Artykuły

Grzegorz Artman: Polityka zajmuje mnie w sposób wyjątkowy

- Osobiście nie faworyzuje w jakiś wyraźny sposób konkretnych wątków z życia Jacka Kuronia. Uważam, że największa wartość jest w tym, że te światy tak intensywnie się ze sobą przenikały - mówi aktor Grzegorz Artman przed premierą spektaklu "Kuroń. Pasja według św. Jacka" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Na trzecią dekadę stycznia zaplanowana jest w Teatrze Powszechnym w Warszawie premiera "Kuronia. Pasji według świętego Jacka" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reż. Pawła Łysaka. Próby do spektaklu rozpoczęły się jeszcze zanim tekst ukazał się w "Dialogu". Jaka była Pana reakcja na to, że zagra pan rolę Autora książki "Pasja według świętego Jacka" i jaka była Pana wiedza na temat jednego z przywódców opozycji w okresie PRL, który zmarł w roku w 2004.

- Moja reakcja na tę propozycję była stonowana. Może nawet chłodna. Zazwyczaj w początkowej fazie pracy jestem bardzo pragmatyczny. Ewentualne chwile ekscytacji, jeśli Pan o to pyta, przychodzą później. Wyznaję zasadę, że najpierw trzeba przebyć elementarną "podróż", która pozwoli na zbliżenie się do bohatera. Potem trzeba zadać sobie pytanie. Co takiego ów bohater w sobie ma, co jest ważne i co mnie samego inspiruje? Jeżeli znajduję odpowiedź - przygoda się zaczyna. Jeśli nie, to nie.

Moja wiedza na temat Jacka Kuronia była, i jednak nadal jest, dość fragmentaryczna. Ogólna. Wynika to w znacznej mierze z bogactwa życiorysu, którym w nadmiarze można obdzielić wielu. Pamiętam rok 89. Wybory 4 czerwca. Pamiętam tę energię i dynamikę, jaka zaczynała się rodzić na początku lat 90. Kuroń był jedną z ikon tych gigantycznych przemian. Pamiętam również, że u schyłku swojego życia miał odwagę głośno mówić, że nie wszystko poszło tak jak powinno. Bez względu na ocenę całości dorobku, a ona może być skrajnie różna, to umiejętność przyznania się do porażki jest ponadczasowa. Warto o tym pamiętać.

Czy sięgnął Pan po jakieś lektury czy inne nośniki pamięci, by poznać jeszcze bliżej postać, którą jakby Pan w dramacie stwarza? I co Pana w niej najbardziej zainteresowało - działalność polityczna, poselska, rządowa, KOR, Czerwone Harcerstwo, związki z kobietami... Co odkrywał Pan, kiedy się z nią zapoznawał, czy próbował się z nią... nie wiem... zaprzyjaźnić, może polubić, a może w jakiś sposób tylko zdystansować...? Pytam o to, ponieważ wiadomo jak bogaty materiał pisarski został po autorze "Rzeczpospolitej dla moich wnuków". I podejrzewam, że wybór mógł być trudny.

- Starając się odpowiedzieć na kolejne Pana pytanie, muszę wspomnieć, że obecna wersja dramatu znacząco odbiega od tej pierwotnej, którą znamy chociażby z listopadowego numeru Dialogu. W ostatecznej wersji, Autor nie stwarza postaci głównego bohatera.

Czerpiąc informacje na temat Jacka Kuronia, korzystałem z materiałów, które są powszechnie dostępne. Były to np. "Wiara i wina. Do i od komunizmu" - autobiografia traktująca o życiu nietuzinkowego człowieka, pełna anegdot, ale przede wszystkim będąca psychologiczną analizą otaczającej rzeczywistość oraz wspomniana już przez Pana "Rzeczpospolita dla moich wnuków". Jedyny materiał niestandardowy, jaki został mi udostępniony, to nagrane w formie audio prywatne wspomnienia przyjaciół Jacka Kuronia, które zostały zarejestrowane przez Wojtka Zrałka - Kossakowskiego.

Osobiście nie faworyzuje w jakiś wyraźny sposób konkretnych wątków z życia Jacka Kuronia. Uważam, że największa wartość jest w tym, że te światy tak intensywnie się ze sobą przenikały. Na scenie nie ma szansy i również potrzeby ukazania pełnego spektrum tych doświadczeń.

Czy w ogóle jest możliwe w teatrze dotknięcie fenomenu Jacka Kuronia. W dramacie Sikorskiej-Miszczuk tytułowy bohater, postaci Autora, też jakby wciąż wymyka się przed jakąkolwiek jednoznaczną klasyfikacją. Pytam o to dlatego, by dowiedzieć się jak z Pawłem Łysakiem podczas prób dobieraliście się - że tak powiem - do tej postaci?

- Myślę, że możliwe jest ewentualne dotykanie. Tak jest z każdym fenomenem. Natomiast czy możliwe jest dotknięcie, tego nie wiem.

Autor w istocie wymyka się jednoznacznej klasyfikacji, ale w innym stopniu niż to miało miejsce w pierwotnej wersji dramatu. Z Pawłem byliśmy zgodni, że powinien być kimś, kto potrafi szukać w sobie takiej siły i takich argumentów (mimo własnych ograniczeń i dylematów), które pozwolą mu na bezkompromisową ocenę sytuacji politycznej, z jaką mamy obecnie do czynienia. Żeby tak się stało, powinien zadać sobie pytanie, kim jest. Jaka jest jego historia? W efekcie dochodzi do ściany. Zaczyna rozumieć swoje ograniczenia, musi zamknąć przeszłość. Wyzwolić się z niej. Zamknąć ją na rzecz tego, co jest przyszłością. Na rzecz nadziei. Mówi: "Dopóki żyję nie zgadzam się. Trzeba szukać, kto nas zatruł, kto zaprogramował, kiedy, i czy jest dla nas ratunek... Dość wykopywania trupów. Porównywania, który bardziej makabryczny. Niech zostaną w ziemi".

Nie jest tajemnicą, że wersja, która ukazała się w Dialogu, na scenie będzie poszerzona o sekwencje bardziej dokumentalne i dosłowne, dopisane przez autorkę później. Ma się na przykład pojawić scena podczas której Kuroń pojawi się z chochlą, by nakarmić grochówką głodnych. Czy takie przełamywanie egzystencjalnego wymiaru dominującego w dramacie pomaga np. w budowaniu Pana postaci czy też może w jakiś sposób ją zaburza? A tym samy czy nie za mocno dookreśla, dopełnia, urealnia postać samego Kuronia?

- To bardzo ciekawe pytanie. Odpowiedź będzie jednak znacząca i krótka. Zrezygnowaliśmy z tej sceny.

Na ile w ogóle zajmuje Pana polityka i czy spotkanie w teatrze z Kuroniem zmienia w jakiś sposób Pana własne patrzenie na Polskę, Polaków i to co się w tej chwili z naszym społeczeństwem dzieje? Pytam o to również w kontekście genialnego monologu, który tak rewelacyjnie zabrzmiał w Pana interpretacji w "Praskim SI-FI"?

- Moje teatralne spotkanie z Kuroniem jeszcze bardziej wyostrza percepcję w ocenie obecnej sytuacji. Pojawia się refleksja, że oto jest niewiele nacji, które znają się na wszystkim tak jak My i wszystkim tak jak My interesują. Jesteśmy profesjonalni w każdej dyscyplinie, a ów profesjonalizm wyznacza nowe standardy. Z zaciętością walczymy o to, aby inżynierowie budowali domy, piloci siadali za sterami samolotów itd. itd. itd. Jednak często tę walkę przegrywamy. Budzi się strach. Dom może runąć i samolot też może runąć, a jak wiemy w lotnictwie najważniejsza jest taka sama ilość lądowań, co startów. Budownictwo też rządzi się swoimi prawami. Dla ostudzenia emocji chcę podkreślić, że nie jestem członkiem żadnej sejmowej podkomisji ds. runięć tego czy owego. Konkluzja jest taka. Ku mojemu zaskoczeniu odkrywam z każdym dniem, że polityka zajmuje mnie w sposób wyjątkowy. Odkrycie to ma swoje realne skutki. Boje się latać i z trwogą patrzę na budynki mające powyżej dwóch kondygnacji. Zazwyczaj to nowe budownictwo. Wykwit ostatnich kilkunastu miesięcy. Inspiracją do wspomnianego przez Pana monologu było właśnie powyższe odkrycie. Monolog ten jest niejako dzieckiem tego odkrycia, zrodzonym w lipcu 2016 roku. Dziecię, wbrew wszelkim prawidłom naturalnego rozwoju, nie tylko potrafi już chodzić samodzielnie. Potrafi też biegać, skakać i potrafi wiele innych - niezwykłych rzeczy.

Kuroń, kiedy żył był dla wielu człowiekiem niezwykle kłopotliwym. Co dla Pana jest największym kłopotem, kiedy patrzy Pan na jego życie, pełne nałogów i nie pozbawione klęsk, ze swojej perspektywy?

- Nie mam takich kłopotów. Kuroń był człowiekiem z krwi i kości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji