Artykuły

Więcej niż lalki

Nie rozdają autografów na ulicy i nie pojawiają się na pierwszych stronach gazet - ale nie brakuje im tego. Aktorzy lalkarze wiedzą, że dla publiczności najważniejsza ma być lalka - pisze Hanna Michniewicz w tygodniku Idziemy.

Piotr Michalski, aktor Teatru Baj w Warszawie, interesuje się tą dziedziną sztuki od najmłodszych lat. - Często byłem z mamą na przedstawieniach dla dzieci, a nawet założyłem domowy teatr lalek "Cezarek" - wspomina z uśmiechem. Trzy razy próbował dostać się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, niestety, bezskutecznie. Wtedy usłyszał o Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku - dziś jest to zamiejscowy wydział Akademii Teatralnej w Warszawie - i bardzo spodobał mu się ten kierunek.

- Na studiach zobaczyłem głębię i niezwykłe bogactwo teatru lalek. Zafascynowało mnie też, że osoba aktora nie jest tam najważniejsza. Przekonałem się, że nie muszę błyszczeć jako gwiazda, żeby spełniać się aktorsko. Nie muszę narażać się na doświadczenia, które mogłyby sprawić, że woda sodowa uderzy mi do głowy - wyznaje.

Z SZACUNKIEM I CZUŁOŚCIĄ

- Historia teatru lalek sięga kilku tysięcy lat przed naszą erą - mówi dr hab. Marek Waszkiel, historyk teatru, wykładowca Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku i dyrektor Teatru Animacji w Poznaniu. Lalki były znane w starożytnej Grecji i Rzymie; w średniowieczu wykorzystywano je w misteriach wielkanocnych i bożonarodzeniowych. W Polsce ten rodzaj teatru zaczął się rozwijać w XV wieku.

- Współcześnie teatr lalek kojarzy się tylko ze sztuką dla dzieci, ale nie jest to zgodne z prawdą. Nurt teatru dla dzieci zrodził się dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Wcześniej teatr lalek był skierowany do wszystkich. To po prostu gatunek sztuki, w którym aktorem jest lalka - wyjaśnia prof. Waszkiel.

Według niego lalki w teatrze dają ogromne możliwości, których często nie ma sam aktor. - Fascynuje mnie to, że aktor może ożywić martwą materię. Dzięki temu cała przestrzeń literatury, która wydaje się nieosiągalna do pokazania w teatrze dramatycznym, staje się realna. Za sprawą lalek możemy sięgać do pewnego rodzaju retrospekcji, wspomnień - podkreśla. - Sensem lalki jest to, że ona się rusza. Aktor powinien przede wszystkim sprawić, by lalka ożyła w wyobraźni widza.

Jak sprostać temu zadaniu? Aktorzy przyznają, że osiągnięcie zamierzonego efektu na scenie wymaga wielu godzin ćwiczeń. - Lalka musi podążać za naszymi intencjami i wyrażać prawdziwe emocje tak, żeby były czytelne dla widza. To największa trudność. Nasze emocje muszą być tak sformatowane, żeby przeszły przez tę lalkę - tłumaczy Elżbieta Pejko, aktorka warszawskiego Teatru Guliwer.

Zdaniem Elżbiety Bielińskiej, aktorki Teatru Baj, do każdej lalki trzeba podejść z szacunkiem i czułością, poświęcić jej czas i uwagę. - Ważne też, żeby czasem dać się "ponieść" lalce, rozluźnić dłoń, zobaczyć, jak ona się układa, co "proponuje". Będąc świadoma, że to lalka jest najważniejsza, przekierowuję uwagę z siebie na nią - zaznacza.

- Każda lalka ma inne możliwości - dodaje Piotr Michalski. - Potrzeba dużo czasu, żeby poznać, co ten przedmiot potrafi zrobić w moich rękach. Żeby ożywić lalkę, trzeba się nauczyć odpowiedniej techniki. Ale to nie wystarczy. Trzeba jeszcze przeżyć to we własnym wnętrzu, zbudować w sobie postać, zrozumieć jej zachowanie.

Aktor wyznaje, że ta praca uczy go pokory. - Żeby się rozwijać, muszę wyjść poza schemat, zmierzyć się ze swoją nieudolnością, być gotowy na kompromitację, chociażby wobec kolegów i reżysera. Dlatego muszę mieć wewnętrzne przekonanie o własnej wartości, która jest związana z moim człowieczeństwem - zwierza się.

Lalkarze powinni mieć wszystkie umiejętności, które ma aktor grający w teatrze dramatycznym. Studenci Wydziału Sztuki Lalkarskiej uczą się tych samych przedmiotów, które obowiązują na Wydziale Aktorskim, a dodatkowo jeszcze tych związanych z lalkami.

- Pamiętam, że na pierwszym roku studiów uczestniczyłam w zajęciach z ożywiania przedmiotu. Było to bardzo trudne, bo musieliśmy "ożywić" rzeczy codziennego użytku takie jak krzesło, kubek czy but. One także grają w przedstawieniach - mówi Elżbieta Bielińska.

Nie tylko dla dzieci

W repertuarze polskich teatrów lalek znajdują się zarówno dobrze znane baśnie i bajki, jak i współczesne sztuki. - Nowa dramaturgia wymaga pewnej promocji, bo zawsze łatwiej rodzicom przyjść z dziećmi na "Kopciuszka" czy "Jasia i Małgosię", niż na sztukę, której tytuł nic im nie mówi - przyznaje Marek Waszkiel. W jego teatrze w każdym sezonie pojawia się też jedna premiera dla dorosłych.

W Teatrze Baj do starszych widzów jest skierowany m.in. spektakl "Jeśli nie powiesz, kto będzie wiedział?" w reżyserii Ewy Piotrowskiej - oparty na prawdziwych historiach ludzi, którzy zostali deportowani na Syberię, a stamtąd różnymi drogami trafili do Meksyku.

- Ponieważ panuje stereotyp, że teatr lalek jest adresowany do dzieci, trudno znaleźć widzów starszych, młodzież czy dorosłych na taką sztukę. Jeśli jednak ktoś z nich do nas trafi, doświadcza całkiem nowych, nieznanych wcześniej z teatru wrażeń - zapewnia Piotr Michalski.

Inne przedstawienie z głębokim przesłaniem to "Gęś, śmierć i tulipan" w reżyserii Marcina Jarnuszkiewicza, dla widzów od ósmego roku życia. - Czasem dorosłym wydaje się, że temat śmierci jest zbyt trudny, żeby poruszyć go z dziećmi. Ale w tym spektaklu został on podjęty w bardzo delikatny sposób. Lalka jest znakomitym instrumentem do przekazywania emocji - przekonuje Elżbieta Bielińska.

Jednak nawet na przedstawieniach skierowanych do najmłodszych dzieci rodzice wcale nie muszą się nudzić. - Najbardziej lubię przedstawienia, które są tak skonstruowane, że zarówno dziecko, jak i dorosły znajdzie coś dla siebie. Bajki mogą przecież czytać wszyscy, bo one opowiadają o rzeczach bardzo ważnych - zwraca uwagę Elżbieta Pejko.

Za parawanem

Jeszcze trzydzieści lat temu w każdym teatrze lalek stał parawan, za którym schowani byli aktorzy, trzymający w rękach kukły, pacynki lub jawajki. Z biegiem czasu aktorzy częściej zaczęli pojawiać się na scenie obok lalek, które przybierały coraz bardziej nowoczesne formy. Dziś zdarza się, że lalek nie ma wcale, a na scenie są tylko aktorzy, często w maskach lub przebrani w kostiumy.

- Brakuje mi trochę sztuk "parawanowych". Brały w nich udział klasyczne lalki, na przykład jawajki, które są bardzo ciekawe, mają długą tradycję. Teraz już prawie się z nich nie korzysta - mówi Krzysztof Prygiel, aktor Teatru Guliwer. Przyznaje jednak, że na początku pracy w teatrze to właśnie jawajki sprawiały mu największy problem, bo poruszanie nimi było skomplikowane. - Grałem wtedy tymi lalkami kilka ról w jednym spektaklu i ogromnie bolały mnie ręce. Myślałem, że nie dam rady - wspomina.

Marek Waszkiel nie chce rezygnować z lalek w poznańskim Teatrze Animacji. W poszukiwaniu nowych pomysłów często zaprasza twórców zagranicznych, którzy posługują się zupełnie innymi materiałami i konstrukcjami niż Polacy. - Każdy kraj ma swoją tradycję i specyfikę. Międzynarodowa wymiana doświadczeń jest bardzo ważna - podkreśla. Dodaje, że teatry lalek są obecne na całym świecie, ale ich struktura jest różna. W Polsce są to zwykle duże instytucje państwowe, w Europie Zachodniej zaś działa wiele niezależnych, kilkuosobowych grup.

Musi być na serio

Aktorzy zgodnie twierdzą, że dzieci są wspaniałymi widzami: reagują spontanicznie, głośno się śmieją. Z drugiej strony jednak są wymagające: nie uznają kompromisów i od razu wyczuwają fałsz. - Pułapką jest tendencja do grania dla dzieci tak zwanego "pitu-pitu". Najmłodszych widzów należy traktować jak najbardziej serio. Mam poczucie, że w naszym teatrze tak jest. Nie robimy bajeczek, lecz przedstawienia, które mają wysokie walory tekstowe, plastyczne i muzyczne - zaznacza Piotr Michalski.

Elżbieta Pejko dodaje, że jeśli dziecko nie jest zainteresowane sztuką, natychmiast daje temu wyraz i zaczyna gadać z kolegami. - Żeby uniknąć hałasu na widowni, musimy mieć bardzo dobrze skonstruowane i zagrane przedstawienie, żeby dziecko w każdej chwili było zaangażowane - podkreśla.

Aby zagrać prawdziwie, aktor powinien wczuć się w dziecko, zrozumieć jego myślenie. - Jeśli gram postać, która ma czternaście lat, to wracam do tego okresu w swoim życiu i przypominam sobie, w jaki sposób wtedy patrzyłam na świat. To podróż w czasie. Ja akurat pamiętam dokładnie swoje dzieciństwo i dzięki temu jest mi łatwiej - opowiada Elżbieta Pejko.

Elżbieta Bielińska zauważa, że przedstawienia teatralne wpływają na rozwój wyobraźni i kreatywności dziecka. - We współczesnym świecie dzieci mają mnóstwo bodźców z każdej strony, żyją w biegu. Teatr jest miejscem, w którym mogą się zatrzymać, wzruszyć, zastanowić. Wizyta w teatrze może być wyjątkowym wydarzeniem dla całej rodziny, a oprócz tego okazją do wspólnego spędzenia czasu, przeżywania emocji, a później wartościowej rozmowy - zauważa. Jej zdaniem na teatrze lalek spoczywa odpowiedzialność za kształtowanie gustów młodego pokolenia. - Wierzę, że zainteresujemy młodego widza, rozbudzimy jego wyobraźnię na tyle, że w przyszłości zechce wracać do teatru - mówi z nadzieją.

--

Pacynka - wkładana bezpośrednio na rękę, poruszana od dołu za pomocą palców.

Kukła (kukiełka) - osadzona na kiju, który aktor trzyma w dłoni.

Marionetka - poruszana od góry za pomocą nitek zawieszonych na tzw. krzyżaku.

Jawajka - jej głowa jest osadzona na kiju, a do kończyn są przyczepione linki, tzw. czempuryty. Jej animacja wymaga użycia obu rąk.

--

Na zdjęciu: "Gęś, śmierć i tulipan" w reż. Marcina Jarnuszkiewicza, Teatr Baj, Warszawa

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji