Artykuły

Warszawa. "Tartuffe albo Szalbierz" w Teatrze Narodowym

Sztuka Moliera nie oskarża Tartuffe'ów, ale wszystkich tych, którzy Tartuffe'ów słuchają, ufają im, zapominają o wolności - mówi reżyser Jacques Lassalle przed sobotnią [25 marca] premierą spektaklu "Tartuffe albo Szalbierz".

W Teatrze Narodowym trwają ostatnie próby przed premierą spektaklu "Tartuffe albo Szalbierz". Słynną sztukę Moliera, o tym jak pewien wytrawny oszust, kreując się na osobę niezwykle religijną, zdobywa zaufanie bogatego mieszczanina, wystawia Jacques Lassalle, francuski reżyser, były administrator generalny Comedie-Française.

Lassalle dotąd nie reżyserował w naszym kraju, ale od dawna się Polską interesował. Właśnie tu, w Teatrze Narodowym pokazywał kilka lat temu swojego "Mizantropa" z Theatre Vidy w Lozannie, a potem "Don Juana" z Comedie-Française. Był też jurorem na Międzynarodowym Festiwalu Szkół Teatralnych w Akademii Teatralnej. To właśnie wtedy Jan Englert, dyrektor Teatru Narodowego, zapragnął zaprosić go do nas.

Kim jest Tartuffe w Polsce?

Jacques Lassalle "Tartuffe'a" wystawia już po raz trzeci. Reżyserował go w Strasburgu (wystąpili m.in. Gerard Depardieu i Francois Perier), w Oslo, a teraz w Warszawie.

Za każdym razem interpretacja tego tekstu była inna. A specyfika kolejnych przedstawień wynikała z miejsca, w którym powstały. - W pierwszym moim spektaklu Tartuffe był zwykłym łajdakiem bez pamięci zakochanym w kobiecie. Wszystko, co robił, robił dla niej - opowiada Jacques Lassalle. - W Norwegii, musiałem uwzględnić tradycję protestancką, a nawet purytańską i zaprzeczyć zdecydowanie komicznej molierowskiej tradycji. Wyobraziliśmy sobie więc Tartuffe'a, który szczerze oszalał na punkcie Boga, jest fanatykiem religijnym.

A kim jest Tartuffe tu, w Polsce?

- Nie wiem. Może kryminalistą, człowiekiem, który już wielokrotnie był na bakier z prawem, wielokrotnie oszukiwał ludzi, symulując swoją religijność. Może drwi sobie z Boga, niczym Don Juan. Tu jest postacią bardziej matową, trudniejszą do uchwycenia - dodaje reżyser.

Różne odcienie Moliera

- Podczas prób starałem się pozostać Francuzem, a jednocześnie mieć ucho nastawione na wszystko, co dzieje się dookoła, tu w Polsce - mówi o swojej pracy Lassalle.

Zależało mu na tym, aby zachować w spektaklu "śmiech Moliera". - Ten śmiech ma różne odcienie - wyjaśnia. - Czasem to śmiech jak z klaunady, czasem z commedii dell'arte. Ale zdarza się też śmiech rozpaczy, kiedy już nie ma słów.

Zaznacza, że unikał dosłowności, a w kolejnych scenach zależało mu na niedopowiedzeniach, wieloznaczności.

Nie próbował na siłę aktualizować sztuki, ale wierzy, że właśnie w tej tradycyjnej formie, będzie miała ona głębszy wymiar, uniwersalny. - To, że gramy w kostiumie stylizowanym na XVII wiek, nie czyni z przedstawienia eksponatu muzealnego. A może pozwolić na lekturę skrajnie współczesną - wyjaśnia. - Spektakl jest nowoczesny wtedy, kiedy reżyser potrafi uchwycić napięcie między przeszłością a dniem dzisiejszym. Moim celem jest, zachowując wymiar uniwersalny, opowiedzieć o tym, co tu i teraz. A w tym wypadku nie jest to takie trudne, bo Tartuffe'ów - szalbierzy, oszustów, wszędzie pełno: wśród ludzi polityki, sztuki, religii. Sztuka Moliera nie oskarża jednak Tartuffe'ów, ale wszystkich tych, którzy Tartuffe'ów słuchają, ufają im, zapominają o wolności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji