Artykuły

Pastorałka, czyli podwójna zabawa w teatr

"Pastorałka" Leona Schillera, to zabawa w teatr. Wiejscy kolędnicy udają Adama, Józefa, Marię, Heroda, diabła, śmierć... Są autentycznie ludowi, naiwnie odgrywają sceny zaczerpnięte z liturgii i z tradycji świeckiego obrzędu. Taki styl "Pastorałki" obowiązywał kiedyś. Teraz w stosunku do misteriów noworocznych zachodzą zmiany wynikające ze zmieniającej się funkcji kultury ludowej. Wiejscy kolędnicy nie odwiedzają naszych domów. Urządzanie szopek i jasełek należy do rzadkości. Rekwizyty i wątki jasełkowe trafiły do zawodowych teatrów, do muzeów, do Cepelii. Trzeba zachęt konkursowych, aby ratować ostatnie przebłyski wyobraźni ludowej.

Teatralna "Pastorałka" Schillera też staje się inna. Na przykład w Olsztynie zamiast wiejskich kolędników mamy na scenie inteligentów mieszczańskiego pochodzenia, którzy najpierw przebrali się w ludowe stroje zakupione w Cepelii, aby udawać chłopów, a potem kazali tym pseudochłopom odgrywać fabuły szopkowe.

Spod anielskiej koszuli wystaje wiejska spódnica albo góralskie portki. Ale nawet podwójny kostium nie jest w stanie ukryć twarzy, głosu, myślenia współczesnego człowieka pozostającego całkowicie w sidłach cywilizacji.

Przywódca pasterzy Korydon śpiewa głosem kształconym na operach. Czasem wśród rekwizytów podrabianych na wzór odpustowy pojawi się coś supernowoczesnego, jak chociażby szczotka z nylonowego włosia, którą zamiast pióropusza nosi na hełmach świta Heroda. Zamiast chłopskiej kapeli gra studencki zespół wsławiony wykonywaniem współczesnych poezji.

Do istniejącej w oryginale Schillera różnorodności stylistycznej, życie dodaje nowe komplikacje. W widowisku olsztyńskim, reżyserowanym przez Marynę Broniewską, każda z trzech części jest inna.

Pierwsza - sceny z Adamem i Ewą, wędrówka Marii z Józefem, zwiastowanie Gabriela - utrzymana jest w stylu żywych obrazów misteryjnych, poważnych i podniosłych, pełnych dydaktyki i przestrogi. Kiedy Ewa zjada jabłko - diabeł zdejmuje jej z głowy wianek. Adam po wygnaniu z raju doświadcza pierwszych skutków: musi pracować i bić żonę. Pierwszy naiwny wykład o dziejach ludzkości. Ile trzeba było czasu, aby praca przestała być karą. Może jeszcze nie przestała?

Druga część przedstawienia jest rubaszna i wesoła. Rozgrywa się głównie wśród pasterzy. W pierwszej części inteligenci przebrani za pasterzy udawali świętych, w drugiej części mają o jedno zadanie mniej. Wyprawy pasterzy do nowo narodzonego, przejawy ludzkiej serdeczności (skąpstwa i wyrachowania również), trud wędrówki - wszystko zabawne, rozśmieszające. Kawałek ludzkiego padołu.

Za to w części trzeciej prawdziwy fajerwerk kabaretowego baroku. Groźny Herod ustrojony jak na karnawałowy pochód. Również jego świta w dziwacznych kostiumach. Adam Kilian, scenograf widowiska - narzuca olsztyńskiej "Pastorałce" styl. Nie jest to styl jednolity, chociaż można powiedzieć, co w propozycji przeważa. A przeważa fantazyjność stylizacji na naiwność, na ludową sztukę prymitywną, odpustową. Te ptaszki, baranki, malowidła jarmarczne... A w strojach ludowych nie tylko góralszczyzna, ale również wpływy innych regionów.

Wykonawcy mają do dyspozycji wiele miejsc. Kolędnicy wchodzą z widowni. Pasterze również wędrują przez widownię. Wykorzystane jest rozległe proscenium. Na środku sceny zbudowano z surowego, czystego drewna szopkę podzieloną na trzy segmenty. W środku nowo narodzony, ale także przedstawiciele ludu. Z prawej strony pojawiają się moce złe - diabeł, ale także skąpa karczmarka i dumny możnowładca. Lewą stronę przeznaczono na dobroć, nie tylko anielską. Dobra okazuje się także śmierć. Wymierza sprawiedliwość, przypomina porządek ludzkiego losu. Nad szopką zbudowano jeszcze galeryjkę, gdzie pojawiają się śpiewające aniołki.

W "Pastorałce" jest nie tylko zabawa, nie tylko metafizyka narzucona przez chrześcijaństwo. Śledzimy pełny rytm życia, od narodzin do śmierci, wszelkie dobre i złe przejawy egzystencji, przekrój różnych warstw i środowisk społeczeństwa... Schiller zebrał i skomponował swoją "Pastorałkę" z wiekowych doświadczeń i tradycji ludu, z obyczaju i obrzędu świeckiego i kościelnego.

Niezależnie od rodowodu zgromadzonych wątków zdołał wyeksponować najważniejsze: ciągłą przeciwstawność dobra i zła, dobrego i złego urządzania życia, wskazując ponadto, że bogactwo nie zawsze daje szczęście, zła władza sama niesie sobie zgubę, prostota może stanowić siłę twórczą...

Przede wszystkim jednak dał wyraz ludzkiej wiary, że będzie lepiej. Ten wybuch optymizmu w finałowej kolędzie przekreśla to, co było, zwraca się z nadzieją w stronę tego, co będzie.

Przedstawienie olsztyńskie, niezależnie od analitycznych zastrzeżeń, ma sporo interesujących momentów i dużo ciekawych ról. Najżywsza, najciekawsza jest część druga, szczególnie sceny z udziałem pasterzy. Ale indywidualne osiągnięcia aktorskie liczą się w przedstawieniu również. Pamięta się sylwetkę i starczy śpiew Józefa (Wacław Rybczyński), Herod Witolda Gałązki dodaje sobie srogości, bo w pierwszej chwili śmieszy raczej. Dostojni, ale i chłopscy są Adam (Stefan Kwiatkowski) i Ewa (Lidia Jeziorska). Z gromady pasterskiej wybijają się Korydon (Stanisław Brodacki), Maścibrzuch (Wiesław Krupa), Chleborad (Cezary Sokołowski). Egzotyczny już dzisiaj był Żyd (Jacek Pacocha). Świetnie uzupełniał się duet śmierć (Janina Bocheńska) i diabeł (Mariusz Szaforz).

Z gromadki anielskiej Teresa Czarnecka-Kostecka ładnie śpiewała. To samo można powiedzieć o Marii (Maria Mayer). Gabriel Lecha Hellwiga-Górzyńskiego był zastanawiającym wysłannikiem niebios.

W przedstawieniu występuje prawie cały zespół teatru, a ponadto aniołki - dzieci ze szkoły muzycznej, renomowany zespół ,,Niebo" ze Stefanem Brzozowskim, który dobrze radził sobie jako dyrygent. Czy było to dyrygowanie potrzebne w "Pastorałce" - inna sprawa.

Wspomnieć jeszcze trzeba o Władysławie Jeżewskim, który pojawią się dwukrotnie jako Bartos i król Kacper, o parze biednych chłopów (Halina Lubaczewska i Stefan Kąkol), o Karczmarce (Wanda Bajerówna) i Szlachcicu (Antoni Chętko).

Prologusem jest Andrzej Rozhin, między pasterzami widzimy Aleksandra Maciejewskiego, Józefa Sajdaka, Zbigniewa Kaczmarka, Zbigniewa Krężałowskiego, Włodzimierza Matuszaka. W roli Herodowej występuję Hanna Wolicka, podkreślając pretensjonalność władczyni. Wojciech Kostecki jako Archanioł nosi duże błyszczące skrzydła i miecz. W gromadzie Góralek oprócz aktorek już wymienionych występują: Renata Kress, Teresa Kulikowska-Sokołowska, Danuta Oherow.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji