Artykuły

Mariusz Grzegorzek o "American Honey", "Czarownicach z Salem" i płycie "On Behalf of Nature"

Mariusz Grzegorzek, reżyser, rektor łódzkiej Filmówki o tym, czego słucha, co poleca i nad czym obecnie pracuje.

- Bardzo podobał mi się film Angeli Arnold "American Honey" (do polskich kin wchodzi 31 marca). Jestem trudnym widzem, znieczulonym wiecznymi analizami na zajęciach w Szkole Filmowej. Film Arnold zastawił na mnie pułapkę: będąc drapieżnym, paradokumentalnym dramatem psychologicznym o upadku ludzkości, okazał się jednocześnie poetycką opowieścią o mikroskopijnym, zaszytym jak esperal, ziarenku dobra, które tkwi w każdym z nas.

No i aktorzy obdarowani reżyserską miłością świecą w tym filmie niesamowitym światłem, Shia LaBeouf zagrał rolę życia.

Muzykę Meredith Monk wykorzystywałem w filmach i przedstawieniach. Właśnie ukazała się kolejna, wydana przez ECM płyta Meredith - "On Behalf of Nature", którą polecam. Dokonania tej kruchej, niepozornej kobiety są porażającą manifestacją ludzkiej mocy twórczej. Używając najpierwotniejszego środka wyrazu, jakim jest odarty z warstwy językowej głos ludzki, opowiada kompletną historię o świecie: od kołysanki, którą mama sowa śpiewa dzieciom w lesie, do zagłady nuklearnej.

Chciałbym przyznać się do poświęcania pewnej limitowanej ilości czasu pozycjom, których nie wybieram świadomie, lecz które podstępnie wybierają mnie. Kiedy wracam do domu nieludzko zmęczony, intelektualnie i emocjonalnie zaczopowany, ukojenie przynoszą mi telewizyjne kanały telezakupowe (sokowirówka, która z kilograma marchewki wyciśnie trzy litry soku), "jak to jest zrobione" (jak produkuje się czekoladę z orzechami) oraz "nabrzmiałe problemy" (Patrycja całowała się z mężem szefowej). Serdecznie polecam.

Do teatru zapraszam na "Czarownice z Salem", nad którymi właśnie pracuję w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Nie spodziewałem się, że będę kiedyś reżyserował ten tekst Arthura Millera. Ale polityczne i mentalne szaleństwo, które pulsuje wokół nas, włożyło mi ten tekst w głowę. Jego pojemność interpretacyjna uderzyła mnie z wielką siłą.

Ludzie pytają, czy szykuje się przedstawienie "drapieżne"? Nie mam zaufania do tego pojęcia. Nie interesuje mnie ambona polityczna, wypada też uniknąć baśni o egzorcyzmach.

Robię wszystko, by nasze przedstawienie pulsowało, pochłaniało i odrzucało, bo ma być przede wszystkim opowieścią o manipulacji. Premiera 1 kwietnia.

Spektakl powstaje we współpracy Teatru im. Jaracza i Szkoły Filmowej w Łodzi pod szyldem 70-lecia wydziału aktorskiego naszej uczelni. Choć brzmi to oficjalnie i sztywno, współpraca tych dwóch instytucji jest zjawiskiem naturalnym, posiadającym długą tradycję. To wspaniałe przeżycie, kiedy ludzie uprawiający ostry odlot na scenie to cały przekrój społeczności szkoły: rektor, prorektor, dziekan, wykładowcy, absolwenci i obecni studenci. Jest w tej pracy krzepiące poczucie wspólnoty, świadomość, że jesteśmy "skądś", z jakiejś macierzy - towar w obecnych czasach nader deficytowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji