Artykuły

Gorzowskie "Wesele". Ujrzymy się jak w lustrze

- Dlaczego odwołujemy się do klasyki, dlaczego ją analizujemy? Bo te problemy możemy odnaleźć w naszym społeczeństwie, i - co jest porażające - widzimy się w nich jak w lustrze - mówi Agata Biziuk, reżyser "Wesela" w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie. Premiera w sobotę.

Dariusz Barański: Wkrótce minie 116 lat od premiery dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Dlaczego wracamy do tej klasyki?

Agata Biziuk - Biorąc na warsztat taką klasykę jak "Wesele" Wyspiańskiego, czy w ogóle dzieła tego autora, które teraz wracają na deski teatralne, trzeba stwierdzić, że to są odpowiednie czasy, aby go reinterpretować, odnajdywać treści, które teraz są aktualne.

Stykając się z "Weselem" po dłuższym czasie od studiów, odkryłam aktualność tego tematu. To co nas dotykało sto lat temu, dotyka nas i dzisiaj. Ten brak wspólnotowości, chocholi taniec, podział społeczny, klisze, które powtarzamy. Jesteśmy zamknięci w swoich stereotypach, których nie potrafimy od stu lat przezwyciężyć. Wyspiański to pięknie uchwycił. Jest to taka trochę mroczna, gorzka wizja narodu polskiego. Myślę, że teraz są odpowiednie czasy, aby do tego powracać i być może wyciągnąć w końcu jakieś wnioski.

Bo znów zgubimy "złoty róg"?

Warto zwrócić uwagę, jak często pojawiają się cytaty z Wyspiańskiego, nawet w prasie, w artykułach społecznych, politycznych czy gospodarczych. Cytaty z "Wesela" weszły do języka kolokwialnego. Każdy cytuje, a nie każdy wie skąd to jest, jak "my do Sasa, wy do lasa" czy "miałeś chamie złoty róg" Są pewne klisze z tego utwory, które weszły na stałe w polską świadomość.

"Wesele" było wielokrotnie wystawiane. Co można dziś "wycisnąć" jeszcze z tego tekstu?. Jak go pani interpretuje?

Pracując nad "Weselem", stykam się też z mistrzami, którzy zmierzyli się z tym utworem. Niedawno realizowała "Wesele" Monika Strzępka czy Marcin Liber, wcześniej Wajda. Inspirował się Wojciech Smarzowski. Za każdym razem są to dzieła niezwykłe. Czujemy więc ciężar gatunkowy tematu.. Ta interpretacja musi być indywidualna, wyjść poza schemat opowieści, tej struktury szopkowej narzuconej w tekście. Z drugiej strony ta właśnie struktura szopkowa, epizodyczna, tekstu daje możliwość zgrabnego montażu i wizji autorskiej. Można sobie przenosić dowolnie i znajdować te rzeczy, które są istotne dla nas.

Nie gramy "Wesela" w całości, jest to oczywiście adaptacja, bo wiadomo, że "Wesele" to ogromna rzecz, czterogodzinne widowisko. My to zamykamy w dwóch godzinach. Ja jestem tez twórca adaptacji więc sama mogłam wybrać te tematy, które mnie w "Weselu" mnie jakoś dotykają i są dla mnie najistotniejsze.

Będą zrozumiałe i i interesujące dla młodych widzów?

Myśląc też o odbiorcy, młodym widzu, który spotka się z "Weselem" odwołuję się do siebie samej z czasów liceum, kiedy też powiem szczerze moje zetknięcie z tym utworem było dość brutalne. Nikt mnie nie przygotował merytorycznie, co on tak naprawdę niesie. Rozmawialiśmy o tym, że to klasyka, że pisane wierszem, że mamy wesele itp. Ale dlaczego uczę się o tym właśnie dzisiaj, dlaczego ma to mnie interesować?

My chcemy położyć nacisk na to, aby młody widz mógł odnaleźć tu treści ważne dla niego. Dlaczego odwołujemy się do klasyki, dlaczego ją analizujemy? Bo te problemy możemy odnaleźć w naszym społeczeństwie, i - co jest porażające - widzimy się w nich jak w lustrze. Ta inscenizacja jest więc uwspółcześniona i muzycznie i w warstwie inscenizacyjnej też nie jest do końca jednoznaczna, realistyczna.

Adaptując tekst wybrała pani epizody. Ale trzy akty "Wesela" pozostają?

Mój profesor w akademii mawiał, że "Wesele" dzieli się na trzy akty: w pierwszym jest oddanie się hedonizmowi, zabawie i alkoholowi, w drugim są alkoholowe widzenia, a w trzecim kac.

U nas w pierwszym akcie aktorzy dwoją się i troją, na scenie są 24 osoby. Dzięki temu, zrobił to też Wajda umieszczając bohaterów w ciasnej izbie, widać relacje między nimi.

Ten drugi akt natomiast u nas jest rzeczywiście nadrealny. To swego rodzaju realizm magiczny. Nie pokazujemy zjaw jako zewnętrznych stworzeń pojawiających się na tym weselu, ale chcieliśmy zinterpretować to jako wewnętrzny kompleks bohaterów, którym one się ukazują. Wywoływanie chochoła, to wywoływanie lustra w nas samych. Szukaliśmy na to rozwiązań formalnych i znaków, które będą to sugerować. I mam nadzieję, że to trafi do młodego widza współczesnym językiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji