zamachu na Cara (Antoni Ostrouch), zaborcę i tyrana - bledną wobec głosów rozsądku starszyzny spiskowców.

W pogoni za efektem reżyser uległ pokusie totalnego opanowaniateatru. Największy rozmach uzyskała scena spisku koronacyjnego. Prezes (Stefan Szmidt) i Ksiądz (Krzysztof Kumor) grzmieli z lóż balkonu, a reszta spiskowców stała w drzwiach widowni. Echo westybulu odbijało wielokrotnie wykrzykiwane słowo "Winkelried", choć elementarne zasady konspiracji zabraniają używania haseł w sposób, który czyniłby je znanymi osobom postronnym. Chyba że reżyser sugeruje, iż wśróduczestników spisku przeważali prowokatorzy.

Poza tymi wrzaskami młodych wykonawców trudno było dosłyszeć. Na szczęście Ignacy Gogolewski - Grzegorz, czy Adam Ferency jako Wielki Książę wiedzieli, po co są na scenie.

Pięknie zakomponowane sekwencje były efektem profesjonalizmu scenografa Anity Burdzińskiej, choreografa Jarosława Stańka i autora muzyki Tomasza Gwincińskiego. Zastrzeżenia budziły jednak nieprzemyślane decyzje reżysera. Np. Kordian - jedyna postać upozowana na współczesną - bezsilnie szamoczący się, bezbarwny. To nie była próba demitologizacji romantycznego bohatera, tylko reżyserska bezradność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji