Artykuły

Przestrzeń inne logiki

"G.E.N" wg filmu "Idioci" Larsa von Triera w reż. Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa. Pisze Agnieszka Górnicka w Teatrze dla Was.

"Idioci" Larsa von Triera stali się tylko punktem wyjścia do stworzenia najnowszego spektaklu Grzegorza Jarzyny. Scenariuszowe ramy filmu reżyser wypełnił własną, osobistą, niezwykle błyskotliwą refleksją nad sposobem funkcjonowania współczesnego społeczeństwa wobec władzy i relacji międzyludzkich. Władzy pojmowanej jako zhierarchizowany system państwowy, generujący obyczajowe normy i schematy postępowania. Wplatając w dialogi bohaterów hasła zaczerpnięte z najnowszej myśli socjologicznej i filozofii politycznej spod znaku A. Giddensa czy Ch. Mouffe, twórcy ukazali dążenie zagubionych, młodych ludzi do budowania silnej wspólnoty. Przestrzeni odmiennej, rewolucyjnej logiki myślenia i działania. Aktywnej utopii opartej nie tyko na buncie, ale i afektywnej sferze ludzkiej natury.

"G.E.N" Grzegorza Jarzyny na pierwszy rzut oka przypomina społeczno-artystyczny eksperyment. Scena pozbawiona scenografii otoczona została trzystronną widownią. Na każdej ze ścian wyświetlane będą naprzemiennie komputerowe animacje i filmy dokumentujące działania komuny. Wokół kwadratowego podestu ustawionego na środku sceny, gromadzi się grupa bohaterów, cztery kobiety (Agnieszka Żulewska, Edurne Azkarate, Natalia Kalita, Magdalena Koleśnik) i czterech mężczyzn (Rafał Maćkowiak, Dobromir Dymecki, Sebastian Pawlak i Paweł Smagała). Przypominają oni alternatywną komunę wolnomyślicieli-intelektualistów zmieszanych z aktywistami, ekologami, zbuntowanymi studentami z lat siedemdziesiątych. Przywódcą grupy jest Ursus (Dobromir Dymecki), ideologiczne guru, jak sam podkreśla, wystylizowany na Steve'a Jobsa - założyciela amerykańskiej korporacji komputerowej Apple.

Bohaterów poznajemy w momencie, w którym zaczynają analizować przebieg organizowanych "akcji" społecznych, które wyświetlane są na ścianach sali. Tak jak w filmie von Triera założeniem grupy jest udawanie osób niepełnosprawnych umysłowo. Przede wszystkim w miejscach publicznych takich jak centra handlowe, kawiarnie, sklepy. Ich działania umotywowane są dwoma czynnikami. Pierwszym jest czysta prowokacja, drugim, potrzeba przeżycia czegoś "innego", podjęcie ryzyka, spojrzenie na siebie z dystansem, doświadczenie swoistego katharsis. Celem prowokacji jest "system" utożsamiany w spektaklu z władzą i państwem. Celem są normy obyczajowo-społeczne, bierne społeczeństwo zamknięte na to, co nienormatywne i odmienne. Dyskusje między członkami grupy przeplatane są refleksjami na temat kondycji życia i świadomości współczesnych ludzi. Padają hasła o porażce demokracji liberalnej i zniewoleniu przez "władców marionetek", stojących na wysokich, państwowych stanowiskach. "Inne jest nie tylko możliwe, ale i realne" - bohaterowie snują wizję alternatywnego społeczeństwa, które uzdrowiłoby niestabilną i wadliwą rzeczywistość, w której żyjemy.

W "Idiotach" von Triera, filmie zrealizowanym w 1998 roku zgodnie z założeniami Dogmy 95, "spastykujący" bohaterowie udają osoby niepełnosprawne, aby w łatwy sposób zarobić pieniądze, wykorzystać przywileje osób chorych / słabszych niż reszta "zdrowego" społeczeństwa, bardziej bezbronnych, nieporadnych i niesamodzielnych. W filmie tłumaczą, że sprzeciwiają się kapitalizmowi i cywilizacji, w której człowiek, pomimo cywilizacyjnego rozwoju, przestał odczuwać prawdziwe szczęście. Bohaterowie Jarzyny obdarzeni zostają większą empatią. Otwarcie mówią o tym, że społeczeństwo jest "trenowane w tolerowaniu inwalidztwa". Czy oznacza to, że tolerancja przestała być naszym naturalnym odruchem a stała się wymogiem, któremu ulegamy ze względu na publiczną ocenę?

Sens funkcjonowania grupy podważony zostaje w trakcie spektaklu kilkukrotnie. Dwie osoby przybywające z zewnątrz, zadają jej członkom te same pytania: "Co robicie i jaki jest tego cel?" Pyta o to dziennikarka Polskiego Radia (Magdalena Kuta), zainteresowana coraz głośniejszymi akcjami grupy, później pytanie zadaje ojciec Ursusa (Lech Łotocki). Pojawienie się ojca to moment przełomowy, który przyczynia się do wewnętrznego zgrzytu i destabilizacji wspólnoty. To nagły powiew racjonalizmu, który nadchodzi wraz z kimś, kto grupę obserwuje z zewnątrz. To, co widzi starszy mężczyzna, nazywa "zbiorową hipnozą". Bohater pyta: "Wobec czego się buntujecie? Co kontestujecie? Jeżeli ktoś z was zostanie napadnięty, to nie pójdziecie na policję? Czy jeżeli ktoś z was zachoruje, nie pójdzie do lekarza, bo przekreślacie działanie całego systemu?" "My w ten sposób ćwiczymy życie", powie Ursus. "Wcielanie się" w niepełnosprawnych to z jednej strony forma naiwnego buntu, ale u jego podstaw tkwi głębokie zagubienie bohaterów, ich nieporadność i bezsilność wobec problemów i świata zewnętrznego.

Komuna Ursusa powoli zaczyna przypominać grupę terapeutyczną dla osób niestabilnych emocjonalnie. Bo też tym, co zdaje się scalać bohaterów są traumatyczne przeżycia, konflikty rodzinne, rozczarowania i potrzeba ucieczki od przeszłości. Jarzyna nie zapomina o psychicznych motywacjach bohaterów, nurkuje w głąb ich świadomości, wyławiając skrywane lęki i traumy. Na drugim planie, gdzieś w głębi sceny, reżyser ustawia wyciszane od środka pomieszczenie, z zainstalowaną kamerą i mikrofonem. To pokój zwierzeń, w którym aktorzy zapominają o tym, że są przez nas obserwowani. Tutaj dochodzi do ich kłótni, intymnych wyznań miłosnych, odkrywania prawdy. To tutaj po raz pierwszy słyszymy głos Magdy (filmowej Karen, granej przez Martę Nieradkiewicz). Magda dołącza do grupy jako ostatnia. Choć w spektaklu nie jest to wyraźnie zakomunikowane, z filmu dowiadujemy się, że parę dni wcześniej kobieta straciła nowonarodzone dziecko. Na scenie trauma i ból spowodowane utratą dziecka artykułuje się poprzez zaburzoną mowę i ruch bohaterki. Jej ciało staje się barierą dla niewyrażalnych emocji. Psychosomatyczne objawy wskazują na głęboką depresję i szok. Magda decyduje się na życie z grupą, ponieważ jest bezradna wobec swojej tragedii. To jednak błędne myślenie, że komuna Ursusa da jej poczucie stabilności, bezpieczeństwa i ukoi ból.

Psychologiczne motywacje do działania bohaterów jednoznacznie wskazują, że elementem łączącym ich wszystkich jest prywatny (lokalny) konflikt z członkami rodziny lub najbliższym środowiskiem. Juta (Natalia Kalita)przeżywa konflikt z matką, Ursus nie może skomunikować się z ojcem, Tipi (Magdalena Koleśnik) przeżywa kryzys w związku z Kosmą (Cezary Kosiński). Jacek (Sebastian Pawlak) konfrontuje się z ludźmi ze swojej parafii, Wanda (Agnieszka Żulewska) zaklejając sobie powieki wchodzi do ulubionej kawiarni i tam zderza się ze znajomymi ludźmi, od których oczekuje konkretnych reakcji na jej "niepełnosprawność".

"Nie ma jednostki bez społeczeństwa" - powie Adam (Rafał Maćkowiak), który staje się katalizatorem ideologicznego zaplecza działań grupy. A jednak, aby funkcjonować w społeczeństwie trzeba uświadomić sobie własną tożsamość i swoje miejsce w świecie. Podróż w głąb siebie, poszukiwanie, jak podkreślał w jednym z wywiadów Jarzyna "elementarnej" cząstki, która decyduje o człowieczeństwie, która wpływa na nasze wybory, czyni nas takimi, jakimi jesteśmy, inicjuje Ursus.

Druga część spektaklu przybiera formę mantrycznego seansu psychoanalitycznego. To niewerbalna, wizualno-ruchowa i muzyczna odpowiedź na pierwszą cześć spektaklu. Ursus powtarzając słowa, że najważniejsze jest "poczucie bycia - JA JESTEM", zadaje każdemu pytanie o świadomość "bycia w świecie" i "bycia wobec świata" - rzeczywistości, innych ludzi, przedmiotów i natury. Kiedy w głowach bohaterów kształtuje się wizja własnego, cielesnego, indywidualnego bytu obdarzonego świadomością, rozpoczyna się skomplikowany i długotrwały proces wcielania jej w ruch "ciała". Ciała spastykującego, niedoskonałego i wadliwego, które doświadcza wszystkiego ze zdwojoną siłą i bólem.

Aktorzy przy wtórze niepokojących i ogłuszających dźwiękach mosiężnych gongów, wykonują ruchowy, rytmiczny performens, który staje się wizualizacją tego, co przeżywają wewnątrz. Materializacją tego, czego pragnęli doświadczyć jako członkowie komuny. Ich powolne ruchy stają się coraz bardziej pokraczne i niezdarne. Skąpani w ciemnościach, zupełnie nadzy, otwierają się całkowicie pokazując, że wszyscy są tylko ludźmi zbudowanymi z krwi, kości i dwudziestu pięciu tysięcy genów, które decydują kim są. Czy wylogowanie z rzeczywistości, całkowity reset może mieć dla nich oczyszczające działanie?

"G.E.N" w reżyserii Grzegorza Jarzyny to spektakl niezwykle wyważony, przemyślany i spójny. Praca bez gotowego scenariusza, który powstawał podczas prób z aktorami, okazała się receptą na błyskotliwe, niezwykle trafne i świadome refleksje zanurzone w otaczającej rzeczywistości i aktualnych problemach. "G.E.N" to spektakl opowiadający o wspólnocie i przez taką wspólnotę tworzony. Przestrzeń innej logiki to przestrzeń samodzielnego myślenia i przekraczania dotychczasowych barier światopoglądowych. Snucie alternatywnych wizji świata społecznego, to próby ulepszenia rzeczywistości opartej na manipulacji, strachu i zniewoleniu.

"Niezwykle ważne jest, by porzucić mit przeźroczystego społeczeństwa pogodzonego z sobą, ponieważ ten rodzaj fantazji prowadzi do totalitaryzmu'. Reżyser i aktorzy TR Warszawa nie godzą się na taka wizję świata i w programie do spektaklu przypominają słowa Antonina Artauda: "Tą bronią o wyjątkowej sile i niewyczerpanej płodności jest teatr. Ale współczesne społeczeństwo zapomniało o jego terapeutycznych zaletach (...) Zapomnieliśmy, że teatr jest świętym aktem zobowiązującym do uczestnictwa zarówno oglądającego jak i grającego. Właśnie dlatego teatr jest najlepszym narzędziem rewolucji...".

***

Agnieszka Górnicka - absolwentka kulturoznawstwa na UKSW, recenzentka portalu TeatrDlaWas, pracuje w redakcji miesięcznika "Teatr".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji