Artykuły

Warszawa. Eksmisja Le Madame

Kilkaset osób zamknęło się w poniedziałek w warszawskim klubie Le Madame, by nie dopuścić do jego eksmisji. - Robimy listę społeczną, prosimy o wpisywanie się, kto kiedy może tu przyjść i dyżurować. Przetrzymamy ich! - ogłosiła Magda Mosiewicz, współprzewodnicząca Zielonych 2004.

Eksmisję wyznaczono na godz. 11. Przed tym terminem do klubu zaczęli napływać przyjaciele lokalu, stali bywalcy oraz osoby publiczne (m.in. Kazimiera Szczuka, Marcin Meller, Ewa Kasprzyk) zaczęli schodzić się wcześniej. Na manifestantów czekały ciepła jajecznica, kuskus i kawa. A punktualnie o 11 przybył komornik Jacek Bogiel. Komornik przekonywał Krystiana Legierskiego, właściciela Le Madame, żeby pozwolił mu wykonać sądowy wyrok eksmisji klubu. Chodzi o to, że Le Madame wynajmowało powierzchnię w kamienicy przy Koźlej od firmy Eureka. Zdaniem miasta ta firma nie miała prawa rozporządzać budynkiem. Ratusz wygrał z nią proces, a umowy podpisanej z Le Madame nie chce honorować. Proponuje, że po remoncie kamienicy właściciele klubu będą mogli stanąć do przetargu. Właściciele Le Madame są przekonani, że nie przebiją ceną konkurentów.

Wsparcie polityków

Pod klub przybyli politycy z pierwszych stron gazet, m.in.: wicemarszałek Sejmu Wojciech Olejniczak (SLD), Marek Borowski (SdPl), Paweł Śpiewak, poseł PO. Przyszedł też nawet Krzysztof Bosak, poseł LPR i lider Młodzieży Wszechpolskiej. Protestujących nie popierał. Tłumaczył, że chce uniemożliwić im tworzenie kombatanckiej legendy, bo jego zdaniem nic dramatycznego się nie działo. I przekonywał, że klub powinien być zamknięty, bo odbywały się w nim "homoseksualne orgie".

Obrona Le Madame

Komornik obiecał, że nikogo nie będzie siłą wyciągać z klubu, tylko poczeka, aż wyjdzie ostatnia osoba.

Obrońcy klubu tylko na to czekali.

- Robimy listę społeczną, prosimy o wpisywanie się, kto kiedy może tu przyjść i dyżurować. Przetrzymamy ich! - ogłosiła Magda Mosiewicz, współprzewodnicząca Zielonych 2004. Na kolejkę ochotników nie trzeba było długo czekać. Do lokalu w hurtowych ilościach napływać zaczęły zapasy chińskich zupek, mleka, chleba i kawy.

Jacek Bogiel zakleił wejście czerwoną taśmą "komornik sądowy". Dostępu do bramy broniło kilku funkcjonariuszy policji.

- Od tej chwili nikt nie ma wstępu do klubu - poinformował Bogiel. - Ale każdy może wyjść.

Około godziny 18 przez policyjną blokadę do klubu przedarło się kilkadziesiąt osób. - Na barykadzie postawmy straż, a na razie bawmy się! - powiedział Legierski. W jednej z sal odbywał się spontaniczny koncert bębniarski, w innej wyświetlano filmy, m.in. "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Część gości po prostu spała w śpiworach. W klubie nie sprzedawano alkoholu. Obrońcy Le Madame rozsyłali wieczorem maile do znajomych, zapraszając ich, by przyszli pomóc im bronić klubu przed zamknięciem.

Do chwili zamykania "Gazety" policja nie podjęła prób wejścia do klubu.

***

Dyrektor miejskiego biura kultury: - Szkoda, że nie będzie Le Madame

- Boleję na tym, że nie będzie Le Madame. To było na pewno ważne miejsce kultury alternatywnej w Warszawie. Ale eksmisja była nieuchronna. Nawet placówki offowe muszą przecież działać legalnie. Czy biuro kultury mogło jakoś im pomóc? Nie sądzę. To nie jest nasza instytucja, nie nasze miejsce. Poza tym nikt się do nas o pomoc nie zwracał. Jako dyrektor biura kultury w mieście mogę powiedzieć: "Szkoda". (not. dow.)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji