Artykuły

Białystok. Widzowie nie zobaczą już spektaklu"Biała siła, czarna pamięć".

Nagradzany spektakl Teatru Dramatycznego "Biała siła, czarna pamięć" oparty na reportażu Marcina Kąckiego na pewno nie będzie grany do końca sezonu, nie pojedzie też na festiwale do Olsztyna i Szczecina .

- Muszę podjąć taką decyzję, by wywiązać się z minimów frekwencyjnych, do których zobowiązuje mnie kontrakt - mówi Piotr Półtorak, dyrektor teatru. Reżyser Piotr Ratajczak: - To decyzja wbrew interesom teatru.

Sprawa dotycząca spektaklu mocno osadzonego w historii Białegostoku i będącego gorzką diagnozą i ostrzeżeniem, zaczęła być głośna na Facebooku. W gronie osób związanych z teatrem pojawiła się wieść, że sztuka spada z afisza i nie będzie pokazywana na dwóch prestiżowych festiwalach w Polsce. Gdy pojawiło się pytanie: dlaczego? - Konrad Szczebiot, kierownik literacki teatru, napisał: "Na festiwale [spektakl] nie jedzie z powodu choroby aktora, o zdjęciu z afisza nic nie wiem". To wzbudziło konsternację wśród innych facebookowiczów, twierdzących, że nic im nie wiadomo o jakimkolwiek chorującym aktorze.

Wyjazd aktora, frekwencja i prawa autorskie

Dyrektor teatru Piotr Półtorak mówi "Wyborczej":

- Nie jest prawdą, że spektakl został zdjęty z afisza, jak sugerowano. "Biała siła, czarna pamięć" to sprawnie zrealizowany spektakl, zostaje w repertuarze, choć w ciągu najbliższych kilku miesięcy nie będzie grany. Natomiast prawdą jest, że nie wysyłam spektaklu na festiwale. Nie mogę sobie na to pozwolić. Jeden z aktorów występujących w spektaklu wyjeżdża na rok za granicę. To w sumie drugorzędna sprawa - problem nie leży nawet w znalezieniu zastępstwa, to można załatwić. Dotarły do mnie jednak też informacje, że są jakieś problemy z prawami autorskimi do fragmentu wiersza Marii Meteckiej, użytego w scenariuszu spektaklu. Jeżeli to prawda - mogłoby to postawić teatr w niedobrym świetle. Druga sprawa, która wpływa na moją decyzję to fakt, że muszę wypełnić umowę zawartą z urzędem marszałkowskim - czyli podnieść frekwencję. Tak jak mówiłem już wcześniej, na ten moment nie mogę pozwolić, by spektakl, na którym maksymalnie zmieści się 150 osób, zajmował przestrzeń dużej sceny i widowni mieszczącej 500 osób.

- A co ilość widzów ma wspólnego z rezygnacją z wyjazdów na festiwale? - pytamy.

Dyrektor: - W tym czasie, kiedy aktorzy wyjadą, nie mogę grać spektakli u siebie z ich udziałem. A to wpływa na konkretną frekwencję i wpływy do kasy biletowej.

- Ale może spektakl na olsztyńskim festiwalu mógłby zostać zagrany np. w środku tygodnia, kiedy w naszym teatrze wystawiony zostałby kameralny spektakl. Poza tym udział "Białej siły..." na festiwalu też w jakiś sposób zasila wpływy do kasy teatru, organizatorzy festiwali przecież przejmują koszty? - pytamy.

Piotr Półtorak: - Marzec, kiedy odbywa się festiwal w Olsztynie, będzie w naszym teatrze mocno obłożony. Mam wtedy możliwość eksploatacji "Romea i "Julii" oraz "Balladyny", i chcę się przekonać, czy mój pomysł na przyciągnięcie widzów do teatru się sprawdzi.

Reżyser zdeterminowany

Piotr Ratajczak, reżyser spektaklu: - Jest mi bardzo przykro z powodu tej decyzji. Szkoda, że potencjał spektaklu zapraszanego na festiwale, nagradzanego i chętnie oglądanego, jest tak marnowany. Nie wysyłanie spektaklu na festiwale, jest co najmniej kuriozalne. Już kilka miesięcy temu, kiedy dowiedziałem się o planach wyjazdu jednego z aktorów zgłosiłem się do teatru - jeszcze do wicedyrektor Małgorzaty Dąbrowicz. Zadeklarowałem, że chętnie się dostosuję i w wybranym przez teatr terminie, z wybranym przez teatr aktorem, jestem gotów zrealizować próby wznowieniowe. Podobną propozycję też przedstawiłem dyrektorowi Półtorakowi. Do tego stopnia byłem zdeterminowany, że zaproponowałem, iż jestem gotowy przygotować aktorów non profit. Pozostałe koszty - honoraria dla dwóch aktorów gościnnych - można wpuścić w festiwal. Organizatorzy festiwali przecież płacą honoraria, dojazd, hotele. Teatry traktują nawet często festiwale jako źródło zarobku. Niestety, moja propozycja przeszła bez echa - mówi Ratajczak.

Informację dyrektora Półtoraka o problemach z prawami autorskimi komentuje:

- Spektakl był grany 25 razy. Pokazany został na kilku festiwalach. Nigdy nie było mowy o jakichś problemach z prawami autorskimi. Szczerze mówiąc, nie wiem o jaki fragment sztuki i wiersz chodzi. Trudno mi się do tego odnieść. Dociera do mnie natomiast już czwarty powód uzasadniający dlaczego spektakl nie zostanie wysłany na festiwal: jak nie choroba aktora, to wyjazd za granicę, jak nie próby do Balladyny, to prawa autorskie. Nie wiem, co jeszcze usłyszymy - mówi reżyser.

Teatr im. Jaracza zawiedziony

Jeden z festiwali, na który został zaproszony spektakl "Biała siła, czarna pamięć" to "Olsztyńskie Spotkania Teatralne" organizowany przez Teatr im. Jaracza w Olsztynie (25 marca-1 kwietnia).

- Bardzo liczyliśmy na to, że białostocki spektakl do nas przyjedzie. I gdy dostaliśmy informację, że z powodu przedłużającej się nieobecności aktora grającego w tym spektaklu, jednak nie dotrze, poczuliśmy się zawiedzeni. Chcieliśmy "Białą siłę..." pokazać naszym widzom - mówi Maciej Lewandowski, rzecznik Teatru im. Jaracza w Olsztynie. - Jakiś czas temu czworo naszych wysłanników, m.in. Giovanny Castellanos, asystent dyrektora do spraw artystycznych, pojechało do Białegostoku specjalnie po to, by obejrzeć spektakl. Wywarł na nich na tyle duże wrażenie, że uznali, że koniecznie trzeba wystawić go też u nas. To bardzo dobry spektakl, pod względem artystycznym i realizacyjnym. Cenimy styl pracy i konwencję jego reżysera, który współpracuje również z nami. Na naszym festiwalu, na który zapraszamy wybitne postaci polskiego teatru, chcemy też pokazywać znakomite spektakle z mniejszych ośrodków, takich jak nasz. I dowodzić, że doskonały teatr można robić też z dala od centrum. Tym bardziej wielka szkoda, że białostocki spektakl do nas nie przyjedzie.

Nagrody i kontrowersje

Kilka miesięcy temu "Biała siła, czarna pamięć" zgarnęła aż cztery nagrody na XVI Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość Przedstawiona" w Zabrzu. Spektakl osadzony mocno w historii Białegostoku, będący gorzką diagnozą i ostrzeżeniem, okazał się na tyle uniwersalny, że nawet jury młodzieżowe nagrodziło twórców przedstawienia za "najlepsze przedstawienie rzeczywistości politycznej". Zespół aktorski teatru otrzymał na nim pierwszą nagrodę. Piotr Ratajczak został nagrodzony za reżyserię przedstawienia. Zespół twórców scenariusza spektaklu uhonorowano Nagrodą Stanisława Bieniasza.

Nagroda w Zabrzu pokazała, że spektakl broni się doskonale również poza przestrzenią Białegostoku, choć wielu jeszcze przed premierą miało obawy, że będzie to spektakl niszowy, zrozumiały tylko dla białostoczan. Najpierw bowiem głośnym echem w mieście odbiła się książka Marcina Kąckiego "Białystok. Biała siła, czarna pamięć" - dostało się władzy, dostało białostoczanom. Kącki, reporter "Gazety Wyborczej", odsłonił kulisy władzy w Białymstoku, powiązania władzy ze środowiskiem kibiców, biznesem czy Kościołem, próbował też dojść do źródeł nienawiści na tle narodowym czy wyznaniowym. Wielu książka zirytowała, rozgoryczyła. Innych oczyściła i przyniosła ulgę. Ale nie części prawicowych polityków i organizacji katolickich. Zaprotestowali, gdy okazało się, że spektakl inspirowany reportażem chce wystawić Teatr Dramatyczny. Choć większość z protestujących nie czytała książki - uznali, że i książka, i spektakl godzą w dobre imię Białegostoku, szydzą z wartości, chrześcijaństwa i osób publicznych.

- Nie dziwię się, że część zainteresowanych się boi. Swoją drogą, to znamienne, kto w tej kwestii protestuje. A z drugiej strony - to zabawne, bo przecież nazwa miasta z tytułu sztuki została usunięta. Nie ma w niej ulic, nazwisk, imion, szczegółów topograficznych - mówiła "Wyborczej" przed premierą Agnieszka Korytkowska-Mazur, była dyrektorka Teatru Dramatycznego. Miała nosa do tego, by spektakl powstał właśnie w Białymstoku, uparła się mimo różnych przeciwności, by go wystawić. Pod naciskami organizacji katolickich i radnych PiS-u nie ugiął się też marszałek i nie zablokował spektaklu.

Reżyser Piotr Ratajczak mówił: - Do książki nawiązujemy w luźny sposób, niektóre wątki rozszerzamy, zmieniamy konteksty. To, że widzowie białostoccy będą kojarzyli postaci sztuki z konkretnymi osobami, mimo że nazwa "Białystok" ani nazwiska nie pojawiają się ani razu, jest nieuniknione. Ale wymiar spektaklu jest uniwersalny.

I tak rzeczywiście było. Spektakl zebrał świetne recenzje, publiczność chce go oglądać.

Ale nie może.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji