Artykuły

Czas przesunięty, wydarzenia idą obok

Felieton na 6o-lecie Unii jest teraz smutny, bo pełen niepewności. Możemy się tylko pocieszać wspominaniem, że myśmy już przeżyli tę wielką radość, że jesteśmy w Unii! Pielęgnujmy to wspomnienie radości! Że wstąpiliśmy, że jesteśmy na równi z wszystkimi, wyjeżdżamy w świat i świat stoi przed nami otworem. Dopiero teraz się wstydzimy, jak znajomi ze świata pytają, co się dzieje - mówi Jerzy Stuhr w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Coś dzieje się z naszym kalendarzem. Obchody 60-lecia Unii Europejskiej, oficjalnie ograniczone zostały do scenek z Rzymu. Radosne 20-lecie Konstytucji naród obchodził zgodnie z datą, władza w tym czasie czciła rocznicę programu 500+. Rocznicę Konstytucji wspomniała dzień później, by wykazać, że jest zła. Czy trzeba nieustannie podkreślać, że kalendarz też warto by skorygować?

- Jeśli kalendarz wprowadza niepewność, to oczywiście trzeba mu się dobrze przyjrzeć, bo może i on jest postkomunistyczny, jak nasza Konstytucja, co rocznicowo stwierdził poseł Kaczyński. W każdym razie dobrze, że jest ktoś, kto zawsze czuwa. A co do Unii Europejskiej? Felieton na 6o-lecie Unii jest teraz smutny, bo pełen niepewności. Możemy się tylko pocieszać wspominaniem, że myśmy już przeżyli tę wielką radość, że jesteśmy w Unii! Pielęgnujmy to wspomnienie radości! Że wstąpiliśmy, że jesteśmy na równi z wszystkimi, wyjeżdżamy w świat i świat stoi przed nami otworem. Dopiero teraz się wstydzimy, jak znajomi ze świata pytają, co się dzieje. Ale z drugiej strony, trzeba podejrzewać, że nasz naród, w dużej części jest właśnie taki, jak PIS.

Trudno uwierzyć? A jednak! Zapraszam do różnych moich sąsiadów na wsi! Albo pod Białystok, czy jeszcze gdzie indziej! Tam jest ta Polska. A dlaczego prezydent co chwilę otwiera jakieś prowincjonalne uroczystości, jakiś nieznany wyścig narciarski w małej i zapomnianej miejscowości?

Bo tam się dobrze czuje. Tam nikt go nie lekceważy, tam są zaszczyceni, że prezydent do nich przyjechał! Bo tam jest naród.

Wciąż popełniamy błąd, że patrzymy z perspektywy dużego miasta, metropolii, a taką mentalność, jaka jest w rządzie teraz, to ja ją znam na co dzień ze swojej wsi.

Kruczkowski napisał kiedyś utwór "Kordian i Cham". I miał rację, mimo, że był komuchem i teraz się go nie czyta - teraz jest właśnie ta specyficzna filozofia: krótkowzroczności, lekceważenia wszystkich. "Sobiepaństwa" - nie wolno jej mylić z kompleksem chłopa, a więc z tymi "od Wyspiańskiego". Bo cham, to inna kategoria: to Edek z Tanga, to Hufnagiel z Operetki Gombrowicza, to XX z Emigrantów Mrożka. Można by wymieniać. W literaturze oni dobrze zaistnieli.

Chyba zbliża się ten moment, kiedy będziemy musieli powiedzieć: miałeś chamie złoty róg. Jak wyjdziemy z Unii, będziemy liczyli to, co zaprzepaściliśmy. A nikt nas nie przyjmie z powrotem. Znowu będzie się trzeba bić o indywidualny status traktowania cię w Europie. To, o co nie tylko ja biłem się cały czas.

Przecież też wyszedłem z komuny, zza żelaznej kurtyny, jakaś w ogóle trzecia kategoria ludzkości! Nikt mnie nie znał. Na pierwszej próbie we Włoszech, aktorki szeptały: podobno to jakiś znany aktor...

Własną wolą, własnym talentem, zdobywałem uznanie. Ja. Po prostują, ale nie: ja, Polak. Ja, artysta, który akurat w sprawie, np. adaptacji Mrożka, czy Wyspiańskiego chce mieć coś do przekazania. Zdobyć uznanie.

Obok mnie - oczywiście toutes proportions gardee - zdobywał uznanie Tadeusz Kantor. Jerzy Grotowski. Wykuwaliśmy własne "nazwisko" i "twarz".

Z jakim trudem Kieślowski wykuwał swój wizerunek. Ile talentów własnych rozwinął Zanussi? Andrzej Wajda miał w tym wszystkim jakieś przeogromne szczęście, że od pierwszych nagród, od "Kanału" i "Popiołu i diamentu" stawał się znany.

A inni musieli mozolnie wykuwać. Taki Kazio Kutz nigdy nie wyszedł "na świat".

Herta Muller, niedawna noblistka, zacytowała zdanie Wajdy o tym, jak się dzieli ludzkość: Jednym wolność jest do życia bezwzględnie potrzebna, a drugim nie.

Najprostsze. Są rzeczywiście ludzie, którzy wolność muszą mieć, jak powietrze do oddychania. A obok są ludzie, którym to nie jest potrzebne. Dziś rządzą nami ludzie, którym wolność nie jest potrzebna. Dobrze się żyje, 500+ macie, grill macie, dopiero jak się zamkną granice, Erasmusów nie będzie, dopiero wtedy przyjdzie opamiętanie.

Najlepiej widać to w zderzeniu z artystami. Bo artysta bez wolności się dusi. A jak minister Gliński ma zrozumieć Krystiana Lupę? No jak? Nie dziwmy się, że się miotają. Dziś są np. dwie nowe inicjatywy ministerstwa kultury: jaki odcień bieli powinien mieć orzeł? I druga: czy jednak w koronie powinien być krzyż, czy nie?

Wielka dyskusja ministerstwa kultury trwa. I już nie tylko kalendarz się rozmija, ale i wydarzenia przechodzą obok!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji