Artykuły

Bez latwego happy endu

Spotkanie z LUDMIŁĄ NIEDBALSKĄ

Ludmiła Niedbalska ukończyła w Zespole "Perspektywa" pełnometrażowy film telewizyjny "Słońce w gałęziach" na motywach powieści Zofii Chądzyńskiej "Wstęga pawilo­nu".

Po "Uczennicy" i "Dniu czwartym", wyrażających tragiczne doświadczenia pokolenia wojennego, zde­cydowała się pani wrócić do realiów współczesnych.

- Tak, bowiem w książce Zofii Chądzyńskiej znalaz­łam podobny dramat, z jakim sama zetknęłam się w mło­dości, dramat grożący izola­cją, samotnością. Pozornie jest to temat mało atrakcyj­ny. Teraz szuka się w fil­mie spraw drastycznych, gwałtownych. Gdy zaczyna się opowiadać o młodych, to zaraz pojawia się sprawa narkomanii. A są przecież i inne obszary konfliktowych doświadczeń. Warto je też penetrować. Z tym, że nie in­tencje, nie deklaracje są ważne, lecz rezultaty. A naj­większym wrogiem reżysera jest nuda i ckliwość.

Wady wymowy Anny są sygnałem napięć psychicz­nych źródłem niewyobrażalnych kompleksów. A nie­możność ich rozładowania świadczy o podskórnych konfliktach, rozsadzających pozornie zgraną rodzinę. Nasz konsultant, znany foniatra prof. Tłuchowski uwa­ża, iż spory procent młodzie­ży ma trudności z mówie­niem. Te trudności, bez po­mocy, bez pracy nad sobą pogłębiają się. Jest to pro­blem o wymiarze społecz­nym, gdyż ludzie dotknięci tymi wadami często zamy­kają się w sobie, rezygnują z aktywnego życia, powiększając rzesze niedostoso­wanych. Ale chciałabym podkreślić, iż przypadek Anny wskazuje, jak wiele za­leży od akceptacji, pomocy i wreszcie od pracy nad sobą. Nie ma w tym filmie, bo nie może być, łatwego happy endu. Jedynym dowodem przemiany Anny jest pogo­dzenie się z sobą, poznanie i zaakceptowanie źródeł własnych kompleksów. A także przyjęcie odpowie­dzialności za innego czło­wieka, znajdującego się w znacznie trudniejszej sytua­cji.

Filmowa Anna jest o kilka lat starsza od Anny z powieści Zofii Chądzyń­skiej. Czyżby bała się pani pracy z szesnastoletnią dziewczyną?

- Uważałam, iż z tak trud­ną rolą nie poradzi sobie na­wet najbardziej utalentowa­na amatorka. Musiałaby nie tylko grać jąkającą się dziewczynę, ale grać w taki sposób, aby widzowie przyj­mowali postać bez uśmie­szków i litości. Agnieszka Paszkowska, która należy do najbardziej utalentowanych absolwentek warszawskiej szkoły teatralnej, świetnie prowadziła sobie z tą trudną rolą, a jej warunki zewnętrz­ne wzbogaciły dodatkowo postać. Przesunięcie wieku Anny do okresu maturalne­go podkreśliło, iż te komp­leksy pogłębiają się w mo­mencie wchodzenia w sa­modzielność odciskając piętno na całym życiu.

Wypadałoby zapytać co sądzi pani o kinie kobie­cym?

- Nie wiem czym się wy­różnia kino kobiece czy lite­ratura kobieca. Jest dobra lub zła literatura, są dobre lub złe filmy. Zarówno jedne i drugie robią reżyserzy-mężczyźni i reżyserzy-kobiety.

Po raz pierwszy zmierzyła się pani z melodrama­tem?

- Bo temat tego wymagał, ale starałam się, żeby to był melodramat wyciszony, roz­grywający się raczej w psy­chice widza niż na ekranie. Unikałam szantażowania wi­dza

Dalsze plany?

- Niewyraźne. Na realiza­cję gotowego scenariusza na motywach "Wrzosu" Ma­rii Rodziewiczówny, wzboga­conego o współczesne mo­tywy psychologiczne, nie ma pieniędzy. Więc myślę jesz­cze o dwóch projektach. W pierwszym scenariuszu sta­ram się wykorzystać niektó­re epizody życia Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a tak­że jego wiersze i fragmenty prozy. Podstawą jest opra­cowany przeze mnie pro­gram poetycki o Baczyń­skim.

Drugi projekt również do­tyczy wojny i okupacji. Rzecz prawdziwa, o posmaku sen­sacyjnym. O pracownikach dwóch szwedzkich firm, któ­rzy ryzykując życiem prze­wozili dla naszego ruchu oporu pocztę i pieniądze. Mam nadzieję, że moja sy­tuacja wyjaśni się do końca września

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji