Warszawa. Chrystus czy Antychryst. "Idiota" w Narodowym
"Idiota" Dostojewskiego w Teatrze Narodowym konfrontuje ewangeliczne wartości ze światem pieniądza. Premiera 11 lutego.
Powracający z kuracji w Szwajcarii książę Myszkin, człowiek prostoduszny, wręcz naiwny, obejmuje spadek w Rosji. I trafia do materialistycznego piekła na krawędzi chaosu z emocjonalnie rozchwianymi ludźmi.
- Jeśli "Zbrodnia i kara" miała mieć drugą część opowiadającą o nawróceniu zbuntowanego studenta-zabójcy Raskolnikowa, to "Idiota" jest w pewnym sensie tą drugą częścią - mówi "Rzeczpospolitej" Paweł Tomaszewski, który gra księcia Myszkina.
- Oczywiście opowiadamy historię Nastazji, Myszkina i Rogożyna, tego przeklętego miłosnego trójkąta - twierdzi reżyser Paweł Miśkiewicz. - Ale tekst jest naszpikowany zmaganiami intelektualnymi i religijnymi, które nie mają charakteru dynamicznych zdarzeń, a są, w moim przekonaniu, bardziej istotne niż to, kto kogo kocha i czy Nastazja jest teraz z Myszkinem czy z Rogożynem.
Reżyser stara się pokazać grupę ludzi splecionych upiornym układem erotyczno-emocjonalno-handlowym.
- Jak na giełdzie, bierzemy udział w ruletce, obstawiamy nasze losy, próbując zagwarantować sobie szczęście - mówi reżyser. - Pieniądze rozumiemy metaforycznie jako zabezpieczenie, zapanowanie nad własnym lękiem, niespełnieniem.
Myszkin zadaje bohaterom podstawowe pytania: Co robisz? Dlaczego? Po co?
- Tak, to są pytania kretyna, kompletnie nierespektujące "doświadczenia życiowego", bo zawsze umiemy znaleźć tysiące powodów dla naszych, nie zawsze godnych, postępków - dodaje Paweł Miśkiewicz.
Paweł Tomaszewski tak mówi o roli Myszkina: - Pomysł na postać, która jest zarazem wcieleniem Chrystusa i Antychrysta, nie został zrealizowany do końca. Powiedzieć, że Myszkin jest Chrystusem, to za mało, choć wykonuje chrystusowe gesty. Z kolei uznać go za Antychrysta to zbyt wiele, choć deleguje inne postaci do czynów, za które nie chce brać odpowiedzialności, i pozornie nie jest obciążony winą.
Jednocześnie aktor podkreśla, że Chrystus w gniewie wywracał stoły w świątyni, spotykał się ze złodziejami.
- Dlatego dążę do tego, żeby jak najwięcej barw wydobyć z księcia - kontynuuje Tomaszewski. - Ma być szczery, ale dotkliwy i zaskakujący. Drugą część spektaklu nazwałbym "Schorowana głowa epileptyka". Doznania Myszkina podczas epilepsji narrator opisuje jako mistyczne, wspaniałe, a jednak niemożliwe do wytrzymania dłużej niż jedną sekundę - tak jak totalny orgazm albo doświadczenie narkotyczne. Jednocześnie epilepsja daje usprawiedliwienie, jakie łączy się z chorobą. Bo przecież Myszkin jest człowiekiem przegranym.
Jak mówi Paweł Tomaszewski, pierwsza część może zaspokoić głód tych widzów, którzy czytali powieść, a czyta się ją jednym tchem.
- Podchodziłem do lektury "Idioty" może sześć razy, z czego połowa tych prób przypadła na czas, kiedy nie wiedziałem jeszcze, że zagram księcia Myszkina - zauważa aktor. - Przerywałem czytanie zazwyczaj po scenie u Nastazji Filipownej, gdy wrzuca do kominka pieniądze, za które miała być kupiona. Potem narracja się rwie, rozmywa i poza takimi wyjątkami, jak m.in. scena z trupem Nastazji Filipownej, robi się nudno. Wiele tłumaczy fakt, że Dostojewski pisał powieść do gazety, w odcinkach, na czas.
Dlatego z drugiej części wybrane zostały najmocniejsze motywy, a adaptacja została uzupełniona o fragmenty innych tekstów, głównie Dostojewskiego, ale także z prac Mikołaja Bierdiajewa i Mikołaja Fiodorowa.
- Generalnie nasz Myszkin jest tożsamy z literackim oryginałem - dodaje aktor. - To nie będzie spektakl pod hasłem "drogi widzu, zorientuj się, skąd jest ten cytat". Nie bawimy się w literackie puzzle.
Całość organizuje zaproponowana na urodzinach Nastazji gra towarzyska, podczas której trzeba opowiedzieć o swoim najbardziej podłym uczynku.
- Polega na tym, by przestać udawać i być bezwzględnie szczerym - wyjaśnia Paweł Miśkiewicz.
Reżyser debiutował w Starym Teatrze w inscenizacji "Braci Karamazow" Krystiana Lupy w 1990 roku w roli Aloszy, grał ją też w słynnym wznowieniu z 1999 roku, zaś wcześniej w dyplomie PWST.
- To było jedno z najsilniejszych moich doświadczeń teatralnych, prawie cała moja kariera aktorska to granie tej jednej roli: dziesięć lat bycia Aloszą - wspomina. - Nie myślałem nigdy, by wracać jako reżyser do Dostojewskiego. Ale kiedy przyjechałem do Warszawy objąć dyrekcję Dramatycznego w 2008 roku, czułem się tutaj jak Myszkin w Petersburgu, jak naiwny "idiota" . To było cielęce pójście pod nóż, próba zrealizowania marzycielskiego projektu bez stosowania żadnej strategii, wbrew ograniczeniom finansowym. Sądziliśmy, że jak będziemy bezkompromisowi, zostanie to docenione. I ostatecznie tak się stało, ale późno, kiedy wyjeżdżałem z Warszawy. Pomyślałem wtedy: "Właśnie wykonałeś pracę idioty". Tak Dostojewski, poprzez tytuł, do mnie powrócił.
W spektaklu grają m.in. Wiktoria Gorodeckaja, Dominika Kluźniak, Jan Frycz, Mariusz Benoit, Mariusz Bonaszewski. Premiera 11 lutego.