Artykuły

Idziemy do kina! Nie tylko "Starwarsy". Popłakać też lubię

W ciemnym kinie możesz odpuścić wszystko, popłakać się i pośmiać. O swojej fascynacji kinem opowiada Cezary Żołyński, znany gorzowski aktor i fan "Star Wars".

Liczy się prawdziwe kino, duży ekran. Żadne kino domowe tego nie zastąpi. Zwłaszcza tych filmów, które dziś młodzież tak uwielbia, filmów fantasy, komiksowych, czy też moich ulubionych "Gwiezdnych Woje"n nie obejrzy się w pełni na małym ekranie.

Kino ma w sobie tez coś takiego, że trzeba do niego wyjść. Przychodzisz wcześniej, kupujesz bilet, siadasz sobie, wypijasz kawę. Ze względu na pracę często wygodniej mi chodzić do kina rano. W kinie mam spokój, choć przyznam- nie lubię popcornu. Rozumiem, jednak, że tak już musi być, taka przypadłość dzisiejszych kin. Ale za to kino ma dziś swoją jakość, swój dźwięk. Tak więc wyjście do kina to poniekąd pewna wyprawa., do ludzi. Bo w kinie są ludzie, z którymi oglądasz. Nawet jak idziesz sam, to mimo wszystko nie jesteś sam, czujesz wspólny odbiór. Ja lubię rozmawiać z ludźmi, więc dla mnie kino daje taką możliwość, że oglądam film i od razu mogę o nim porozmawiać.

Wskoczyć jak Tytus

Jak niedawno była premiera "Łotra 1" byłem akurat w Gdańsku. I zupełnie przypadkowo spotkałem w kinie mojego kolegę z "501" (elitarny, polski Legion 501 fanów Star Wars). To był zupełny przypadek, kupowaliśmy osobno bilety, a siedzieliśmy obok siebie. Magia kina? Moc? Zachowywaliśmy się w tym kinie jak dzieci, aż ludzie na nas patrzyli. Biliśmy brawo, podskakiwaliśmy, gdy zobaczyliśmy jakąś ważną postać, śmialiśmy się. A jego ojciec spoglądał na nas i uśmiechał się z pobłażaniem: dorośli faceci, a podskakują przeszczęśliwi w kinie.

W domu bym tego nie przeżył. To nasze zachowanie, zabawa tym filmem, brało się stąd, że obok siedział kolega, który jest fanem Gwiezdnych Wojen. Kino jest pełne fanów, a my wszyscy się świetnie rozumieliśmy, przyszliśmy na coś konkretnego, co znamy i lubimy. I po prostu się tym cieszymy. To zupełnie inny odbiór, niesamowite wrażenia. Po takim kinowym seansie przez cały tydzień chodziłem pozytywnie nakręcony, z taką fajną energią. Oczywiście jeszcze kilka razy potem poszedłem na ten film, ale to już już inna sprawa. Poglądać szczegóły.

W kinie to są jednak przeżycia. W domu czujesz się rozleniwiony, w kapciach., A może wstanę i sobie zrobię kawy? A może zatrzymam film w środku akcji. W kinie tak nie zrobisz. W kinie jesteś niemal uczestnikiem tej akcji. Pamiętam, że była taka księga przygód Tytusa, Romka i Atomka, na Dzikim Zachodzie. tak oglądali western w kinie, że wskoczyli do filmu. Rewelacja.

Dzieciństwo w Zorzy

Pochodzę z Wałbrzycha. Tam było kino Apollo, do którego często chodziłem. Było kino Polonia, jedno z nowocześniejszych i tam po raz pierwszy obejrzałem Gwiezdne Wojny. Było jeszcze takie przedwojenne kino Zorza. Zagrało nawet w filmie o Kiepurze, bo tam była taka starodawna, półokrągła, mała kasa z poręczą. Uwielbiałem do tego kina chodzić. Mój tata znał operatora tego kina i kilka filmów obejrzałem z operatorni. Dla takiego smarkacza, to była rewelacja, patrzeć na ekran prze tę szybkę. Potem jeszcze miałem okazję bywać, ale tamto przeżycie zapamiętałem na zawsze. Była też taka śmieszna sytuacja, że kiedyś pozwolono mi oglądać film, panowie sobie rozmawiali. W pewnym momencie kolega taty zorientował się, że ten film chyba nie jest dla mnie. Prawdę mówiąc wtedy ważniejsze było dla mnie, że jestem tam u góry przy projektorze, niż to, co leci na ekranie.

Ocieramy łzę...

Moja fascynacja kinem, to nie tylko fascynacja jednym gatunkiem. Owszem lubię kino popowe, przygodowe. Ale ja lubię też popłakać w kinie. Naprawdę. Wtedy dobrze jest pójść na poranny seans. Film o Beksińskich oglądałem na przedpołudniowym seansie, i ryczałem jak bóbr. A kiedy jeszcze młody Beksiński, puszczał "Noce w białej satynie" po śmierci matki, a na ścianie był plakat z "Powrotu Jedi", to już mnie zupełnie rozłożyło.

W ciemnym kinie możesz odpuścić wszystko, popłakać się i pośmiać. W domu pewnie też, ale jednak nie wchodzisz w taką relację z filmem. Warto chodzić do kina, tak samo jak warto chodzić do teatru, jeździć na wszelkiego rodzaju koncerty. Tego nie zastąpi ani film w domu, ani teatr telewizji, ani płyta w domu.

Odlot z Kopernikiem

Do Gorzowa przyjechałem już ze 20 lat temu. Pamiętam kino Muza, ale to już był czas, kiedy je zamykano. Widziałem jedynie, jak jest w środku, bo chcieliśmy tam jakiś teatr otworzyć. Takie były pomysły. Kolejarza pamiętam już tylko z występów estradowych. Natomiast dobrze poznałem Słońce i Kopernika.. Kiedy pracowałem w Radio Gorzów mieliśmy w Słońcu takie sponsorowane audycje filmowe. Natomiast w Koperniku na przykład wkręcałem ludzi 1 kwietnia, że George Lucas robi tu serial telewizyjny z Gwiezdnych Wojen. Kino na to poszło i była fantastyczna zabawa. Właśnie z tego kina mam piękne wspomnienia, kiedy siedziałem w pierwszym rzędzie i dialogi w Gwiezdnych Wojnach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji