Artykuły

Pani Krystyna była moim tatą

10 lat temu, 24 stycznia 2007 r., odeszła Krystyna Feldman, lwowianka, zakochana w ludziach i dumnym mieście na siedmiu wzgórzach. Zawsze i wszędzie ciągnęła do swoich.

Kiedy w Teatrze Nowym szedł "Dom otwarty" Michała Bałuckiego w reżyserii Janusza Nyczaka (premiera 1983), nawet po spektaklach zespół trzymał się razem. Podczas jednej z kolacyjek u Hani Frycz-Stasiukowej i Jurka Stasiuka na Wichrowym Wzgórzu państwo Ciuciumkiewiczowie, dowiedziawszy się o moich lwowskich korzeniach, usynowili mnie. Zwyczajnie, Pani Krystyna (w spektaklu Nyczaka grająca Ciuciumkiewicza) z żoną Katarzyną (grał ją Jerzy Stasiuk) usynowili mnie, oznajmiając, że wyprowadzą mnie na ludzi. Musiałem im tylko obiecać hołd i uwielbienie. I tak zostało na lata.

W teatrze, w tramwaju, w stołówce...

Urodziła się w rodzinie aktorskiej i w przeciwieństwie do starszego brata chciała jak ojciec Ferdynand Feldman i mama pracować na scenie. Dlatego przerwała naukę w szkole handlowej, szybko musiała się usamodzielnić. Po egzaminie aktorskim dostała pierwszy angaż we Lwowie. Nie zagrała wiele, wybuchła wojna, stanęła do walki. W okupowanym mieście zorganizowała polski teatr; była kurierem poczty Armii Krajowej.

Po wojnie grała w Opolu, Jeleniej Górze, Szczecinie, Katowicach, Krakowie, Łodzi i Poznaniu. Wypoczywała w Zakopanem. Dopiero w Poznaniu dostała pierwsze mieszkanie na osiedlu Manifestu Lipcowego, dziś os. Armii Krajowej. Wszędzie było jej pełno: w teatrze, w stołówce u pani Marylki Królskiej w Collegium Historicum, w kościele, u Dominikanów, w Seminarium Duchownym na Ostrowie Tumskim, w tramwaju, na ulicy. Pogodna, nie traciła werwy i uśmiechu, nawet kiedy zaczepiali ją fani serialu "Świat według Kiepskich", wykrzykując: "Ty kreaturo!".

Zagrała tysiące ról i epizodów (tych więcej) teatralnych, filmowych i telewizyjnych. Zwieńczeniem był "Mój Nikifor" w reżyserii Krzysztofa Krauzego w 2004 roku, za który posypały się nagrody.

Na scenie i w życiu była typem antygwiazdy. Marian Pogasz z właściwym sobie humorem komplementował, że "jest całkiem przystojnym mężczyzną, nie w typie amanta!". Niektórzy zazdrościli jej niepowtarzalnego feelingu. Nie przywiązywała wagi do stroju i tylko po papierosku, najchętniej tzw. cudzesie (obojętnie jakiej marki), poprawiała usta.

Miała niespożytą energię. Na scenie wykazywała się superkondycją, której zazdrościły koleżanki w "Pięknej Lucyndzie" na przykład i innych realizacjach Eugeniusza Korina.

Za swoich patronów uznawała Józefa Piłsudskiego i Jana Pawła II. Przy różnych okazjach z dumą powtarzała, że jest równolatką naszego papieża. Niewiele potrzebowała do szczęścia, dzieliła się z potrzebującymi, wspierała różne instytucje.

Dystans i uśmiech

Młodzi w teatrze i poza teatrem byli dla niej najważniejsi. Zapraszana do szkół, nie odmawiała. Były to niezwykłe lekcje. W czerwcu 2006 roku uczniowie i nauczyciele Szkoły Podstawowej nr 51 im. Bronisława Szwarca w Poznaniu rozpoczęli starania o nadanie Pani Krystynie wyjątkowej nagrody. Jeden z uczniów w liście do Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu napisał: "Mimo że jest kobietą, to potrafi rozmawiać o piłce nożnej". Nie zdążyła odebrać jedynego w świecie orderu przyznawanego dorosłym przez dzieci, uroczystość odbyła się 14 lutego 2007 roku, krótko po jej śmierci. Pani Krystyna miała wielkie poczucie humoru i dystans wobec wielkich i małych spraw tego świata. Najlepiej świadczy o tym autorskie epitafium: "Nie dziw się wcale, przechodniu kochany,/ że ten mały grobek taki rozkopany./ Tu leży Feldman, co nawet po śmierci,/ Zamiast w grobie leżeć, to się w grobie wierci". Więcej pisze o tym Tadeusz Żukowski w świetnej i jedynej w swoim rodzaju książce "Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu" (Poznań 2001).

Nikt nie podejrzewał, że była pisarką. Pozostawiła powieść "Światła, które nie gasną", napisaną jednym tchem, prawie bez skreśleń. Książka ukazała się w 100. rocznicę urodzin Pani Krystyny, w marcu 2016 roku, nakładem Wydawnictwa Miejskiego Posnania.

Kochała ludzi i teatr. Lwów, Kraków i Poznań. Czeka w Alei Zasłużonych na Miłostowie i pewnie, jak zwykle, się uśmiecha.

--

Na zdjęciu: Krystyna Feldman w tytułowej roli w filmie "Mój Nikifor"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji