Artykuły

Garbaczewski o Wyspiańskim i "Wyzwoleniu"

- W gruncie rzeczy inspirujemy się duchem Witkacego, a pracujemy głównie na tekście Wyspiańskiego, który z czasem wydaje się być coraz bardziej intrygujący - o premierze "Wyzwolenia" w STUDIO teatrgalerii mówi Krzysztof Garbaczewski w rozmowie z Magdaleną Dubrowską w Co Jest Grane 24.

Magdalena Dubrowska: Wyspiański wraca na sceny polskich teatrów. Mamy głośną "Klątwę" w Teatrze Powszechnym w Warszawie i "Klątwy" w Teatrze im. Osterwy w Lublinie, mamy "Wyzwolenie" Radosława Rychcika w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie i "Wyzwolenie" Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. A teraz twoje "Wyzwolenie" w Studio. To przypadek?

Krzysztof Garbaczewski: Już półtora roku temu mieliśmy takie plany, żeby wyprodukować "Wyzwolenie" w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Jakoś wtedy to się nie wydarzyło, ale temat wisiał w powietrzu. Rok później zauważyłem, że sytuacja, którą mamy dzisiaj w Polsce, nasza teraźniejszość, jest bardzo zbliżona do tego, o czym pisał Wyspiański w 1903 roku. Odniosłem wrażenie, że właśnie teraz jest dobry czas, żeby się temu tekstowi bliżej przyjrzeć. Że później być może nie będzie już tak dojmujący.

Jak rzeczywistość ze sztuki przypomina sytuację dzisiaj w Polsce?

- Wyspiański poddaje wiwisekcji pewien zasób pojęć ze słownika narodowego, próbuje rozczytać kody tych różnych sił, które nieustannie walczą, ścierają się o polską duszę. Pozostaje przy tym bardzo nowoczesny, bo jako dramaturg Wyspiański był bardzo nowatorskim pisarzem, dziś powiedzielibyśmy nawet, że postdramatycznym. Jedną ze składowych jego teatralnej metody jest łamanie granic teatru, tej twardej ściany, i próba wzniecenia bezpośredniego dialogu na ważne tematy. Te tematy są dalej aktualne, aczkolwiek Wyspiański czynił to z punktu widzenia kogoś, kto nie miał ojczyzny i dla kogo wyzwoleniem było odrodzenie się tej Polski. A dzisiaj Polskę mamy wolną, ale wciąż widzimy ją jako zniewoloną. Mamy do czynienia z rodzajem dziwnej podmiany znaczeń, która sprawia, że rozumienie tego utworu jest podatne na wiele uproszczeń. Rzecz okazuje się być o wiele bardziej skomplikowana z racji tego, że żyjemy w wolnym kraju i raczej powinniśmy się cieszyć i celebrować ten fakt, niż go permanentnie podważać i szukać dziury w całym.

Widziałeś "Klątwę" w Powszechnym?

- Nie, bo się rozchorowałem. Ale jestem ciekaw. Myślę, że po premierze "Wyzwolenia" znajdę na to czas.

I nie odnosisz się w żaden sposób do tego spektaklu i wydarzeń wokół niego w swoim przedstawieniu?

- Myślę, że odnoszenie się do tego byłoby szaleństwem. Każdy ma swój sposób działania scenicznego. Oliver Frljić używa bardzo radykalnych środków, a my na pewno nie chcemy ścigać się z nim na skrajność. Można sobie wymyślać różne skandaliczne sceny. Polacy mają bardzo seksualny stosunek do swojego narodu i różne fantazje są usprawiedliwione. Ale my jednak oldskulowo stawiamy na dialog.

W swojej adaptacji łączysz "Wyzwolenie" Wyspiańskiego z "Nowym wyzwoleniem" Witkacego?

- Tak. To nasze "Wyzwolenie" moglibyśmy nazwać "Najnowszym wyzwoleniem", żeby się odróżniało od innych, które teraz powstają. Jest to miks "Wyzwolenia" Wyspiańskiego i Witkacego, ale też naszego namysłu nad tym, czym to wyzwolenie jest dla nas. Dla naszej mikrogrupy, którą stanowi prawie cały zespół Teatru Studio, łącznie z pracownikami technicznymi, którzy też będą na scenie. Tworzy się mikrospołeczność, która odwzorowuje trochę nastroje społeczne. Ale nie chcemy budować realistycznego obrazu Polski współczesnej i próbować naciągać Wyspiańskiego do jakichś partyjnych konfliktów. Raczej zastanawiamy się nad stanem demokracji w ogóle. I nad tym, jak można się do pewnych pojęć odnieść pozytywnie, jak one mogą budować tę wspólnotę, której narodziny opisał Wyspiański w swojej sztuce. Dla nas istotne w zbiorowej pracy jest to, żeby testować granice tej wspólnoty, czasem bardzo naiwnie i dosłownie.

Scenariusz to kompilacja obu tekstów?

- W gruncie rzeczy inspirujemy się duchem Witkacego, a pracujemy głównie na tekście Wyspiańskiego, który z czasem wydaje się być coraz bardziej intrygujący. Nawet jeśli pewne fragmenty pomijamy, to po to, żeby znaleźć moment, w którym spotkamy się z językiem Wyspiańskiego. Testujemy obecność tego języka na scenie. Trzeba przyznać, że nawet w tej młodopolskiej manierze poetyckiej Wyspiańskiego jego wizja jest ciekawym modelem, do którego możemy się wciąż odwoływać. I nie jest to model ideologicznie totalitarny. To raczej próba zbudowania ciekawego krajobrazu dla różnorodności, jaka tkwi w Polsce.

Co dziś może być dla nas tytułowym wyzwoleniem?

- Po to właśnie w ogóle robimy "Wyzwolenie", żeby postawić to pytanie. I zostawiamy je otwarte. Chcemy zaprosić widza do dialogu, czym to wyzwolenie dzisiaj jest. Ciekawe, że okazuje się być dla każdego czym innym. Myślę, że trudno znaleźć wspólny mianownik, coś, pod czym wszyscy Polacy jako naród mogliby się podpisać. To nas szczęśliwie różni od czytelników czy widzów Wyspiańskiego, którzy słuchając ze sceny słów "Wyzwolenia", brali udział w tworzeniu Polski. Wyspiański ją tworzył, budował tymi słowami. My dzisiaj w prostszy sposób przeżywamy rzeczywistość. Dużo bardziej istotna niż to górnolotne, konradowskie myślenie jest np. praca, którą każdy z nas wykonuje na co dzień. Ta praca w gruncie rzeczy realnie buduje relacje społeczne, wszyscy jesteśmy zainteresowani pracą i kasą. A konflikty społeczne wynikają ze zwrócenia kamery czy uwagi na zaszłości historyczne, wielkie kwantyfikatory, którymi manipulując, można dzisiaj okadzać tłumy. To jest rodzaj wirusa i wydaje mi się, że wyzwolenie dzisiaj mogłoby znaczyć pewnego rodzaju reset i obudzenie się do rzeczywistości, która nas otacza. I rozpoczęcie dialogu o tych aspektach, wokół których nasze życie się obraca. Tak naprawdę większość Polaków w ogóle nie doświadcza problemów z imigrantami, oglądają w telewizji różne obrazy, ale to tak naprawdę nie jest ich życie. Życiem są relacje z sąsiadem, wzajemna pomoc w mikrospołecznościach. Można sięgać do pozytywnych przykładów i szukać dla nas wspólnego mianownika, bo za chwilę jątrzenie konfliktów może doprowadzić do eskalacji przemocy wśród ludzi, którzy są w gruncie rzeczy pokojowo do siebie nastawieni.

W spektaklu "Robert Robur" większość akcji dzieje się na ekranie. Czy w "Wyzwoleniu" możemy się spodziewać podobnych środków?

- Granice między wideo i rzeczywistością są w dzisiejszych czasach bardzo płynne, więc na pewno będziemy tego medium używać, ale jak, to się jeszcze okaże. Autorka scenografii Ola Wasilkowska stworzyła ciekawą instalację. Zastanawiamy się, jak wpuścić publiczność do wnętrza tej instalacji. Nie chcemy, żeby odbiorca był tylko widzem, który siedzi wygodnie w fotelu. Powinien częściowo stać się aktywnym uczestnikiem zdarzeń. Scenografia zagarnia przestrzeń widowni, która nagle traci swoje terytorium i musi migrować wraz z grupą naszych aktorów. Zadajemy pytania o zbiorowość, inspirujemy się też projektami przebudowy Teatru Studio Oskara Hansena, które miały zmienić relacje widza z aktorem, a które nie zostały nigdy zrealizowane. Dla nas stały się laboratorium tych relacji, a także różnych postaw, które przybieramy wobec rzeczywistości. Więc te media będą bardziej immersyjnym doświadczeniem.

Po raz kolejny współpracujesz z Aleksandrą Wasilkowską - scenografką, jak również z Janem Duszyńskim, autorem muzyki.

- A także z autorem kostiumów Sławomirem Blaszewskim, Robertem Mleczką, który robi wideo i reżyserem świateł Bartoszem Nalazkiem. To jest grupa współpracowników, spośród której każdy jest profesjonalistą w swojej dziedzinie i dobrze spędza nam się razem czas, pracując nad różnymi światami, które się sprawdzają. Ciągle od siebie bardzo dużo wymagamy i jeszcze nie odcinamy kuponów od naszej współpracy. Nawet jak się zdarzają powtórzenia, to raczej są częścią dialogu między przedstawieniami. Trudno by mi było przeistoczyć się teraz w skandalistę, ponieważ mam wrażenie, że jakość dialogu budowanego na rozumieniu kodów, którymi operujemy w naszej grupie i którymi komunikujemy się z widownią, jest bardzo ważna. To spektrum pola widzenia się powiększa właśnie dzięki współpracy z tymi samymi ludźmi. Nie musimy już tak wielu rzeczy ze sobą uzgadniać. Instalacja Wasilkowskiej jest instalacją w procesie, oddaje ideę pracy, jest rozbudowywana. Tak samo jest z Konradem Wyspiańskiego - on też jest w budowie. Rozbudowuje architekturę swojej tożsamości, ale nie jest to zamknięty proces.

A kim jest współczesny Konrad?

- Każdy w Polsce jest trochę Konradem. Jesteśmy tak silnie związani z Mickiewiczowskim bohaterem, że każdy odbija jego cząstkę. Ciekawe jest to, że na koniec Konrad z "Wyzwolenia" okazuje się bohaterem, który odrzuca ideę śmierci, woli kreować rzeczywistość żywą i radosną i do tego zmierza w swojej misji. Trzeba odrzucić to, co nas odrywa od patrzenia do przodu. Ciekawe jest dla mnie poszukiwanie bezpośredniości, która jest zawarta w dialogu Wyspiańskiego, np. słynna scena z maskami to jest bardzo otwarty dialog, w którym każdy z nas mógłby mieć swoje odpowiedzi na dane kwestie tam poruszane. Wyspiański zostawia to otwarte. Czasami "Wyzwolenie" wydaje mi się taką puszką Pandory, której lepiej nie otwierać, bo zaraz okaże się, że każdy w Polsce ma coś do powiedzenia na te tematy.

***

KRZYSZTOF GARBACZEWSKI

(Ur. w 1983 r.) Tworzy interdyscyplinarne spektakle łączące instalację i performance. Pracował w teatrach m.in. w Opolu, Wrocławiu, Krakowie i Warszawie. Sięgał po Szekspira, Dostojewskiego, Prousta, Gombrowicza, ale też po autorów współczesnych, np. w TR Warszawa możemy zobaczyć jego "Roberta Robura" na podstawie powieści Mirosława Nahacza. Jest laureatem Paszportu "Polityki" 2011 za spektakl "Życie seksualne dzikich" wg Bronisława Malinowskiego w Nowym Teatrze w Warszawie.

Przedstawienie powstało w koprodukcji z Festiwalem Nowe Epifanie/ Gorzkie Żale

Premiera: 12 MARCA

Następne spektakle:

14, 15, 29 MARCA

Bilety: 30-85 zł

Wejściówki: 30 zł

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji