Artykuły

Piotr Tomaszuk: Do Mickiewicza należy dojrzeć

- Część czwarta "Dziadów" to opowieść o niespełnionej miłości, która potrafi człowieka wznieść ku najwyższym wyżynom, ale jeśli jest nieudana i nieszczęśliwa, potrafi strącić nas w najniższe sfery piekła - rozmowa z Piotrem Tomaszukiem, dyrektorem Teatru Wierszalin. Przedstawienie "Dziady. Noc pierwsza" w reżyserii Tomaszuka zobaczymy 25 marca w klubie Od Nowa w Toruniu, w ramach XXV AST Klamra.

Grzegorz Giedrys: "Do Dziadów trzeba dorosnąć, trzeba wewnętrznie dojrzeć do stanu gotowości na rozmowę z przodkami" - pisał pan o swoim przedstawieniu. Dlaczego należy dojrzeć do tego spektaklu?

Piotr Tomaszuk: To nie do spektaklu trzeba dojrzeć, trzeba dorosnąć do tekstu. Nasze młodzieńcze rozumienie literatury i w związku z tym rozumienie świata całkowicie się zmienia, kiedy zaczynamy przeżywać "wiek męski - wiek klęski". Rozumienie świata to seria nie do końca udanych przedsięwzięć i pomysłów na życie. Nie moglibyśmy tej przestrzeni odkryć, gdyby w naszym życiu nie pojawił się ton tragizmu. Część czwarta "Dziadów" to opowieść o niespełnionej miłości, miłości, która potrafi człowieka wznieść ku najwyższym wyżynom, ale jeśli jest nieudana i nieszczęśliwa, potrafi strącić nas w najniższe sfery piekła. A żeby to wszystko zrozumieć, należy takie doświadczenie mieć dawno za sobą.

Jako młody reżyser zapewne myślał pan o wystawieniu "Dziadów"?

- Oczywiście, ale nie znajdowałem klucza, który wydałby mi się intrygujący. Z "Dziadów" nie można niczego zrozumieć, jeśli się je traktuje powierzchownie.

To w jaki sposób należy podejść do tego tekstu?

- Na początku trzeba coś samemu przeżyć.

Podejrzewam, że w przeszłości dramat Adama Mickiewicza uznawano jako bardzo nowatorski.

- Ja nie muszę tego podejrzewać, ja to doskonale wiem. Wielokrotnie mówiłem, że nowatorskość formy czwartej części "Dziadów" może zdumiewać. To jest tekst napisany zgodnie z prawidłami dramatu psychologicznego, który zaczęto uprawiać w Europie prawie sto lat po Mickiewiczu. To dramat napisany z niesłychanym wyczuciem scenicznym, opatrzony inteligentnymi i piekielnie ważnymi didaskaliami. Wskazuje, krótko mówiąc, na ogromny teatralny zmysł Mickiewicza. Ten wielki poeta wydaje się autorem, który nie tylko jest wcieleniem wirtuozerii - to jest postać o formacie światowym, jeśli chodzi o literacką jakość, świadomość teatru, świadomość narzędzia, które może posłużyć do ucieleśnienia się dramatu. Mickiewicz wybiega daleko poza czas, w którym ten dramat powstawał.

Jeśli chodzi o współczesne wersje "Dziadów", widzę, że niektórzy reżyserzy robią wszystko, aby ten dramat uprościć, zamieniając wielkie dzieło w lekturę szkolną.

- Wydaje mi się, że nasze przedstawienie jest polemiczne w stosunku do takich interpretacji, ale również takich, które polegają na tym, że wystawienie musi koniecznie potrwać od 13 do 26 godzin. Z tej arytmetyki nic dla widza nie wynika. Nie pomaga to wcale także zrozumieć Mickiewicza. On był autorem rozsądnym i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, na czym polega obecność w teatrze i na pewno nie zakładał, że widzowie kiedykolwiek będą zdolni oglądać przedstawienie przez 13 godzin. Jest skrajną głupotą podejrzewanie Mickiewicza, że takie coś mogłoby być jego intencją.

Staramy się pokazać, że świadomość formy, która go cechuje, jest genialna. Drugą kwestią jest umiejętne rozłożenie sensów i sposób na opowiedzenie tej historii. To wszystko zależy od wnikliwej lektury i wiedzy, która tej lekturze powinna towarzyszyć. Jest jeszcze sprawa języka...

"Dziady" chętnie sięgają po język ludowej obrzędowości. To jest akurat bardzo bliskie Wierszalinowi.

- Ale ta obrzędowość to nie jest jedyna warstwa, w której ten dramat się rozgrywa. Przecież czwarta część "Dziadów" jest zupełnie tej obrzędowości pozbawiona. Mickiewicz drugą część, która zanurzona była w obrzędzie, przeciwstawił czwartej, która jest nieobrzędowa. To, że był to całkowicie świadomy zabieg, przekonuje nas fakt, że obie części mają zupełnie inny rytm, inny tok. Ten wirtuoz zdecydował się po prostu na takie metrum i wykonał takie nuty, które służyły najlepiej wysłowieniu jego wizji.

Uznałem, że zadaniem teatru nie jest polemika z tą wizją, nie jest udowodnienie za wszelką cenę, że ta wizja jest przypadkowa, pochopna i nieprawdziwa. Naszym zadaniem była po prostu próba jej odkrycia.

***

Teatr Wierszalin

Ta jedna z najlepiej rozpoznawalnych na arenie europejskiej polskich scen powstała jako Towarzystwo Wierszalin. Ćwierć wieku temu w Supraślu powołali ją do życia reżyser Piotr Tomaszuk, dramaturg Tadeusz Słobodzianek i absolwenci wydziału lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku. Od początku swojej działalności artyści nawiązują do dawnych wierzeń i lokalnego folkloru, śmiało poddając się wpływowi białostockiej prowincji, gdzie ścierają się elementy białoruskie i polskie, prawosławne i katolickie, wschodnie i zachodnie. Zespół sięga więc po wszystko z pogranicza oficjalnej religii, historii, tradycji.

Ich spektakle nabrzmiewają od metafor, symbolicznych obrazów i cytatów z wielu tradycji artystycznych. Wierszalin miesza święte z bluźnierczym, sacrum z profanum, ekspresyjny ruch z surową scenografią. Do tego jeszcze z niezwykłą precyzją traktuje stronę plastyczną i muzyczną swoich przedstawień. Dzięki temu krytycy porównują tę grupę do takich światowych zjawisk teatralnych jak Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego i Cricot 2 Tadeusza Kantora. Do tego Wierszalin nie ucieka od inspiracji teatrem lalkowym, z którego zaczerpnął to, co najistotniejsze - niezwykłą dbałość o plastyczną stronę swoich projektów.

Przedstawienie "Dziady. Noc pierwsza" w reżyserii Tomaszuka zobaczymy w sobotę 25 marca o godz. 19 w klubie Od Nowa w Toruniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji